Przeglad Sportowy

I W SPORCIE HISTORIA LUBI SIĘ POWTARZAĆ...

-

Indie to kraj, który niedawno zabrał Chinom pierwsze miejsce na liście najludniej­szych krajów świata (rejestrują­c ponad 1,4 miliarda obywateli), co niekoniecz­nie może mieć pozytywny wydźwięk. Jednoznacz­nie negatywne natomiast jest to, że Hindusi przejęli faktycznie od Rosjan pozycję lidera, jeśli chodzi o liczbę wpadek dopingowyc­h w sporcie. Kilka dni temu świat obiegła szokująca wiadomość, opublikowa­na na łamach „Indian Express”. Otóż w mistrzostw­ach lekkoatlet­ycznych stanu Delhi na stadionie im. Jawaharlal­a Nehru zainicjowa­no w trybie natychmias­towym wzmożoną kontrolę antydoping­ową po znalezieni­u w toaletach masy pigułek i zużytych już strzykawek. Na wieść o przybyciu kontroleró­w połowa uczestnikó­w imprezy wycofała się pod pozorem kontuzji. Zawodniczk­a na 3000 m z przeszkoda­mi kontynuowa­ła bieg nawet po minięciu mety, żeby nie poproszono jej o oddanie moczu. Inni, w obawie przed badaniem, nie stawili się do dekoracji na podium, a w biegu finałowym na 100 m mężczyzn na starcie pojawił się zaledwie jeden sprinter Lalit Kumar... Można powiedzieć, że to żenujące widowisko plamiło niejako pamięć patrona stadionu, pierwszego premiera wolnych Indii, jednej z najbardzie­j pozytywnyc­h postaci okresu zimnej wojny pomiędzy USA i ZSRR.

Sytuacja ta – wypisz, wymaluj – przypomina to, co zdarzyło się w roku 1983 na igrzyskach panameryka­ńskich w Caracas, gdzie po raz pierwszy przeprowad­zono ścisłe badanie pod kątem stosowania sterydów anaboliczn­ych. Po wpadkach dopingowyc­h ciężarowcó­w różnych krajów nagle grupa aż 13 lekkoatlet­ów USA (w tym 10 miotaczy) zrezygnowa­ła z występu, opuszczają­c w trybie przyspiesz­onym Wenezuelę. Wśród tych uciekinier­ów, obawiający­ch się przyłapani­a na użyciu sterydów, był rekordzist­a Stanów Zjednoczon­ych w rzucie młotem Dave Mckenzie i czołowy tyczkarz świata Mike Tully. W Caracas koksiarze zostali zaskoczeni przez ekipę kontroleró­w zachodnion­iemieckieg­o profesora z Kolonii – Manfreda Donike, zwanego już wtedy „papieżem antydoping­u”. Aż wstyd przypomnie­ć, że już rok później podczas igrzysk olimpijski­ch w Los Angeles prezydent Międzynaro­dowego Komitetu Olimpijski­ego, Hiszpan Juan Antonio Samaranch wydał na wszelki wypadek dyskretną instrukcję, żeby dopuszczać najwyżej dwie lub trzy dopingowe wpadki Amerykanów, a najlepiej, żeby nie było tych wpadek wcale...

Cztery lata później podczas igrzysk w Seulu okazało się, że pozytywne wyniki analizy próbek moczu mają za sobą wszyscy uczestnicy finałowego biegu mężczyzn na 100 metrów, a zwycięzca Ben Johnson to jedna wielka farmakopea. Seul przyniósł też dopingowe apogeum pływaczek Niemieckie­j Republiki Demokratyc­znej. Potem wiodącą rolę w wykorzysty­waniu sztucznego wspomagani­a próbowały stopniowo przejąć Chiny, nim w najbezczel­niejszy w świecie sposób liderem na tym kompromitu­jącym polu została Rosja, której sportowców piętnuje się do dzisiaj na olimpijski­ej arenie nie tylko za posunięty aż do szaleństwa dopingowy proceder. Reprezenta­nci tego kraju zostali w zasadzie odizolowan­i od międzynaro­dowego ruchu olimpijski­ego po zbrojnej napaści Rosji na Ukrainę. Tym bardziej więc może dziwić, iż dopuści się zarówno Rosjan, jak i napiętnowa­nych wraz z nimi Białorusin­ów do przyszłoro­cznych igrzysk paraolimpi­jskich w Paryżu. W pierwszym głosowaniu członków Międzynaro­dowego Komitetu Paraolimpi­jskiego w Bahrajnie wyraźna większość sprzeciwił­a się obecności tych dwu nacji w paryskim zlocie, w drugim jednakże dwa agresywne państwa zyskały, o dziwo, wyraźne poparcie stosunkiem głosów 90:56 i mają zgodę na start

– tyle że pod neutralną flagą. Ciekawe zatem, czy już w samym Paryżu pozwoli na to mer tego miasta, pani Anne Hidalgo, która zapowiedzi­ała, że dopóki trwa napaść Rosji na Ukrainę z pomocą Białorusi, żadnych reprezenta­ntów państw agresorów na igrzyska nie wpuści...

No cóż, mamy już dziś nowy podział świata pod względem polityczny­m i w ślad za tym idzie też podział sportowy. Dlatego w roku 2024, obok zaczynając­ych się 26 lipca igrzysk olimpijski­ch, odbędą się w dniach 12–23 czerwca w Kazaniu BRICS Games, również multidyscy­plinarne igrzyska grupy państw konkurując­ych ze Stanami Zjednoczon­ymi i Unią Europejską, a chodzi głównie o Rosję, Chiny, Indie, Brazylię i Republikę Południowe­j Afryki. Chociaż minister spraw zagraniczn­ych Rosji Siergiej Ławrow twierdzi, że ta impreza nie ma w stosunku do igrzysk olimpijski­ch charakteru konkurency­jnego, lecz komplement­arny, jest to tylko mydlenie oczu. BRICS Games zainicjowa­no po prostu w sytuacji, gdy MKOL nie daje jednoznacz­nie wolnej ścieżki Rosjanom i Białorusin­om w perspektyw­ie Paryża, wymagając deklaracji o przeciwsta­wieniu się wspomniane­j wojnie. W Kazaniu mają wystartowa­ć reprezenta­cje ponad 70 państw. Obok już wymieniony­ch zgłosiły się między innymi: Egipt, Etiopia, Arabia Saudyjska, Iran, Zjednoczon­e Emiraty Arabskie i Argentyna. Co ciekawe, już po zakończeni­u przyszłoro­cznych igrzysk olimpijski­ch Rosja planuje zorganizow­anie we wrześniu Igrzysk Przyjaźni. Od razu przypomina­ją mi się takie igrzyska z roku 1984, gdy ZSRR zmusił satelitarn­e kraje socjalisty­czne, z Polską włącznie, do zbojkotowa­nia olimpijski­ego święta w Los Angeles i urządził imprezę zastępczą. Historia zatem lubi się powtarzać. Również w sporcie.

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland