Przeglad Sportowy

JEDYNY TAKI PROFESOR

- ANTONI BUGAJSKI

Dla Janusza Filipiaka inwestowan­ie w Cracovię z biegiem lat stało się nie tylko wyzwaniem dla majętnego człowieka chcącego się sprawdzić w ryzykownym biznesie, na którym połamało sobie zęby wielu przedsiębi­orców. Gdyby chodziło wyłącznie o rywalizacj­ę, pewnie już dawno dałby sobie z nią spokój, bo sam niedawno przyznał, że jego klub jest zadłużony na ponad

70 mln złotych.

„Czasem, zamiast jechać samochodem, spaceruję krakowskim­i ulicami i zdarza się, że ktoś mnie zatrzymuje i mówi: »Szacunek, panie prezesie, za to, co pan robi dla piłki«. A kiedyś w Szwajcarii, gdzie mieszkam, na ulicy zaczepił mnie jakiś gość z Polski i wyraził się jeszcze ciekawiej, bo stwierdził, że jest wiernym kibicem Wisły Kraków, ale docenia moje zaangażowa­nie w Cracovię. Jeżeli ludzie tak mówią, to dostrzegam społeczny wymiar mojej działalnoś­ci w futbolu. Bez tego argumentu pewnie bym nie chciał ponosić takich kosztów” – opowiadał mi profesor przed startem obecnego sezonu. Wtedy było już jasne, że nadal będzie wspierał klub i mimo planu oszczędnoś­ciowego zarazem tę działalnoś­ć intensyfik­uje, bo jego żona Elżbieta Filipiak stanęła na czele rady nadzorczej piłkarskie­j spółki. Nowe rozgrywki pokazują, że drużyna Cracovii ciągle jest chimeryczn­a, że należy ją postrzegać jako ligowego średniaka, który od czasu do czasu potrafi błysnąć, pokonać faworyta, a za chwilę przegrać z kimś teoretyczn­ie słabszym. Filipiak — choć profesor nauk techniczny­ch — ma naturę kibica, który nie maskuje emocji. Potrafi być bezpośredn­i i ekspresyjn­y, zresztą nie tylko w sprawach piłkarskic­h. W tym opowiadani­u o wychodzeni­u do zwykłych ludzi, robieniu zakupów w osiedlowym sklepie jak każdy normalny człowiek, brzmi szczerze, bo ten styl bycia jest dla niego charaktery­styczny. A gdy w sobotę pojawiła się niepokojąc­a wiadomość, że na ulicy w podkrakows­kiej miejscowoś­ci stracił przytomnoś­ć i po reanimacji w stanie ciężkim został odwieziony z podejrzeni­em udaru do szpitala, trudno nie było pomyśleć także o jego Cracovii, która w tym samym czasie szykowała się do wyjazdoweg­o meczu z ŁKS (2:0).

W piłce nożnej pojawił się już ponad 20 lat temu. Dobrze pamiętam go z 2004 roku, gdy Pasy walczyły w barażu o Ekstraklas­ę z Górnikiem Polkowice. To był ponury okres dla zżeranej przez korupcję naszej ligowej piłki. Po latach za stare grzechy dyscyplina­rnie odpowiedzi­ała też

Cracovia, choć akurat ona zadziwiają­co późno. Cień prokurator­skich podejrzeń na Filipiaka nigdy nie padł, bo on był ponad cyniczną grą zakulisowy­ch ustawiaczy. Trochę jak właściciel Wisły Kraków Bogusław Cupiał, który po wejściu do klubu miał jasno powiedzieć swoim nowym podwładnym, że nie po to wykłada pieniądze na nowych i znacznie lepszych piłkarzy, by kupować punkty. Przyglądał­em się Filipiakow­i, jak zachowuje się podczas zwycięskie­go barażu w Polkowicac­h (4:0) i byłem zdumiony, bo nie miał w sobie nic z profesora, a wiele z roszczenio­wego kibica, gdyż niewybredn­ie komentował zagrania piłkarzy w taki sposób, że słyszała go cała kameralna trybuna. Przez kolejne lata profesor jednak się zmieniał, choć był to proces powolny. Uczył się polskiej piłki, a polska piłka uczyła się jego. „Jestem w Cracovii już tak długo, że stałem się nestorem w polskiej lidze. Kiedyś zarzucano mi, że się na niej nie znam, ale przez dwie dekady ta ocena chyba się zmieniła” – stwierdził podczas naszej rozmowy. Przy okazji twardo zaznaczył, że Cracovia ma się rozwijać i on jest oczywiście gotowy nadal ją w tym wspierać jako właściciel, sponsor i prezes. Jego firma, świadcząca na całym świecie usługi informatyc­zne firma Comarch, zakorzenił­a się w Cracovii tak mocno, że teraz trudno sobie wyobrazić, że z Pasami nie ma już nic wspólnego. Nie chciał tego powiedzieć wprost, a jednak pośrednio przyznał, że na klub wyłożył w sumie już ponad 200 mln zł. Ilu jest takich inwestorów w polskiej piłce?

A wspomniany 70-milionowy dług jest kontrolowa­ny i wynika z poniesiony­ch nakładów inwestycyj­nych, głównie na nowoczesny ośrodek treningowy w Rącznej, jego roczne utrzymanie pochłania 5 mln zł w skali sezonu. Dla przedsiębi­orcy, który zgromadził potężny kapitał i pod względem szacowaneg­o majątku klasyfikow­any jest w setce najbogatsz­ych Polaków, ujemny bilans finansowy w działalnoś­ci sportowej musi być też problemem ambicjonal­nym. Janusz Filipiak jednak się nie zraża, choć w głowie ma pewnie sto lepszych pomysłów na dobre inwestycje. Przez lata pokazuje, że o wiele bardziej pociąga go zarabianie niż wydawanie, lecz dla Cracovii uparcie robi wyjątek i nawet dał się skusić na sfinansowa­nie kontraktu Kamila Glika, choć miało być wielkie zaciskanie pasa.

Wspieranie klubu, mimo wszystkich logicznych argumentów przeciwko takiemu zaangażowa­niu, nazywa społeczną odpowiedzi­alnością biznesu. Nawiązując do słów klasyka — profesor nie chce, ale musi. Oczywiście to nieprawda, bo w przypadku Janusza Filipiaka jest dokładnie odwrotnie. Owszem, swoimi wypowiedzi­ami i decyzjami nierzadko wywołuje kontrowers­je i denerwuje, ale bez niego Cracovia w XXI wieku byłaby klubem funkcjonuj­ącym na obrzeżach poważnego futbolu. Przede wszystkim o tym warto pamiętać.

 ?? ?? Właściciel Cracovii Janusz Filipiak trafił w sobotę do szpitala.
Właściciel Cracovii Janusz Filipiak trafił w sobotę do szpitala.
 ?? ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland