FUTBOL CIĄGNIE NA TRAMADOLU
Wszystkie strony gazety nie mogą czekać do północy, niektóre trzeba wypuścić wcześniej. Piszę więc to, nie znając wyniku meczu z Wyspami Owczymi, nie mając pojęcia, jak zaprezentowała się kadra pod nowym przywództwem. Chciałbym, aby się zmieniła także pod względem składu, ale nie wiem, na kogo postawi Michał Probierz. Wiem za to, kto nie zagra, bo zdrowie mu na to nie pozwoliło. I wiem, że nieobecności z tego powodu będzie wiele we wszystkich drużynach, nawet o wiele więcej niż w polskiej. Dla przykładu: w kadrze Holandii, którą czeka arcyważny mecz z Francją, zabraknie: de Jonga, Timbera, de Ligta, Gakpo, Depaya, Koopmeinersa, Langa, Botmana, Malacii, Berghuisa. Ronald Koeman, by sklecić skład, musiał sięgnąć po siedmiu ludzi, którzy nie zagrali w reprezentacji żadnego meczu. W innych zespołach jest podobnie. Skąd taki masowy „pomór” zaledwie po dwóch miesiącach od rozpoczęcia sezonu?
Aż się wierzyć nie chce – z przemęczenia. Tak, przeładowany do granic wytrzymałości zawodników terminarz w ostatnich dniach zmusza drużyny do grania co kilka dni. Mniej więcej od połowy sierpnia setki piłkarzy rozegrało już po jedenaście spotkań w klubach i cztery w kadrach narodowych. W Hiszpanii na przykład „czarny dzień” nastąpił, gdy ósmą kolejkę Laligi trzeba było wepchnąć w środek tygodnia. W każdym meczu co najmniej jeden kontuzjowany zawodnik musiał opuścić boisko. To nieszczęście dotknęło 19 piłkarzy z 13 drużyn. – Kalendarz jest brutalny. Organizm ma swoje ograniczenia, dziś odmówił posłuszeństwa po 70 minutach – powiedział jeden z nich, stoper Realu Sociedad i reprezentacji Hiszpanii Robin Le Normand. Do 8. kolejki w zespołach Laligi zarejestrowano 134 kontuzje, którym uległo 119 graczy. A z tych 134 urazów aż 90 było mięśniowych lub na tle przeciążeniowym. Zaraz po tym „czarnym dniu” była następna kolejka z nowymi kontuzjami i od razu Liga Mistrzów z kolejnymi.
Jedną z ofiar był wtedy Robert Lewandowski, co wykluczyło go z występów w reprezentacji Polski. Kapitan naszej kadry akurat dostał kopniaka, ale proporcja urazów mięśniowych, naciągnięć i zerwań więzadeł ciągle wzrasta – jest ich ponad dwa razy więcej niż efektów brutalnej gry rywali. Przyczyną tej fali kontuzji jest nie tylko nadmiar meczów. W okresie przygotowawczym do sezonu i na jego początku jest o wiele więcej treningów, bo trzeba zgrać nowych zawodników i przygotować nowe warianty gry. Wydaje nam się, że piłkarz ma fajne życie – zagra w sobotę, nawet w środę, znów w sobotę, a poza tym popisze sobie na X, wrzuci fotki na Instagram, wybierze nowy model auta, poszaleje w jakimś klubie, zerwie ze swoją partnerką albo pozna nową. A to nie tak, są codzienne zajęcia, jeszcze bardziej wyczerpujące niż mecze. Zajrzyjmy do Getafe trenera Bordalasa – ponad 280 treningów w sezonie! Dwugodzinnych na boisku, do tego wyrównawcze, w hali, na siłowni, w basenie i na piasku, z piłką i biegowe.
A wszyscy dokładają mecze. Będzie ich więcej w Lidze Mistrzów, klubowych mistrzostwach świata, w krajowych superpucharach, mistrzostwach świata i Europy. – Piłkarze padają i będą padać, bo przedstawienie musi trwać. To przegrana bitwa, dopóki gracze nie wstaną i nie powiedzą: „Nie gramy” – narzekał Guardiola, gdy na początku sezonu stracił De Bruyne na cztery miesiące. Jeszcze się nie buntują, masowo, w hurtowych ilościach łykają tramadol. Ten właśnie lek przeciwbólowy był przebojem ostatnich mistrzostw świata. W każdym meczu mundialu, aż do zwycięskiego finału, zażywał go Lautaro Martinez i mnóstwo innych piłkarzy. Mają tego zabronić w przyszłym roku, może wtedy piłkarze się zbuntują?