Pokorny arogant
Max Verstappen po raz trzeci mistrzem świata! W niedzielę w Grand Prix Kataru zajął pierwsze miejsce.
Potrafi zachować się prostacko, arogancko czy wręcz chamsko. George’a Russella zwymyślał od „fiutogłowów” po walce na łokcie w Azerbejdżanie. Rok temu w Brazylii nie oddał szóstej pozycji na mecie koledze z ekipy, choć drugi tytuł miał już w kieszeni, podczas gdy Sergio Perez – który wcześniej mu pomagał – walczył o wicemistrzostwo świata. W tym samym miejscu cztery lata wcześniej rzucił się z rękami na Estebana Ocona po kolizji, której mógł uniknąć, a która kosztowała go zwycięstwo. Nie ukrywa, że uważa się za najlepszego, a jednak...
Wystarczało szóste miejsce
W tym wszystkim zadziwiają pokłady pokory Verstappena. – Wiem, że to mistrzostwo może być ostatnie i że więcej mogę nie dostać do dyspozycji takiego bolidu. W Formule 1 jest wielu wspaniałych kierowców, którzy nie mają takiego szczęścia – powtarzał po zdobyciu obu pierwszych tytułów mistrza świata. – Ten jest najlepszy – przyznał po zgarnięciu trzeciego. – Pierwszy był najbardziej emocjonalny, bo spełniło się moje marzenie w F1, ale ten rok jest z pewnością najlepszy w moim wykonaniu. Pobiłem rekord zwycięstw z rzędu. Tegoroczny bolid sprawował się rewelacyjnie. Z tego tytułu jestem najbardziej dumny, bo byliśmy niezawodni – dodał Holender.
Trzecie mistrzostwo świata już od dłuższego czasu było pewne. Dysponując tak świetną maszyną, będąc u szczytu formy, Max potrzebował ledwie 3 z 34 dostępnych w ten weekend punktów, aby zgarnąć mistrzostwo sprzed nosa kolegi z Red Bulla. W udziwnionym formacie, gdy kwalifikacje odbyły się w piątek, a punktowało się już w sobotnim sprincie, Holendrowi wystarczyłoby szóste miejsce ma finiszu. Szóste miejsce w sezonie, w którym nigdy nie dojechał do mety na pozycji niższej niż piąta. I to tylko raz, w Singapurze. Poza tym wszystkie wyścigi i sprinty kończył w pierwszej trójce! Także w sobotę zgarnął siedem punktów za zajęcie drugiej pozycji i kolejne mistrzostwo – sześć wyścigów przed zakończeniem sezonu! W praktyce nie musiał nawet dojechać do końca. Gdy po kolizji na 12. okrążeniu z rywalizacji odpadł jego ostatni, już tylko teoretyczny rywal – Perez, Holender mógł świętować mistrzostwo świata. Tymczasem pierwsze zwycięstwo w Formule 1 w niezwykle dramatycznym wyścigu odniósł superzdolny junior Mclarena Oscar Piastri. – To mnie boli. Popełniałem wiele błędów, a on nie. Wykonał lepszą robotę. Chylę czoła – przyznał trzeci na mecie kolega z zespołu Australijczyka Lando Norris, który w F1 startuje od 2019 roku, ale wyścigu jeszcze nie wygrał.
Nawet Hamilton oddał hołd
To był jednak dzień Verstappena, nowego trzykrotnego mistrza świata, który pod tym względem zrównał się z takimi legendami, jak Ayrton Senna, Niki Lauda czy Jackie Stewart. Takich osiągnięć nie potrafi negować nawet jego największy przeciwnik, którego wyraźnie boli pasmo sukcesów Holendra. W tym roku cierpkimi uwagami po wielokroć próbował dyskredytować osiągnięcia Maxa, ale w Katarze Lewis Hamilton przyznał: – Zasłużył na swoją pozycję. Wykonał niesamowitą robotę ze sprzętem, który ma do dyspozycji. On i jego team byli fenomenalni w tym roku. Bezbłędni. Podnieśli wszystkim poprzeczkę i my jako zespół musimy to uznać i zobaczyć, w jakich obszarach sami powinniśmy się poprawić, aby móc im dorównać i z nimi walczyć. Mam nadzieję, że kiedyś będzie to możliwe. Że zepchniemy ich do defensywy, ale teraz oni mogą się cieszyć z tej chwili. Zapracowali na to – dodał siedmiokrotny mistrz świata. Hamilton jest tym, który z uporem maniaka największe zasługi przypisuje maszynie Verstappena. Wielokrotnie podkreślał, jak wielką przewagę ma ekipa Holendra, nawołując nawet FIA do spowolnienia Red Bulla poprzez zmianę przepisów. Austriacka stajnia pobiła i potężnie wyśrubowała stary rekord Mclarena, którego kierowcy – Alain Prost i Ayrton Senna – w 1988 roku wygrali 11 wyścigów z rzędu. W tym sezonie Perez i Verstappen wygrali 14 pierwszych wyścigów sezonu! Po dodaniu zeszłorocznego GP Abu Zabi wyszedł rekord 15 zwycięstw z rzędu! W 13 z nich triumfował właśnie Max, w tym w 10 z rzędu, czym i Holender ustanowił nowy rekord, pokonując Sebastiana Vettela.
Motosport ma w genach
Od samego początku było widać, że będzie wyjątkowy. Syn byłego kierowcy Formuły 1, chowany wyjątkowo twardą ręką po raz pierwszy zasiadł w gokarcie, mając cztery lata. Powszechnie wiadomo, że na torze był przez Josa Verstappena bardziej tresowany niż trenowany, ale dziś nie ma cienia pretensji do ojca. Przeciwnie. Jest mu bardzo wdzięczny i podkreśla, że nigdy nie był zmuszany do jazdy. Wyścigi pokochał od pierwszego wejrzenia, choć był też skazany na ściganie. Oprócz ogromnego talentu i najlepszego z możliwych trenerów od najmłodszych lat miał wielki zapał do pracy. Motosport ma w genach. Nawet jego matka ścigała się na gokartach i była w tym bardzo dobra.
Do Formuły 1 wszedł w 2015 roku, mając ledwie 17 lat, niemal prosto z kartingu. Miał za sobą ledwie rok startów w juniorskiej Formule 3, co budziło obawy doświadczonych zawodników F1. Potem krytykowali jego bezkompromisową jazdę, a szczególnie brutalne blokowanie rywali przy obronie pozycji. Max popełnił niejeden błąd, ale od początku błyszczały też jego niesamowity talent i prędkość. Reszta była kwestią czasu. Gdy w trakcie sezonu 2016 awansował z juniorskiej ekipy Toro Rosso do Red Bulla, wygrał swój pierwszy wyścig w zespole czołówki, GP Hiszpanii, i został najmłodszym w historii zwycięzcą wyścigu Formuły 1. – Nie ekscytuję się, oglądając wyścigi, ale wtedy miałem gęsią skórkę – przyznał z podziwem Robert Kubica, dziewiąty najmłodszy zwycięzca wyścigu F1. W niedzielnym wyścigu w Katarze Verstappen potwierdził klasę. Prowadził od startu do mety i odniósł czternaste w tym sezonie zwycięstwo w mistrzostwach świata. Zawodów nie ukończył Brytyjczyk Lewis Hamilton z Mercedesa. Siedmiokrotny mistrz świata na pierwszym okrążeniu miał kolizję z partnerem z zespołu Brytyjczykiem George’em Russellem i odpadł z rywalizacji. Yuki Tsunoda i Liam Lawson z Alpha Tauri tym razem daleko.