Polska Liga Mistrzów
Nasi reprezentanci byli wyróżniającymi się postaciami drugiej kolejki fazy grupowej Champions League. Świetne recenzje dostał także Szymon Marciniak.
Wnajważniejszych klubowych rozgrywkach w Europie już od pierwszych spotkań reprezentanci Polski imponują formą. Dwa tygodnie temu bohaterem hiszpańskich mediów został Robert Lewandowski, który zdobył swoją setną bramkę w europejskich pucharach. Tym razem największe uznanie otrzymali Piotr Zieliński i Przemysław Frankowski. Pierwszy z nich strzelił gola, a drugi zanotował asystę przeciwko najbardziej wymagającym rywalom w swoich grupach. Z kolei od napastnika Barcelony odwróciło się szczęście, bo z powodu urazu musiał opuścić boisko już po niespełna pół godzinie gry.
Zieliński może być liderem
Najciekawiej zapowiadającym się spotkaniem było bez wątpienia starcie Napoli z Realem Madryt. Dla Zielińskiego wspomnienia z tego meczu będą jednak budziły skrajne emocje. Bo choć mistrzowie Włoch nie zdołali Królewskim urwać choćby punktu, to Polak został wybrany na najlepszego zawodnika Napoli, a włoskie media nie mogły nachwalić się jego występu. 29-letni pomocnik oprócz tego, że wykorzystał rzut karny (został trzecim Polakiem po Romanie Koseckim i Lewandowskim, który strzelał gole i Barcelonie, i Realowi), to pełnił na boisku rolę, o jaką jeszcze niedawno mało kto by go podejrzewał. Zieliński był prawdziwym liderem nie tylko środka pola, lecz także całej drużyny. To na nim spoczywała odpowiedzialność za utrzymanie rytmu gry oraz ciężar kreowania akcji ofensywnych Napoli. – Widać, że to jedna z głównych postaci. Jest bardzo doświadczony, doskonale wie, co zrobić z piłką. Potrafi strzelać gole. Stał się prawdziwym liderem, którego potrzebuje klub – chwalił go Diego Sinagra, syn legendarnego Diego Maradony. Reprezentant Polski po spotkaniu bardziej niż na swój indywidualny występ zwracał uwagę na postawę zespołu. I choć głośno się o tym nie mówi, to coraz śmielej można wnioskować, że Zieliński pełni w szatni mistrza Włoch funkcję kapitana bez opaski. – Nie można popełniać takich prostych błędów z tak wybitną drużyną i za to zapłaciliśmy. Głównie przez to nie zdobywamy punktów. Myślę, że zagraliśmy od początku drugiej połowy lepiej, po prostu pokazywaliśmy to, co potrafimy. Przez 15–20 minut Real nie wiedział, o co chodzi. Mieliśmy przewagę, ale zabrakło jeszcze jednej bramki, która dałaby nam prowadzenie. Straciliśmy gola na 2:3 i trudno było już cokolwiek zrobić. W pierwszej połowie może trochę czuliśmy strach, że gramy z Realem. Strzeliliśmy gola i pojawiły się błędy, brak ataków na przeciwników. W przerwie trener powiedział nam, by nie myśleć, że musimy od razu wyjść i strzelić gola, bo jak będziemy chcieli za wszelką cenę to zrobić, może to gorzej wyglądać. Wyszliśmy spokojnie, graliśmy swoją piłkę – komentował.
Ból głowy selekcjonera
W kontekście nadchodzącego zgrupowania kadry należy także odnotować świetny występ Frankowskiego. Wahadłowy Lens asystował w wygranym 2:1 spotkaniu z Arsenalem. We francuskich mediach panuje opinia, że prawa flanka, na której występował Polak, była kluczem do zwycięstwa w tym meczu. „Po prostu idealne dośrodkowanie przy bramce Wahiego. Jego ustawienie zarówno defensywne, polegające na blokowaniu swojej strony i walce z Zinczenką, jak i ofensywne, polegające na włączeniu się do ataku, mocno zaszkodziło Anglikom. Grając za linią obrony, mocno im przeszkadzał” – argumentował wystawienie Frankowskiemu noty „7” dziennik „L’equipe”. Mając na uwadzę formę Pawła Wszołka oraz dobrze radzącego sobie w Aston Villi Matty’ego Casha, selekcjoner reprezentacji Polski może mieć na najbliższym zgrupowaniu pozytywny ból głowy w kwestii obsady prawej strony boiska.
Znacznie gorsza wiadomość dla Michała Probierza nadeszła za to z Hiszpanii. Lewandowski opuścił boisko w meczu z Porto już w 34. minucie, a po dokładniejszych badaniach mówi się, że będzie musiał pauzować około trzech tygodni (szerzej o tym na str. 2–3). Barcelona, choć pokonała Portugalczyków, to znów nie zachwyciła grą. – To nie był nasz najlepszy mecz. Nadużywaliśmy bramkarza w rozegraniu. Brakowało nam spokoju i cierpliwości. A kiedy zszedł Lewandowski, straciliśmy możliwość zagrywania długich piłek na zawodnika, który by je zbierał i przekazywał na boki – tłumaczył postawę drużyny Xavi.
Marciniak jest najlepszy
W Dortmundzie kolejny świetny występ zaliczył Szymon Marciniak. Polski arbiter znów zaimponował zdecydowaniem, konsekwencją, pozwalał na ostrą, ale zgodną z przepisami walkę na boisku, za co został doceniony. Punktem kulminacyjnym meczu Borussii z Milanem (0:0) była próba wymuszenia rzutu karnego przez Alessandro Florenziego. Marciniak nie dał się jednak nabrać, nie uległ presji i nie podyktował jedenastki dla Rossonerich w doliczonym czasie gry. Polskiego arbitra docenili też Włosi, którzy nawet na gorąco przyznawali słuszność decyzjom Polaka. – Okropne nurkowanie Florenziego. Marciniak to naprawdę jeden z najlepszych sędziów w światowym futbolu. Świetnie czyta grę i doskonale się ustawia – komentowali dziennikarze z Italii.