Byki zostają na tronie
Max Verstappen wrócił na zwycięską ścieżkę i wygrał Grand Prix Japonii. Jego punkty zapewniły Red Bullowi drugi z rzędu tytuł mistrza świata konstruktorów.
To szalony weekend dla nas, bo jesteśmy na zupełnie innym poziomie. Bolid prowadził się jak na szynach. Mogłem wykorzystać go do granic możliwości. I to się dziś udało. Kiedy auto dobrze się prowadzi, tor staje się wyjątkowy, a ja dzięki temu mam uśmiech na twarzy – mówił Max Verstappen po udanych kwalifikacjach.
Holender od początku weekendu pokazywał, że porażka w Grand Prix Singapuru była jedynie wypadkiem przy pracy. To on wykręcał najlepsze czasy i to on zdobył pole position podczas sobotnich kwalifikacji. – Celem na ten weekend jest wygranie mistrzostw świata w klasyfikacji konstruktorów, zwłaszcza że to teren Hondy – zapowiadał Max.
I zadanie Verstappen zrealizował w stu procentach. Utrzymywał prowadzenie już od startu, pomimo wzięcia w kleszcze przez Mclareny, po końcówkę, w której dobrze zarządzał oponami. Dowiózł zwycięstwo i punkty dla Red Bulla oraz dla Hondy. Szczególnie istotny ten triumf był dla japońskich producentów silników. Na własnym torze mogli się cieszyć z sukcesu wspieranego teamu. Honda od 2019 roku dostarcza jednostki napędowe dla Czerwonych Byków. W tym czasie dwukrotnie austriacki team sięgał po mistrzostwo świata konstruktorów.
Wrócił na tor mimo ogromnej straty
O wyścigu w Japonii jak najszybciej chciałby zapomnieć zespołowy kolega Verstappena – Sergio Perez. Meksykanin już w kwalifikacjach mocno walczył ze sobą i autem. – Zaliczyłem beznadziejne przejazdy i do tego miałem problemy z balansem – mówił po sobotnich zmaganiach Perez. Jednak mimo to udało mu się zdobyć piąte miejsce w Q3.
W wyścigu było już tylko gorzej. Tuż po starcie wypchnął Lewisa Hamiltona poza tor i uszkodził przednie skrzydło. To zmusiło go do odwiedzenia alei serwisowej w trakcie neutralizacji. Na asfalcie mieliśmy bowiem sporo części bolidów, ponieważ na pierwszym zakręcie zostały uszkodzone auta Guanyu Zhou, Valtteriego Bottasa, Estebana Ocona oraz Alexa Albona. Chwilę później wyjechał samochód bezpieczeństwa. Po wyjeździe od mechaników Perez popełnił kolejny błąd i wyprzedził kilku kierowców pomimo wyjazdu samochodu bezpieczeństwa. Chociaż oddał im od razu pozycję, to sędziowie i tak nałożyli na niego karę pięciu sekund. Po kolejnej wizycie w alei serwisowej Perez wylądował na ostatnim miejscu. Meksykanin rzucił wszystko, by odrabiać straty i... zaatakował Kevina Magnussena. Tak nieudanie, że doszło do kolejnej kolizji w jego wykonaniu. Sędziowie znowu nałożyli na niego karę pięciu sekund, ale Meksykanin wraz z bolidem byli już w garażu, po tym jak team kazał mu się wycofać z wyścigu.
Gdy wydawało się, że start w Japonii dla 33-latka jest już zakończony, po kilkunastu minutach pracy inżynierów Perez wrócił na tor z ogromną stratą czasową. Jednak Meksykanin pojawił się na torze na jedno okrążenie, żeby odbyć karę i... znów wycofać się z jazdy. Kibice głowili się dlaczego. Otóż Red Bull najprawdopodobniej chciał uniknąć przesunięcia kary z Japonii do Kataru. Jeżeli Perez nie odcierpiałby tych pięciu sekund za uderzenie bolidu Haasa, sędziowie na torze Lusail musieliby przesunąć go o kilka miejsc startowych, a przecież Meksykanin wciąż walczy o tytuł wicemistrza świata.
Fantastyczny Mclaren
Kolejny znakomity weekend ma za sobą Lando Norris. Kierowca Mclarena po raz drugi z rzędu (a czwarty w sezonie) dojechał jako drugi. Radość w zespole z Woking była podwójna, bo miejsce na podium uzupełnił Oscar Piastri. Australijczyk w środę przedłużył kontrakt z Mclarenem do 2026 roku, a teraz dostał jeszcze lepszy prezent. Pierwsze podium w karierze w debiutanckim sezonie. O tym, że przed 22-latkiem świetlana przyszłość, wiedzą wszyscy, ale w końcu ten potwierdził, że stać go na TOP3. Jego wyczyn docenili także kibice, którzy uznali go kierowcą dnia. – Jestem przeszczęśliwy. Już wcześniej mogłem stanąć na podium, ale tym razem się udało. Wciąż wiele nauki przede mną – mówił skromnie Piastri, który mimo trzeciej lokaty nie był do końca zadowolony ze swojej jazdy.
Co dalej w tym sezonie?
Znamy już mistrza świata konstruktorów. Red Bull, sięgając po szósty triumf, przeszedł do historii również jako team, który dokonał tego najwcześniej w tej klasyfikacji. Już w Katarze możemy poznać indywidualnego mistrza świata. Verstappen ma na koncie 400 punktów i jeżeli wszystko dobrze pójdzie, to 7 października będzie mógł świętować trzeci tytuł z rzędu. Nie ma w tym przypadku, że datą jest sobota, a nie jak zawsze niedziela. Na torze Lusail odbędzie się sprint, w którym również do zdobycia są punkty. Wystarczy szóste miejsce w sobotniej rywalizacji w Katarze, a wówczas Max zostanie mistrzem świata.