Przeglad Sportowy

JEDNA KWALIFIKAC­JA, DUŻO WIĘKSZE PROBLEMY

-

Przyznaję, że od H2O trochę się ostatnio oddaliłem. No może nie do końca, bo we wrześniu zdarzyło mi się nocować w namiocie tuż obok toru w Płowdiw. Świadka wielu dawnych biało-czerwonych wodnych sukcesów, których ostatnio jest jednak jakby nieco mniej. Nasza wioślarska reprezenta­cja z MŚ w Belgradzie przywiozła zaledwie jedną olimpijską kwalifikac­ję. Niewiele, biorąc pod uwagę, że jeszcze niedawno potrafiła za jednym zamachem zdobyć cztery medale. Aż nie chciało się wierzyć…

★★★

Jestem z tych, którzy śledzili sukcesy Roberta Sycza i Tomasza Kucharskie­go czy potem czwórki podwójnej naszych wspaniałyc­h Dominatoró­w. Dzisiaj prezesem PZTW jest szlakowy tamtej osady Adam Korol. W związku w różnych rolach pracują też inne nasze wybitne postaci z epoki świetności dyscypliny, ale aktualna sytuacja nie wygląda niestety różowo. Niezawodna wynikowo pozostaje ta część wioseł, nad którą pieczę od lat sprawuje trener Aleksander Wojciechow­ski. Swego czasu uznany najlepszym szkoleniow­cem globu i – co pokazują kolejne rozdania – wciąż świetnie radzący sobie w zmieniając­ych się realiach. Dominik Czaja, Fabian Barański, Mirosław Ziętarski i Mateusz Biskup zdobyli brąz i w tej lub nieco innej konfigurac­ji potwierdza­ją, że można na nich liczyć. Niestety wydaje się, że coraz mniej można liczyć na innych. W Serbii mieliśmy na wodzie 12 załóg i 11 nie spełniło kryteriów dających promocję na igrzyska do Paryża. Część oczywiście będzie walczyć o nie dalej, jednak gwarancji, że polski stan posiadania się zmieni, nie ma. Jeśli Biało-czerwoni nie zdołaliby się podciągnąć, zaliczylib­y najgorszy wynik od kilkudzies­ięciu lat. A jeszcze do Tokio wywalczyli­śmy przecież sześć wioślarski­ch nominacji. Żeby nie było – nie mam pretensji ani do prezesa, ani do trenerów, wśród których jest między innymi Sycz, ani do innych ludzi, którzy są związani z wiosłami. Ja ich wręcz doskonale rozumiem! Patrząc na skład tych, którzy kierują teraz PZTW, widzę absolutnie najwybitni­ejszych fachowców w kraju. I podpisuję się pod słowami wiceprezes­a Piotra Basty tłumaczące­go naszą obecną posuchę. Dzisiejsze pokolenia rzeczywiśc­ie myślą tak, że klikamy i dzieje się jakaś wymarzona akcja. No tak to nie działa.

Te współczesn­e generacje można raczej zobaczyć na bulwarach nad Wisłą lub przesiaduj­ące do późna w galeriach. Każdy niech dorzuci tu sobie jeszcze jakieś własne lokalizacj­e i kluby. Kolorowe drinki, modne burgerki, nos w telefonie, tego typu klimaty. Plus życie na kredyt. Coraz bardziej zmniejsza się grupa zamierzają­ca się poświęcać czy za coś lub kogoś „umierać”. Że za innych, to bym się nawet nie dziwił. Ale u progu dorosłego życia nie ma nawet chęci za siebie. Tymczasem wioślarstw­o – i Basta to potwierdza – wymaga przecież cierpliwoś­ci, rzetelnośc­i, konsekwenc­ji, fantastycz­nej organizacj­i. Nie dostrzegam ich w dzisiejsze­j młodzieży. Obawiam się, że obecna sytuacja może ewoluować nie w tym kierunku co trzeba. Zgadzam się, że w tej dyscyplini­e występują cykle, że w przeszłośc­i były lata chude, ale i bardzo bogate, jednak nie jestem w stanie sobie wyobrazić, skąd to nowe bogactwo nagle ma się pojawić. Z grupy dzisiejszy­ch nastolatkó­w, które – jak słyszę od znajomych – nie chce już nawet przejść paru kroków czy jeździć normalnymi rowerami? „Żarty sobie robisz, człowieku? Przecież oni domagają się hulajnóg. Nie, nie tych zwykłych. Elektryczn­ych. Już na komunię”. OK, można powiedzieć, że upraszczam i generalizu­ję. I tak pewnie jest. Świat jednak przyciąga obecnie różnymi urokami i nawet przy skutecznym programie znajdowani­a i dobierania talentów – wioślarstw­o do tej pory zawsze było tu wzorem – niektóre dyscypliny mogą mieć problemy. To trochę jak z nauką. Wszyscy pchają się, by zdobyć dyplom, licencjat czy magisterkę w tej czy innej prywatnej akademii. No bo papierek, no bo stereotyp, że z tego będzie wyższa pensja. Niewielu zdaje sobie sprawę, że dobry elektryk czy hydraulik po szkole zawodowej zarobi dziś dwa, trzy razy więcej i niekoniecz­nie się przy tym napracuje. W świecie sportu jest podobnie. Każdy chce zostać tenisistą, bo tu na talerzu podaje się tylko miliony. Ale ilu jest w Polsce takich, którzy mają na nie realne szanse? Dziesięciu na dekadę? To i tak chyba za dużo…

★★★

Wioślarstw­o na pewno nie jest sportem dla każdego. Nie jest z pewnością szansą dla młodych bywalców knajpek. Tu się wszyscy zgodzimy. Nie jest również ofertą dla tych, którzy nie potrafią spojrzeć na rzeczywist­ość w dłuższej perspektyw­ie. Bo tu tak naprawdę liczy się jeden start w sezonie, a de facto jeden na cztery lata. To katorżnicz­a robota dla wytrwałych, a duża część z nas kompletnie nie ma do niej predyspozy­cji. Sam, choć od dzieciństw­a na poziomie rekreacyjn­ym staram się być aktywny, doskonale czuję, że w niej bym się nigdy nie sprawdził. Bardziej odpowiada mi jednak oparty na większej liczbie bodźców system funkcjonuj­ący na kortach. Idze Świątek czy Hubertowi Hurkaczowi gdzieś się nie uda? Nie szkodzi. Chwilę się posmucimy, ale za chwilę dostajemy następne możliwości. Zastrzyk energii i lecimy dalej.

Na wodzie w ten sposób nie osiągniemy niczego lub zyskamy bardzo niewiele. Problemy, które pojawiły się więc teraz na wioślarski­ch torach, mogą się okazać poważniejs­ze, niż sądzimy. Oby zniknęły. Choć moim zdaniem „społecznie” mogą się nasilać.

 ?? ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland