O co grają w Puławach?
Po świetnym początku sezonu, który rozbudził nadzieje na awans, Wisła wpadła w pierwszy kryzys.
Puławianie, korzystając z okazji, że pierwsze cztery mecze sezonu rozegrali w roli gospodarza, rewelacyjnie weszli w rozgrywki. Po czterech kolejkach z dziesięcioma punktami Wisła zajmowała nawet pozycję lidera i co bardziej optymistyczni kibice rozmarzyli się, że może tym razem drużyna skutecznie powalczy o powrót na zaplecze PKO BP Ekstraklasy. W poprzednim sezonie odpadła bowiem dopiero po barażu ze Stomilem Olsztyn (1:3). Mecze wyjazdowe zweryfikowały jednak będącą w przebudowie drużynę, a i u siebie o punkty nie było już tak łatwo. W piątek puławianie doznali druzgocącej porażki ze Skrą 1:4. O czym realnie marzą w Puławach?
Trener z wizją
Drużynę przed sezonem powierzono uzdolnionemu szkoleniowcowi młodego pokolenia Michałowi Pirosowi, który wcześniej prowadził Iii-ligową Legionovię. Zasłynął tym, że jak na tak niski poziom rozgrywkowy wdrożył niezwykle profesjonalny system pracy. Zawodnikom zakupił system monitorowania GPS i gotował obiady wedle specjalistycznej diety. To z jego inicjatywy zreformowana została klubowa akademia. Wyremontowany został także klubowy budynek. W pracy z drużyną wprowadził zaawansowaną taktykę, a obecnie kontynuuje to na poziomie centralnym z Wisłą. Po meczu w Częstochowie przyznał nam jednak, że przed drużyną nie został postawiony żaden konkretny cel. – Dobre wejście w sezon nie sprawiło, że w klubie od razu zaczęliśmy budować narrację w kierunku awansu. Takie słowa na pewno nie padły ani z moich ust jako trenera, ani zarządu. Gdy podejmowałem pracę w klubie, nie było rozmów w kontekście awansu, baraży czy nawet utrzymania. Po prostu ta drużyna ma zrobić jak najlepszy wynik w rundzie jesiennej, a wtedy zimą będziemy zastanawiali się, co dalej. Miejsce w tabeli i różnice punktowe zdeterminują, jakie będą ruchy wewnętrzne w drużynie – odpowiedział, gdy zapytaliśmy, o co zagra w tym sezonie klub z Puław.
Dla Wisły obecny sezon jest trzecim z rzędu w II lidze, wcześniejsze trzy spędzili na czwartym szczeblu rozgrywek, ale w klubie doskonale pamiętają grę na zapleczu Ekstraklasy w sezonie 2016/2017 i nie ukrywają, że planują tam wrócić. – W tym sezonie chcielibyśmy podobnie jak w poprzednim zagrać w barażach. One nam jeszcze nie uciekły i będziemy do nich dążyć – mówi Piotr Włodarczyk z zarządu puławskiego klubu, którego oczekiwania nieco rozmijają się z oceną szkoleniowca. Jednocześnie jest świadomy, że obecny zespół znajduje się w mocnej przebudowie. – To właściwie nowa drużyna. Z poprzedniego sezonu pozostał jedynie trzon. Gramy w kratkę, szczególnie na wyjazdach mamy problemy, ale na pewno nasze możliwości są większe. Jesteśmy na dorobku. Z pewnością nie powiedzieliśmy jeszcze ostatniego słowa – dodaje.
Chcą naśladować Skrę?
Trener Piros również jest świadomy, jaką kadrą obecnie dysponuje. – Musimy skupić się na ustabilizowaniu naszej formy. Zdarzały nam się mecze, gdy graliśmy bardzo dobrze, ale nie zawsze potrafiliśmy to przełożyć na punkty – powiedział po meczu ze Skrą, komplementując jednocześnie grę gospodarzy. – W Częstochowie nic nam się nie zgadzało. Ten mecz to była dobra lekcja futbolu ze strony gospodarzy. Tak pojmuję funkcjonowanie piłki i tak działała moja drużyna, którą prowadziłem przez ostatnie trzy lata. Ważna jest powtarzalność w rozumieniu gry. Miło patrzyło się na Skrę. Dopóki będę w Puławach, chcę dążyć, aby mój zespół robił progres właśnie w tym kierunku. Lubelszczyzna to region dość ubogi piłkarsko. Próżno szukać tam przedstawiciela Ekstraklasy. Na poziomie I ligi występują Górnik Łęczna oraz Motor Lublin, a Wisła jest trzecią siłą województwa. Ogromnym kapitałem klubu jest sponsor strategiczny, bez którego myślenie o poważnej piłce nie byłoby możliwe. – Lublin jest nieporównywalnie większym miastem i Motorowi jest dużo łatwiej na każdej płaszczyźnie. Na szczęście Grupa Azoty nas nie opuszcza. Mamy nadzieję odwdzięczyć się dobrą grą i wynikami – mówi członek zarządu puławskiego klubu.
Puławy na krajowej arenie bardziej znane są z piłki ręcznej niż nożnej. Szczypiorniści Wisły od lat występują w najwyższej klasie rozgrywkowej, należąc do krajowej czołówki. – Pół na pół oceniłbym zainteresowanie obiema dyscyplinami w naszym mieście. Z tego, co zauważyłem, ci sami kibice w dużym stopniu chodzą zarówno na piłkę ręczną, jak i nasze mecze. Niekiedy spotkania niestety się pokrywają i od razu widać to na trybunach, że kibiców jest mniej na obu obiektach – ocenia Piotr Włodarczyk.
Warunki się poprawią
Podczas meczu ze Skrą atutem gospodarzy z pewnością była sztuczna nawierzchnia. Michał Piros nie szukał jednak w tym przyczyn porażki, przyznając jednocześnie, że w rundzie wiosennej jego drużyna będzie miała większe możliwości przygotowań do spotkań na podobnej nawierzchni. – Zimą wymieniona zostanie murawa na boisku ze sztuczną nawierzchnią. Będzie jedną z trzech najlepszych w Polsce tego typu. Teraz jedyne, co mogliśmy zrobić, to po drodze do Częstochowy wynająć boisko w Bełchatowie, gdzie przeprowadziliśmy jedną jednostkę treningową. Sztuczna nawierzchnia charakteryzuje się inną dynamiką ruchu. My byliśmy jednak w tym meczu słabsi w każdym elemencie – przyznał po spotkaniu. W następnej serii spotkań Wisła podejmować będzie u siebie Radunię Stężyca.