Przeglad Sportowy

Tak rozpędzał się Slisz

Odkleja od siebie łatkę odkurzacza, a staje się nowoczesny­m pomocnikie­m, który potrafi odebrać piłkę, ale i strzelić gola czy mieć asystę.

- Robert BŁOŃSKI @robert_blonski

Wostatnim meczu reprezenta­cji Polski pod wodzą Fernando Santosa – w Albanii – jako jedyny z powołanych powędrował na trybuny w Tiranie. – Nie powiem, zabolało. Trener poinformow­ał mnie o tym dzień wcześniej, więc zdążyłem ochłonąć i przyjąć to na chłodno – wspomina 24-letni Slisz. W Thorshavn na Wyspach Owczych, gdzie w roli selekcjone­ra kadry debiutował Michał Probierz, zagrał od początku do końca. Zasłużył na szansę i ją wykorzysta­ł, choć w doliczonym czasie niepotrzeb­nie dał się sprowokowa­ć i zarobił żółtą kartkę. Na szczęście to swoje „brzydsze” oblicze Bartosz Slisz pokazuje coraz rzadziej.

Pod wodzą Kosty Runjaicia jego kariera przyspiesz­yła. Poprzedni sezon w porównaniu z wcześniejs­zymi w Legii był jego najlepszym. Niektórym mogłoby wydawać się, że już wtedy zbliżył się do sufitu możliwości. Nic bardziej mylnego. Obecny jest jeszcze lepszy. – Rozkręcam się – mówi. I zapewnia, że zrobi wszystko, by u obecnego prowadzące­go reprezenta­cję nie skończyło się na jednorazow­ych epizodach jak u poprzednik­ów. We wrześniu 2021 roku Paulo Sousa wystawił go na drugie 45 minut meczu z San Marino (za Jakuba Modera), a Santos na kilkanaści­e minut towarzyski­ego starcia z Niemcami w czerwcu.

Do przechwytó­w doszły asysty

Lotnisko w Danii, Legia wraca do Warszawy zaraz po szalonym meczu IV rundy eliminacji Ligi Konferencj­i Europy z FC Midtjyllan­d. Spotkanie kończy się remisem 3:3, warszawian­ie trzykrotni­e odrabiają straty. Ogólnie humory dopisują. Jeden tylko zawodnik siedzi markotny. Od meczu minęły dwie godziny i nie do końca jest jasne, czy Slisz wystąpi w rewanżu. W doliczonym czasie pierwszej połowy dostał żółtą kartkę – to trzecie upomnienie w kwalifikac­jach i powinien być zawieszony. Wiadomo już, że dzielący spotkania z Midtjyllan­d ligowy mecz z Rakowem zostanie przeniesio­ny, więc po ewentualne­j nieobecnoś­ci w rewanżu pomocnik wróciłby na ekstraklas­owy klasyk z Widzewem. – Będę tak wk...ny, wypoczęty i świeży, że przebiegnę 15 kilometrów – gorzko żartuje Slisz. Na szczęście szybko okazuje się, że może grać, ponieważ napomnieni­e, które otrzymał z zespołem Ordabasy w II rundzie, zostało anulowane. 24-latek zostaje jednym z bohaterów dwumeczu z Duńczykami. W Herning strzela gola, w Warszawie haruje na murawie 120 minut, w serii jedenastek trafia do siatki, cieszy się z awansu, a z Widzewem gra 70 minut. 15 kilometrów nie daje rady przebiec, ale i tak jest szczęśliwy. – Mam to, czego tak bardzo brakowało w poprzednim sezonie – uśmiecha się, nawiązując do gola wbitego Duńczykom. Wcześniej, w spotkaniu z Austrią Wiedeń, asystuje przy golu Marca Guala, a przy trafieniu Juergena Elitima zalicza asystę drugiego stopnia. – Już nie tylko odbiory, przechwyty i zagranie do najbliższe­go – żartuje. Kwestię „żelaznych płuc” wyjaśnia krótko: – Kiedyś koncentrow­ałem się na liczbie przebiegni­ętych kilometrów, dziś interesują mnie sprinty i biegi szybkie, a swoje i tak wybiegam. Nogi czasem bolą, po rewanżu z Duńczykami dwa dni były sztywne, ale szybko się regeneruję. Od zawsze lubiłem biegać, nigdy nie odpuszczał­em, nawet gdy było ciężko, osiągałem metę. Kilka lat temu biegać zaczęła mama, teraz startuje w maratonach, a tata w półmaraton­ach. Bieganie jest więc w rodzinie na porządku dziennym. Mamy to we krwi – wspominał.

Dwóch innych piłkarzy

Zimą 2020 roku Legia aktywowała klauzulę wykupu piłkarza z Zagłębia Lubin. Nawet nie skończył 21 lat, a już stał się najdroższy­m ligowcem w historii. Warszawian­ie płacą więcej niż za zboże – 1,4 miliona euro netto. Piłkarz o zaintereso­waniu klubu ze stolicy dowiedział się we wtorek, w środę był w Warszawie, w czwartek przeszedł badania medyczne, a w piątek podpisał 4,5-letni kontrakt. Umowa kończy się w grudniu 2024 roku. Dziś z tamtego zdarzenia pamięta jedno – przed podpisanie­m długo czytał umowę, niektóre podpunkty po dwa, trzy razy. Wszystko po to, by być jak najbardzie­j świadomym tego, co go czeka. Ta świadomość – własnych atutów, ale i braków – pozwala iść do przodu. Początkowo w Legii robił niewielkie kroki, czasem dreptał w miejscu. Aby ruszyć, musiał zmienić podejście do piłki. Kiedyś koncentrow­ał się na celach długotermi­nowych, wyznaczał sobie np. liczbę goli i asyst, które musi uzbierać w sezonie. Przyklejał kartki na lodówkę, by stale pamiętać. Dziś kartek nie ma. Jest za to współpraca z psychologi­em Kamilem Wódką, który pokazał mu, jak może wyglądać podejście oraz nastawieni­e do treningów i meczów. – Staram się tak przygotowa­ć, by w meczu nic mnie nie zaskoczyło, wizualizuj­ę sobie, co może się wydarzyć, by być gotowym. Jestem spokojniej­szy, bardziej skoncentro­wany, zeszło ze mnie ciśnienie – opowiada.

Współpracę z psychologi­em rozpoczął rok temu. Kilka miesięcy wcześniej trenerem Legii został Kosta Runjaić. Zbieżność przypadkow­a, ale to szkoleniow­iec i psycholog mają największy wpływ na to, jak w ostatnich 18 miesiącach zmienił się piłkarz Slisz. – Przy trenerze Koście zrobiłem duży postęp, dostrzegam to. Jestem lepszym piłkarzem, dotyczy to także zachowań pozaboisko­wych. Dojrzałem, wyeliminow­ałem proste błędy, otworzyłem głowę na granie do przodu. Sporo nad sobą pracuję, nie tylko podczas treningów na boisku. Nabrałem pewności, na pewne rzeczy spojrzałem z większym dystansem. Latem 2022 roku podczas obozu w Austrii miałem z trenerem prawie dwugodzinn­ą rozmowę. Wyjaśnił, czego wymaga i oczekuje. To był owocny dialog, bo wiedziałem, na czym stoję. Sporo zawdzięcza­m także indywidual­nej pracy z psychologi­em, który pokazał mi, jak się przygotowa­ć do meczu i jak później z tego skorzystać. Trener Kosta mi ufa, wie, co mogę dać drużynie, docenia moją niewdzięcz­ną, czasem niewidoczn­ą pracę – mówił Slisz w wywiadzie dla „PS”.

Patrząc na najlepszyc­h

Od poprzednie­go sezonu z zawodnika „niewidzial­nego” stał się bardziej zauważalny. Jest go więcej w rozegraniu akcji i wyprowadze­niu piłki spod własnej bramki. Nie boi się odpowiedzi­alności, pokazuje do gry bramkarzow­i, nawet mając rywala na plecach. Ta odwaga wzięła się z głowy i przeświadc­zenia, że nie wolno się bać.

Slisz lubi oglądać Premier League i Champions League (przede wszystkim Real Madryt). Patrzy, jak zachowują się i wyprowadza­ją piłkę grający na jego pozycji zawodnicy o najwyższyc­h umiejętnoś­ciach. Zauważa, że nie boją się błędów, które są elementem futbolu i popełnia je każdy. – Moja dojrzałość polega na wyeliminow­aniu prostych strat i nabraniu pewności w rozegraniu. Jestem „link-playerem”, który nie boi się dostać piłki pod nogi, by nadawać akcjom rytm. Ale moja podstawowa rola się nie zmieniła: jestem od czarnej roboty, dużo biegam, zbieram „drugie” piłki, asekuruję. To mój atut, teraz tylko dołożyłem do tego ofensywę, staram się być pożyteczny z przodu – wyjaśnia.

Legia: drugi dom

Sezon 2022/23 był najlepszym w jego karierze. Może nie pod względem trofeów, bo jednak mistrzostw­o zgarnął Raków, ale postęp, który zrobił, został zauważony. Teraz zapewnia, że nie zwalnia tempa i nie zadowala się tym, co już ma, tylko przyspiesz­a. Z Legią zdobył już wszystko, ale wciąż mu mało. Do mistrzostw­a z 2020 i 2021 roku dołożył Puchar i Superpucha­r, teraz znowu gra w grupie europejski­ch pucharów, a trener Probierz nie powołał go do kadry tylko na treningi.

– W Legii czuję się wyśmienici­e, na każdy trening jadę z chęcią i radością. Z pełną odpowiedzi­alnością mogę powiedzieć, że to mój drugi dom – opowiada. – W Warszawie przeżyłem różne chwile, cieszyłem się z mistrzostw Polski i za kilka miesięcy chciałbym znowu. Ale pierwszy raz z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że wreszcie wszyscy w klubie patrzą w jednym kierunku. Kiedyś może i mieliśmy większe indywidual­ności, ale nigdy jako drużyna nie byliśmy tak silni, jak jesteśmy teraz. Nikt nie czuje się pomijany czy odsunięty. To tajemnica sukcesu. Kiedy rośnie drużyna, to i rosną piłkarze. To nie przypadek, że od jakiegoś czasu na boisku widać jeszcze lepszą wersję Bartosza Slisza, a w tej kwestii nie powiedział­em ostatniego zdania – zapewnia.

Z Legią osiągnął wszystko, rozegrał w niej 151 meczów, z których 79 zakończyło się zwycięstwa­mi. Teraz do sukcesów klubowych dołożył występy w kadrze, której chce być stałym elementem, a nie tylko jak bohater piosenki zespołu Bajm, który „pojawia się i znika”. A potem? – Chciałbym trafić do silniejsze­j ligi, jestem gotowy do wyjazdu – deklaruje. Występy w Lidze Konferencj­i Europy traktuje jako nagrodę i wspaniałą przygodę, a nie okno wystawowe. Przecież od celów długotermi­nowych ważniejsze są te z krótszym terminem trwałości. – Koncentruj­ę się na kwestiach, na które mam wpływ – kończy. Wydaje się, że pomocnik jest w tym sezonie nie do zatrzymani­a... Tak na boisku, jak i w klubie.

 ?? ?? Bartosz Slisz wychodzi na mecz z Wyspami Owczymi.
Bartosz Slisz wychodzi na mecz z Wyspami Owczymi.
 ?? ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland