Tydzień hitów
Po pierwszej, emocjonującej kolejce tej edycji Champions League czas na drugą, jeszcze ciekawszą serię gier.
Fantastyczny mecz Bayernu z Manchesterem United, comeback Galatasaray przeciwko drużynie Kamila Grabary, gol bramkarza Lazio z Atletico Madryt. Na razie kibice zdecydowanie nie mogą narzekać na emocje w Lidze Mistrzów, a pierwsza kolejka to tylko przedsmak tego, co czeka nas w drugiej.
Hit w cieniu konfliktu
Mecz godny finału Ligi Mistrzów zobaczymy trochę szybciej, bo już w październiku. Przed drużyną Piotra Zielińskiego wielkie wyzwanie – nie dość, że Napoli zagra z najbardziej utytułowaną drużyną w Europie, czyli Realem Madryt, to musi radzić sobie z wewnętrznym konfliktem w klubowej szatni. Największa gwiazda i król strzelców poprzedniego sezonu Serie A Victor Osimhen obraził się po filmiku zamieszczonym w mediach społecznościowych klubu. Krótkie nagranie wyśmiewało Nigeryjczyka m.in. za to, że najpierw domagał się, żeby to on wykonał jedenastkę, a kiedy ją dostał to… spudłował. Najpierw Osimhen usunął ze swoich mediów społecznościowych wszystkie zdjęcia w klubowej koszulce, a przed treningiem nie podał kolegom z drużyny ręki i poszedł w swoją stronę. Nie przeszkodziło to jednak szkoleniowcowi Napoli Rudiemu Garcii wystawić go w kolejnych spotkaniach, w których strzelił dwie bramki. Cała sprawa nie jest jeszcze uspokojona, w grę wchodzi nawet pozew przeciwko Napoli, a Nigeryjczykiem zainteresowały się inne kluby, które chętnie zobaczyłyby go u siebie. Czy to idealna sytuacja dla Realu? Zdecydowanie nie, bo Królewscy również mają swoje problemy, zwłaszcza w linii ataku po odejściu Karima Benzemy. I choć napad złożony z Joselu i Rodrygo radzi sobie przeciwko niżej notowanym zespołom, to w meczu z Unionem Berlin czy Atletico Madryt Los Blancos mieli problemy z przebiciem się przez dobrze ustawioną defensywę.
Starcie miliarderów
W ostatnich miesiącach mówiło się o możliwości walki w formule MMA najbogatszego człowieka na świecie Elona Muska z twórcą Facebooka i prezesem firmy Meta Markiem Zuckerbergiem. Do starcia miliarderów ostatecznie nie doszło, świat musiał obejść się smakiem, jednak zobaczymy bój innych bogaczy, tyle że nie w mieszanych sztukach walki, a w piłce nożnej. W środę zmierzą się ze sobą kluby, które na biedę zdecydowanie nie mogą narzekać. Newcastle i PSG łączą pieniądze z Bliskiego Wschodu, ale sposób budowania zespołu różni się diametralnie. Sroki dobrze zaczęły rozgrywki LM, bezbramkowo remisując z półfinalistą poprzedniej edycji – Milanem. Dla Newcastle był to pierwszy mecz w tych rozgrywkach od 20 lat. Wtedy na boisku błyszczała niekwestionowana legenda klubu Alan Shearer, a Anglicy doszli do drugiej fazy grupowej. Szansę na grę w elicie mieli również w kolejnym sezonie, jednak w eliminacjach przegrali po rzutach karnych z Partizanem Belgrad.
Powrót do najbardziej prestiżowych rozgrywek na świecie nie byłby możliwy, gdyby nie zmiana właścicieli, do której doszło dwa lata temu. Znienawidzony przez kibiców Mike Ashley postanowił sprzedać sto procent udziałów. Kupiec znalazł się szybko, a okazał się nim Fundusz Inwestycji Publicznych Arabii Saudyjskiej. Kto właściwie stoi za tą nazwą? Majątkiem wspomnianej instytucji zarządza Mohammed bin Salman, czyli następca tronu, a także najbardziej wpływowa osoba w kraju. 38-latek już pociąga za wszystkie sznurki w państwie. To on stoi za rozdawaniem pieniędzy arabskim klubom, które dzięki temu ściągają do siebie europejskie gwiazdy.
Kupno Newcastle jest częścią planu księcia koronnego, który poprzez inwestowanie w sport chce zwiększyć wpływy i przyciągnąć do Arabii kolejnych inwestorów. Prezesem klubu jest prawa ręka bin Salmana – Yasir Al-rumayyan, który zarządza również państwowym koncernem naftowym Saudi Aramco. Majątek FIP wynosi zawrotne 500 miliardów funtów. Szefowie Newcastle mają jednak zupełnie inną taktykę niż działacze PSG. Nie polega ona na ściąganiu wielkich gwiazd za setki milionów euro, a na zatrudnianiu odpowiednich ludzi. Taką osobą jest Eddie Howe, który z bezrobocia trafił do Srok, pewnie utrzymał je w lidze, a następnie awansował do LM. Anglik to zdecydowanie człowiek do zadań niewykonalnych. W przeszłości wyprowadził Bournemouth z czwartej ligi, doprowadził do Premier League i to w zaledwie… siedem lat, z roczną przerwą, kiedy był szkoleniowcem Burnley. Obecny sezon będzie jednak zdecydowanie najtrudniejszy w jego karierze. Gra na europejskim froncie może zaszkodzić Newcastle z powodu wąskiej kadry. Sam początek ligowych rozgrywek mimo dobrego otwarcia i wygranej z Aston Villą czwarta drużyna poprzedniego sezonu Premier League miała bardzo trudny: porażka z City, oddanie zwycięstwa Liverpoolowi w meczu, który był pod kontrolą, i lanie od Brighton. Zdaje się, że Sroki powoli zaczynają wychodzić na prostą, ale sezon będzie stawał się jeszcze bardziej intensywny i utrzymanie formy stanie się największym wyzwaniem dla Howe’a.
PSG zarządzane jest przez katarskich szejków już od 2011 roku, jednak nie przekłada się to na osiągnięcia w Europie. Na ratunek paryżanom przyszedł były trener Barcelony i selekcjoner reprezentacji Hiszpanii Luis Enrique, który bardzo dobrze zna smak zwycięstwa w Europie, o jakim marzą w Paryżu. Początek w lidze francuskiej nie wygląda najlepiej, tym bardziej PSG będzie chciało odbić się w Lidze Mistrzów.
Niełatwe wyzwania dla Polaków
Trudne mecze czekają reprezentantów Polski. Kamil Grabara po nie do końca udanej pierwszej kolejce będzie próbował zatrzymać rozpędzony Bayern Monachium z Harrym Kane’em na czele, natomiast Lens Przemysława Frankowskiego podejmie wicemistrza Anglii – Arsenal. Robert Lewandowski po dwóch meczach z rzędu bez bramki, będzie próbował przełamać się w meczu o pierwsze miejsce w grupie H z Porto.