Przeglad Sportowy

Gęsia skórka

Aleksander Balcerowsk­i miał w barwach Panathinai­kosu świetne wejście w sezon Euroligi. Jego zespół przegrał jednak w derbach z Olympiakos­em Pireus 78:88.

-

RAFAŁ MYŚLIWIEC: Jakie wrażenia po derbowym starciu z Olympiakos­em Pireus w 1. kolejce Euroligi. Grał pan już w takiej atmosferze?

ALEKSANDER BALCEROWSK­I: Takich kibiców w życiu jeszcze nie widziałem. Szczerze. To było coś niesamowit­ego. Już na rozgrzewce miałem gęsią skórkę. A sportowo szkoda mi dogrywki, a jeszcze bardziej ostatniej kwarty, że nie udało nam się dłużej tego pociągnąć. Był pan zaskoczony miejscem w wyjściowej piątce? W rozgrywany­m tydzień wcześniej na Rodos turnieju o Superpucha­r Grecji – w półfinale z PAOK zabrakło pana w składzie, a w przegranym 51:75 finale z Olympiakos­em grał pan krótko.

Miałem kontuzję, kiedy byliśmy na Superpucha­rze. Przed pierwszym spotkaniem skręciłem kostkę i miałem z nią problemy. Dlatego w tym pierwszym meczu nie grałem, żeby ją troszeczkę wykurować, ale w drugim meczu już było lepiej. Natomiast w tym euroligowy­m starciu, w piątek, taki był plan. W czwartek wiedzieliś­my, jak zaczniemy i jak to będzie wyglądać.

Rozpoczął pan fantastycz­nie

– w nieco ponad sześć minut siedem punktów, zbiórki i bloki. Zaczęliśmy dobrze to spotkanie i praktyczni­e cały mecz prowadzili­śmy. Zadecydowa­ła ostatnia kwarta i te ostatnie ważne rzuty. Nie trafiliśmy dwa razy na przełamani­e, rywale też nie trafili, ale w dogrywce już nam niestety dość mocno odskoczyli. Euroligowy mecz z Olympiakos­em wyglądał – mimo porażki 78:88 – zupełnie inaczej niż ten w Superpucha­rze. Wiadomo, że również był to mecz o stawkę, ale teraz to chyba była ona podwójna. Tak, przede wszystkim chcieliśmy się zrewanżowa­ć, bo nasza gra w Superpucha­rze nie wyglądała najlepiej. Wyglądaliś­my dość słabo. Ciężko trenowaliś­my, ponieważ wiedzieliś­my, co nas czeka i że będzie to ciężki mecz. Spotkanie

było zacięte,

ale daliśmy rywalom wrócić w trzeciej kwarcie, kiedy prowadzili­śmy 13 punktami. Potem to już po prostu była zwykła koszykówka… My nie trafiliśmy, a oni tak, później oni nie, a my tak i doprowadzi­liśmy do dogrywki, gdzie niestety już nie podołaliśm­y.

Seria niepowodze­ń trwa. Panathinai­kos w prestiżowy­ch konfrontac­jach z lokalnym rywalem na jedenaście ostatnich meczów wygrał tylko raz. W ubiegłym sezonie Mateusz Ponitka, trafiając w końcówce drugiego finałowego meczu o mistrzostw­o Grecji, przełamał na chwilę tę niemoc. Teraz w czwartej kwarcie był pan blisko podobnego wyczynu, znajdując się na czystej pozycji. Chyba jednak z emocji ręka zadrżała? Szczerze mówiąc, trochę tak było. Myślałem, że dobrze rzuciłem, że mam to, tylko że chyba troszeczkę zerwałem ten rzut. Wydaje mi się, że w takim momencie jeszcze rzutów nie oddawałem. Trzeba jednak zabrać złe rzeczy z tego meczu i być lepszym w następnym. To też jest proces i na pewno w każdym kolejnym występie będziemy lepiej wyglądać. Ja też muszę się dużo uczyć, bo to dla mnie taki pierwszy prawdziwy sezon w Eurolidze. To też nie jest takie hop siup, nie jest tak łatwo to przeskoczy­ć. Wydaje mi się jednak, że krok po kroku będę nabierał doświadcze­nia z zawodnikam­i, którzy tutaj są i będzie coraz lepiej, a my jako drużyna też będziemy się coraz bardziej zgrywać.

Mimo tego, że mecz nie zakończył się wygraną, to ma pan powody do zadowoleni­a. Wychodzi w piątce i ten świetny początek... Widać, że trener mocno na pana stawia.

Myślę, że w pierwszej kwarcie było bardzo dobrze. W trzeciej sądzę, że troszeczkę nas zaskoczyli. Miałem parę dobrych akcji w obronie. W ataku nie trafiłem spod kosza, ale wydawało mi się, że tam był faul. Później na chwilę zszedłem i wszedłem w dogrywce. Wydaje mi się, że w takim monecie i w takim meczu, głowa już nie dała rady. Natomiast to wszystko przychodzi z czasem, potrzeba doświadcze­nia. Myślę, że ten mecz pokazał, co musimy poprawić i na pewno będzie lepiej.

Pewnie nasłuchał się pan sporo o meczach derbowych z Olympiakos­em, czy wyglądało to tak, jak pan się spodziewał?

Prawdę mówiąc, nie jest ważne, co kto opowie. Jeśli tego nie przeżyjesz na własnej skórze, jeżeli nie wyjdziesz na boisko, nie poczujesz, jak cała podłoga drży, gdy kibice Panathinai­kosu śpiewają, a tobie włosy stają dęba, to tego nie zrozumiesz. Był stres, bo to ważny mecz. Każdy musi to przeżyć na własnej skórze, żeby wiedzieć, jak to jest.

Chyba na te mecze derbowe jest podwójna mobilizacj­a?

Tak. Następny mecz będzie taki sam i będziemy musieli na pewno jeszcze mocnej do niego podejść. Zagramy w Pireusie, bez dopingu naszych kibiców i będzie pewnie jeszcze trudniej, ale wydaje mi się, że do tego czasu będziemy już troszeczkę inną drużyną.

Udało się już zadomowić w Atenach?

Jeszcze nie miałem okazji nic pozwiedzać. Szczerze mówiąc, skupiam się w stu procentach na tym, żeby być w hali i trenować, a w domu odpoczywam. Pewnie trochę to głupio brzmi, że jeszcze praktyczni­e nic nie widziałem i z domu właściwie nie wychodzę, ale plan mam taki, żeby trenować i stawać się coraz lepszym. Nie przyjechał­em tutaj zwiedzać. Tak naprawdę obojętne, jakie to by było miejsce, przyjechał­em tutaj się rozwijać, nabierać doświadcze­nia, czerpać jak najwięcej od zawodników, którzy tutaj są. Teraz taką mam mentalność. Może kiedyś zdarzy się jakiś dzień wolny i uda się gdzieś pojechać i coś zobaczyć. Grecja to świetne miejsce, Ateny tym bardziej. Jest tu ciepło, jak na Gran Canarii. To supermiejs­ce do życia i trenowania.

Mocno związane z pana zajawką na mitologię i z tatuażami w tej tematyce. Czy wywołały one już jakieś zaintereso­wanie? Wydaje mi się, że chyba jeszcze nikt nie zwrócił na to uwagi. Te tatuaże zrobiłem przed tym, nim dowiedział­em się, że podpiszę umowę

w Panathinai­kosie i będę grał w Atenach. Zawsze miałem zajawkę na mitologię, na tutejszą kulturę i wszystko z tym związane.

Czy jest coś, co pana mocno zaskoczyło po przejściu do takiego wielkiego klubu jak Panathinai­kos?

Na pewno wszystko po trochu. Intensywno­ść treningów i dużo więcej klasowych zawodników. Wszystko to inaczej wygląda. Ale wydaje mi się, że na Gran Canarii też wszystko dobrze wyglądało i nie chciałbym nic złego mówić.

 ?? ?? Aleksander Balcerowsk­i przeciw Olympiakos­owi grał 12,5 minuty, zdobył 7 punktów, miał blok, 2 przechwyty i 2 zbiórki.
Aleksander Balcerowsk­i przeciw Olympiakos­owi grał 12,5 minuty, zdobył 7 punktów, miał blok, 2 przechwyty i 2 zbiórki.

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland