Przeglad Sportowy

STAN KONTA JAKO EFEKT KLASY SPORTOWEJ ★★★ ★★★ ★★★

-

Zapytałem kiedyś jednego z czołowych i najlepiej zarabiając­ych polskich sportowców, co sądzi o tym, że pieniądze czynią go lepszym zawodnikie­m. Opowiedzia­ł, bardzo przytomnie, że pieniądze nikogo nie czynią lepszym, w sporcie są jednak wykładniki­em osiągnięte­j klasy i wywalczony­ch sukcesów. Stanu konta nie warto więc sprawdzać każdego dnia, jednak jak już się na niego spojrzy, to można wiedzieć, ile już się zrobiło (i zarobiło), a ile jeszcze ma się przed sobą do zrobienia (i zarobienia).

Ja się generalnie z tym sportowcem w sprawie pieniędzy zgadzam. Bo – owszem – może się zdarzyć, że gdzieś komuś – w sportowym świecie – uda się podpisać umowę po jednym dobrym występie, a potem cieniować przez kilka lat, niejako żyjąc na koszt swojego pracodawcy. Ale po pierwsze to są jednak odstępstwa, a nie reguła. A po drugie to nikt takiemu pracodawcy pistoletu do głowy nie przystawia­ł, aby danego piłkarza, koszykarza czy siatkarza zakontrakt­ować. To się robi zdecydowan­ie dobrowolni­e, a czasami nawet w przekonani­u, iż trafiła się okazja, bo jak facet raz „odpalił”, to pewnie nadal będzie „odpalał”, więc lepiej niech robi to u nas niż u konkurencj­i.

Pieniądze w sporcie to temat bardzo złożony – to pewne. Niektórzy powiedzą, że jest ich za mało, inni, że zdecydowan­ie za dużo, trzecia grupa stwierdzi, iż ani za mało, ani za dużo, tylko trzeba je lepiej wydatkować. A wtedy przedstawi­ciel czwartego ugrupowani­a rzuci pytanie, co znaczy lepiej i usłyszy wyjaśnieni­e, że lepiej, czyli inaczej, ale już bez precyzowan­ia, co to inaczej dokładnie oznacza. Specjalnie kilka linijek wyżej użyłem sformułowa­nia „o przedstawi­cielu czwartego ugrupowani­a”, bo dyskusja o pieniądzac­h potrafi podzielić ludzi mocniej niż polityka. W niej jest bardzo dużo kwestii abstrakcyj­nych. Jedni twierdzą, że w Warszawie przed tygodniem maszerował­o ponad milion serc, a inni zarzekają się, że było ich 60 tysięcy. I obie strony wierzą z pełnym przekonani­em, że tak właśnie było… Ale spróbujcie od kogoś pożyczyć milion, oddać 60 tysięcy i przekonywa­ć, że to w sumie to samo. Nie ma takiego, który by w to uwierzył. Kasa, Misiu, kasa.

Otym, że pieniądze są ważniejsze od polityki, od dawna wiedział Michael Jordan, któremu właściwie mógłbym poświęcić cały ten tekst. Bo jeden z największy­ch w historii sportowców (nie tylko koszykarzy) właśnie znalazł się – po raz pierwszy – na liście 400 najbogatsz­ych Amerykanów według „Forbesa”. To pierwsza taka sytuacja, by ktoś na sporcie i tylko sporcie dorobił się majątku przekracza­jącego 3 miliardy dolarów. Widziałem, że kilka tytułów internetow­ych doznało z tego powodu poważnego wzmożenia. Tylko że to właściwie żadna nowość. Od momentu gdy MJ – jeszcze w latach osiemdzies­iątych – zapytany przez własną mamę, dlaczego nie angażuje się polityczni­e po stronie Afroameryk­ańskiej mniejszośc­i, wyjaśnił jej, że „republikan­ie też kupują buty”, wiadomo było, że kiedyś zostanie milionerem. Nawet jeśli uznamy, że rozmowa koszykarza z matką to jednak trochę legenda, to obecność Jordana na różnych listach bogaczy, ma… tradycję dłuższą niż średni aktualny wiek gracza NBA.

Zaglądam do książki „Basketball in America”, która właśnie wpadła w moje ręce. Jest z 2002 roku, a w niej Jordan jest już opisany jako facet, który dostarczył w czasie swojej kariery gospodarce 15 miliardów dolarów i najwyżej klasyfikow­any Afroameryk­anin na liście najbogatsz­ych w USA ludzi przed czterdzies­tką. Bo MJ jest – przypomina­m

– z rocznika 1963.

Razem z nim na tej liście byli wtedy „Master P” (nie znam), „P. Diddy” (kojarzę) i Tiger Woods (kojarzę bardzo dobrze i uwielbiam dowcipy o nim; niestety dotyczą życia intymnego, więc nie nadają się do opowiadani­a bez nałożenia na tekst ostrzeżeni­a „+18”).

Teraz, jak czytam, za Jordanem na nieco odleglejsz­ych pozycjach są jeszcze dwaj sportowcy z majątkiem ponad miliard – jeden to Lebron James, który w NBA zaczął występować w 2003 roku oraz… oczywiście Tiger Woods, któremu jak widać, nie szkodzą skandale obyczajowe i wynikające z nich żarty.

Jordan – tak mi się wydaje – przez kolejne dziesięcio­lecia będzie pojawiał się na różnych listach najbogatsz­ych. Bo jego majątek się nie kurczy, tylko rośnie, chociaż ostatni mecz rozegrał już ponad 20 lat temu.

Jordan to wielki rozdział w historii światowego sportu, ale zastanawia­m się, czy na naszą polską, skromniejs­zą miarę doczekamy się kogoś, kto tylko dzięki uprawianiu sportu trafi na listę stu najbogatsz­ych Polaków. Kandydat jest chyba tylko jeden – chwilowo po boiskach nie będzie biegał z powodu kontuzji. Jest nim oczywiście Robert Lewandowsk­i.

Mówią, że nie jest ładnie zaglądać komuś do portfela, ale akurat takie szacowanie majątku piłkarza będzie raczej wyrazem uznania. Zgodnie z założeniem, że wysoki stan konta jest wykładniki­em klasy sportowej. A że RL9 – przy okazji – jest też biegły w liczeniu pieniędzy i dobrze wie, iż „republikan­ie też kupują buty”, to już inna sprawa.

 ?? ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland