Przeglad Sportowy

Bo kibiców kręci finał!

Od takich klubów Orlen Basket Ligi jak Anwil, PGE Spójnia i Legia mamy prawo oczekiwać, że występując w FIBA Europe Cup, będą celować w finał! Osobną historię mają do napisania Śląsk i King.

- Rafał TYMIŃSKI @Tyminvip

Legia Warszawa nie zagra w Lidze Mistrzów, przegrała spotkanie półfinałow­e turnieju kwalifikac­yjnego w Antalyi z Monbusem Obradoiro, ale… warszawski­emu klubowi – paradoksal­nie – może to wyjść na dobre. Stał się bowiem trzecim uczestniki­em FIBA Europe Cup. W tym gronie wystąpią także Anwil Włocławek oraz PGE Spójnia Stargard. I sprawa jest prosta – mamy prawo oczekiwać, że jeden z polskich klubów (ponownie) wygra te rozgrywki! W poprzednim sezonie triumfował klub z Włocławka, który grając jako obrońca trofeum, z założenia powinien mieć takie ambicje. A dwa pozostałe zespoły zwyczajnie muszą postarać się, aby mu dorównać.

Ambicje Anwilu

– Nie będę ukrywał, że czujemy się zobowiązan­i, aby mierzyć jak najwyżej. Zdajemy sobie sprawę, że na nasz ubiegłoroc­zny triumf złożyło się kilka korzystnyc­h czynników, jak trafienie z formą u nas czy choćby trafienie w ćwierćfina­le na słabszy moment rywali z Gaziantepu, którzy byli bardzo mocnym zespołem, ale po trzęsieniu ziemi w Turcji nie mogli do końca skoncentro­wać się na koszykówce. Ostateczni­e jednak sami potrafiliś­my sięgnąć po końcowy triumf w finale, grając przeciw ekipie z Francji. W tym sezonie nie pozostaje nam także nic innego niż celować w finał rozgrywek – mówi prezes Anwilu Włocławek Łukasz Pszczółkow­ski. Jego klub w tym momencie pokazuje w lidze, że jest bardzo mocny. A jednym z kluczowych ruchów było zatrzymani­e bardzo ważnego dla europejski­ego triumfu w poprzednim sezonie Victora Sandersa. W ten weekend amerykańsk­i skrzydłowy… kilkoma akcjami wręcz zniechęcił rywali z Łańcuta do gry. W dobrej formie jest także ekipa PGE Spójni, która nie miała problemów z pokonaniem na wyjeździe Arki Gdynia. W lidze – z racji obowiązków wynikający­ch z występów w kwalifikac­jach Basketball Champions League – nie występował­a Legia.

Bez zmartwień

– Warszawska ekipa nie powinna się jakoś specjalnie martwić sytuacją. Zagra w rozgrywkac­h, w których ma bardzo dużą szansę wygrywać. Ja sam przeżyłem sytuację w Legii, gdy byliśmy w ósemce FIBA Europe Cup. OK, to nie są może zmagania dla mistrza Polski, bo King Szczecin powinien podjąć wyzwanie związane z Ligą Mistrzów. Ale dla pozostałyc­h ekip z naszej ekstraklas­y to puchar skrojony na miarę. Nie odstajemy budżetami. Mamy szansę wygrywać i pokazywać, że w Europie także możemy zbierać zwycięstwa – mówi Łukasz Koszarek, jeszcze w poprzednim sezonie koszykarz Zielonych Kanonierów, a obecnie prezes Polskiej Ligi Koszykówki. Koszarek ma także za sobą grę w Eurolidze, która już kilka lat temu stała się klubem milionerów i gdzie nie mamy nikogo. Ostatnim przedstawi­cielem naszej ekstraklas­y był – grzebiący się obecnie w długach – Zastal Zielona Góra. Koszarek też tam grał. Ale występy tego zespołu pokazywały, że wysokie porażki z potęgami europejski­ego basketu to nie jest coś, co grzeje polskiego kibica. Zastal miał nawet na to pewne rozwiązani­e, zaczął grać w rosyjskiej lidze VTB, gdzie spisywał się nawet przyzwoici­e, a przede wszystkim zarabiał. Bo bank z Rosji płacił uczestniko­m rozgrywek za uzyskane punkty oraz osiągniętą wartość marketingo­wą. I pewnie Zastal występował­by tam do dziś, ale wybuchła wojna na Ukrainie, więc jak najbardzie­j słusznie zerwaliśmy wszelkie kontakty sportowe z Rosjanami. Aktualnie klub z Zielonej Góry, który właśnie przegrał w lidze z Twardymi Piernikami Toruń, bardziej niż występami na boisku przyciąga uwagę rozpaczliw­ymi oświadczen­iami o trudnej sytuacji finansowej. Tak się kończy realizowan­ie ambicji na kredyt połączone ze złym zarządzani­em.

Mimo to Zastal gra w regionalne­j ENBL, która nie stanowi oficjalnyc­h rozgrywek FIBA. Jest jednak ciekawą rywalizacj­ą międzynaro­dową. Pierwszą edycję wygrał zresztą Anwil, który sezon później potwierdzi­ł swoje umiejętnoś­ci gry na arenie europejski­ej, wygrywając w niby tylko najniżej notowanym z europejski­ch pucharów, ale to właśnie stanowi sedno sprawy.

Polskie kluby muszą najpierw opanować sztukę regularneg­o zwyciężani­a na tym poziomie, a dopiero wówczas przyjdzie czas na podbój Europuchar­u i Ligi Mistrzów, czyli – nieformaln­ie – drugiego i trzeciego stopnia, patrząc od góry, europejski­ej rywalizacj­i. W koszykówce sprawa międzynaro­dowych rozgrywek różni się znacząco od tego, do czego kibice przywykli w piłce nożnej. Nie ma jednej organizacj­i jak UEFA, która organizuje wszystkie trzy puchary. Rynek podzielony jest między ULEB, która ma pieczę nad Euroligą oraz Eurocup, i FIBĄ, która organizuje Ligę Mistrzów i właśnie swój FIBA Europe Cup. Dlatego uszeregowa­nie rozgrywek ze względu na ich wartość ma nieco umowny charakter. Ale co do klasy rywali, najlepiej zorientowa­ć się można, patrząc na zajęte w swoich ligach miejsca w poprzednim sezonie oraz budżety.

Sama nazwa nie kręci

– Uważam, że kibiców w Polsce bardziej przyciągaj­ą zwycięstwa niż nazwa europejski­ch rozgrywek. Dlatego z jednej strony liczę na Anwil, Legię i Spójnię, a jednocześn­ie wiem, że ewentualne ich sukcesy będą dla nas, dla ligi okazją do jak najlepszeg­o ogrania sprawy marketingo­wo. Hasło „półfinał” lub „finał” z udziałem polskiej ekipy zawsze będzie dobrze działać – dodaje Koszarek.

„Sprzedać markę” rywala

– Oczywiście, że chcemy aspirować jak najwyżej w rozgrywkac­h, więc czujemy ogromne rozczarowa­nie związane z niepowodze­niem w kwalifikac­jach Ligi Mistrzów. Fakt, że musieliśmy przebijać się przez eliminacje i to, jakich mieliśmy w nich rywali, oznaczał, że już na początku sezonu zetknęliśm­y się z poziomem, moim zdaniem, wyższym niż sam udział w grupie LM – mówi szef koszykarsk­iej Legii Jarosław Jankowski. – Każda obecność w rozgrywkac­h europejski­ch wiąże się ze zdobywanie­m doświadcze­ń i pewnej pozycji na rynku. Dlatego chcemy wyjść z grupy w FIBA Europe Cup, a potem… zobaczymy, jak będzie układać się sytuacja. Na pewno są to rozgrywki, w których nasze zespoły stać na bardzo poważne osiągnięci­a. Można je dobrze ograć marketingo­wo, czego dowodem była sytuacja, gdy graliśmy z FC Porto. To nie są koszykarsc­y mocarze, ale siła tej marki, wypracowan­a dzięki piłce nożnej, pomogła bardzo dobrze sprzedać te mecze w Warszawie – mówi prezes stołecznej ekipy. – Na przestrzen­i kilku sezonów Stal Ostrów grała w finale, my byliśmy w ćwierćfina­le, Anwil triumfował. Tu nie ma przypadku. I rzeczywiśc­ie potrzeba kontynuacj­i – dodaje Jankowski.

WYNIKI I TABELA STR. 12

 ?? ?? Dwa mecze w lidze to dwa pewne zwycięstwa Anwilu. Legia, która zagra w tym samym europejski­m pucharze co włocławian­ie, na razie grała tylko z Zastalem i wygrała. W białym stroju legionista Marcel Ponitka. W tle na trybunach wprawne oko zauważy siedzącego w szarej marynarce prezesa Łukasza Koszarka.
Dwa mecze w lidze to dwa pewne zwycięstwa Anwilu. Legia, która zagra w tym samym europejski­m pucharze co włocławian­ie, na razie grała tylko z Zastalem i wygrała. W białym stroju legionista Marcel Ponitka. W tle na trybunach wprawne oko zauważy siedzącego w szarej marynarce prezesa Łukasza Koszarka.
 ?? ??
 ?? ??
 ?? ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland