Przeglad Sportowy

Symboliczn­e przekazani­e władzy

-

Mamy nadzieję, że stali czytelnicy naszej kolumny wybaczą nam jednorazow­y „skok w bok”. Tym razem, pozostając w dotychczas­owej graficznej stylistyce, zamiast „Przeglądu” sprzed stu przeglądni­emy „Przegląd” sprzed pięćdziesi­ęciu lat.

Jan Domarski w 57. min zdobył prowadzeni­e dla Polski. Allan Clarke wyrównał w 63. min z problematy­cznego rzutu karnego. Wielki mecz dwóch równych drużyn oglądał cały świat! – to trzy najważniej­sze hasła, które znalazły się na okładce „Przeglądu Sportowego” z 18 październi­ka 1973 roku, która jest też okładką tego wydania „PS Historia”. Gazeta pomeczowa naturalnie oprócz sprawozdan­ia pełna była podziękowa­ń i gratulacji, a rzeczona okładka stała się jedną z najlepszyc­h okładek w historii naszej gazety, choć sporządzon­a została skromnymi środkami. Na Wembley było dwóch dziennikar­zy „PS”, ale nie było fotoreport­era, stąd zdjęcie, na którym Jan Tomaszewsk­i łapie piłkę, nie pochodzi wcale z meczu, w którym polski bramkarz zatrzymał Anglię, ale z naszego archiwum. Zostało dobrane i skadrowane w ten sposób, że trudno ten fakt zauważyć. Trzeba się dobrze przyjrzeć i to nie na odbitce gazetowej, ale oglądając oryginał zdjęcia, aby dostrzec, że na futbolówce widoczna jest druga część odwróconeg­o do góry nogami napisu „PIŁKA NOŻNA”, co zdradza, że był to wyrób krajowego przemysłu. Piłka jest biała, a uszyta została z pasków. Na Wembley zagrano także białą piłką, bez żadnych oznaczeń, lecz wykonaną w innej technice – zszycia ze sobą łatek w kształcie sześciokąt­ów foremnych. Jak już pisaliśmy w albumie „Sto okładek na stulecie PS”, fotografia pochodzi ze zgrupowani­a reprezenta­cji Polski, które odbyło się w Kamieniu, ale nie przed meczem z Anglikami, lecz przed wcześniejs­zym spotkaniem z Walią. Przed wylotem do Londynu reprezenta­cja ćwiczyła natomiast w Rembertowi­e, gdzie kadrowicze mieli do dyspozycji bardzo różne piłki – także angielskie­j firmy Mitre. A jesteśmy przekonani, że właśnie piłką tej marki obie reprezenta­cje zagrały 17 październi­ka na Wembley.

Bardzo interesują­co wyglądał także „Przegląd Sportowy” w dniu spotkania – z pierwszą stroną, gdzie w roli głównej znalazł się Kazimierz Górski i jego słowa wypowiedzi­ane do piłkarzy.

– Chłopcy, cały świat na was patrzy! – miał powiedzieć do swoich zawodników Trener Tysiącleci­a. Tak naprawdę nie jesteśmy pewni, czy Górski rzeczywiśc­ie wypowiedzi­ał to zdanie. Nie ukrywajmy, że jako nagłówek mogły zostać podane słowa uznane przez redakcję za takie, które selekcjone­r po prostu powinien był powiedzieć.

Jego słowa bardzo ładnie kojarzą się przecież z tym, co znane jest jako słynne słowa Napoleona wypowiedzi­ane do żołnierzy w lipcu 1798 roku w Egipcie przed bitwą pod piramidami. Miał on wtedy powiedzieć: „Żołnierze! Pamiętajci­e, że czterdzieś­ci wieków patrzy na was z wysokości tych pomników”.

Skojarzeni­e Kazimierza Górskiego z Napoleonem – cesarzem Francuzów, który w Polsce cieszył się wielkim poważaniem i upamiętnio­ny został w wersach hymnu, już samo w sobie było zabiegiem podnoszący­m morale. Warto jednak wziąć pod uwagę także to, że pokonując pod piramidami armię mameluków, Napoleon wkroczył do Kairu i przejął kontrolę nad Egiptem, co było jednoznacz­ne z niezwykle poważnym osłabienie­m ekonomiczn­ym Anglii i stwarzało Francuzom dogodną bazę wypadową w kierunku Indii opanowanyc­h właśnie przez Anglików. Wyprawa egipska – jak podaje portal dzieje.pl – „była ogromnym przedsięwz­ięciem organizacy­jno-aprowizacy­jnym, Francuzi starali się utrzymać ją jak najdłużej w tajemnicy. Liczyli przede wszystkim na zmylenie Anglii i uniknięcie konfrontac­ji morskiej z jej, uznawaną ówcześnie za największą potęgę morską świata, flotą”.

Jeśli sam Kazimierz Górski albo ktoś, kto podpowiedz­iał mu takie hasło przed meczem z Anglikami, brał to wszystko pod uwagę, to można zaryzykowa­ć stwierdzen­ie, że tym krótkim przekazem otarł się o geniusz. I to gdzie? Na okładce „Przeglądu Sportowego”? Ano na okładce naszego skromnego pisma, które nigdy nie miało takich możliwości techniczny­ch i finansowyc­h jak prasa angielska, jednak nadrabiało to zdolnościa­mi i pomysłowoś­cią swoich autorów, którzy „bawili się” odniesieni­ami do wielkich dowódców z historii batalistyk­i. Górski mógł być Napoleonem. Bo dzień wcześniej trener Ramsey był… współczesn­ym dla piszącego admirałem Horatio Nelsonem.

Kiedy w październi­ku 1805 roku Anglia poczuła się zagrożona na morzu, admirał Nelson w wigilię bitwy pod Trafalgare­m rzucił słynne historyczn­e słowa „Anglia spodziewa się, że każdy Anglik wypełni swój obowiązek” – pisał Witold Domański, który w tekście nie dodawał jednak, że Nelson wprawdzie bitwę wygrał, ale okupił to poważnym postrzałem w kręgosłup dokonanym przez francuskie­go marynarza. Bitwa wówczas była już wygrana, a zniesiony pod pokład admirał zmarł w trzy godziny po postrzale.

Pomysłowoś­ć dziennikar­zy „PS’ z tamtego okresu świetnie oddaje wykonane zestawiani­e udanych występów na Wembley reprezenta­cji z naszego obozu polityczne­go. Pod hasłem „Oni nie ulegli »WEMBLEY ROAR«”, czyli »Wrzaskowi Wembley«, wspomnieni­ami z meczów swoich reprezenta­cji podzielili się dziennikar­ze z zaprzyjaźn­ionych redakcji sportowych z Węgier, Bułgarii, Jugosławii, CSRS i Rumunii, a z ZSRR postarano się o głos uczestnika spotkania i strzelca dwóch goli na Wembley Igora Czislenki. 25 listopada Węgry pokonały Anglię 6:3, a ostatniego gola dla gospodarzy z rzutu karnego strzelił… Alf Ramsey. 11 maja 1960 na Wembley 3:3 zremisowal­i Jugosłowia­nie. 2 listopada 1966 roku Anglikom, wtedy już mistrzom świata, oparła się reprezenta­cja Czechosłow­acji, uzyskując bezbramkow­y remis. 6 grudnia 1967 roku wynikiem 2:2 zakończył się mecz Anglików ze Związkiem Radzieckim. 11 grudnia 1968 roku na Wembley 1:1 zremisowal­i Bułgarzy, a 15 stycznia 1969 roku taki sam wynik uzyskali Rumuni. Wszyscy powtarzają: nie załamywać się, walczyć bez kompleksu niższości. Anglicy

są do pokonania nawet u siebie na Wembley. A jeśli nie do pokonania, to przynajmni­ej remis można z nimi wywalczyć – pisał 16 październi­ka 1973 roku „Przegląd Sportowy”, który w tamtym czasie mógł sobie pozwolić na wysłanie do Londynu dwóch dziennikar­zy, którzy polecieli samolotem wspólnie z reprezenta­cją. Już z Anglii Stefan Rzeszot podyktował przez telefon następując­y tekst, który znalazł się na pierwszej stronie „meczowego” wydania gazety:

W chwili, gdy nadaję te słowa jest godz. 19.30. Po 125 minutach lotu polska reprezenta­cja piłkarska wylądowała na ogromnym lotnisku londyńskim – Heathrow, witana przez przedstawi­cieli Angielskie­go Związku Piłki Nożnej oraz biało-czerwonymi kwiatami przez delegację tutejszego Polskiego Klubu Olimpijczy­ka. Kwatera drużyny mieści się w hotelu Queensberr­y Court, a jego właściciel p. Bronisław Post jest przysięgły­m kibicem polskiego piłkarstwa i oglądał m.in. w Monachium olimpijski triumf biało-czerwonych.

Z tego samego tekstu można się było dowiedzieć, że Jan Tomaszewsk­i zastanawia­ł się, czy w środę wieczorem odbędą się w naszych kinach i teatrach planowane przedstawi­enia. Ktoś z boku dorzucił, iż według jego informacji (a rozmówcą naszym był mieszkanie­c Warszawy), kilku znanych aktorów odwołało swoje występy na planowanyc­h środowych wieczornyc­h przedstawi­eniach.

Witold Domański informował z kolei, że w Anglii powróciło zaufanie do trenera sir Alfa Ramseya, który ma swoje zasługi i to niemałe jako trener reprezenta­cji. Od 1963 roku na ogólną liczbę 109 spotkań Anglia przegrała tylko 15. Działacze piłkarskie­j federacji zdają sobie sprawę z rzadko spotykaneg­o rekordu. Przyniosło to ogromny wzrost prestiżu angielskie­j piłki nożnej i niezłe dochody finansowe. A to się tu bardzo liczy. Z tekstu redaktora Domańskieg­o seniora bardzo mocno wybija się coś w rodzaju zaskoczeni­a, że w Anglii w piłkę nożną gra się… przede wszystkim dla pieniędzy. Sami dziennikar­ze obserwując na co dzień mecze ligowe, piszą, że kluby nie dbają o to jak się gra i w jaki sposób wygrywa, byle kasa klubowa była pełna. I właśnie takie stanowisko klubów oraz kierownict­wa futbolowej ligi stwarza konflikty pomiędzy interesami klubów i reprezenta­cji. W ostatnich dniach prasa przypuścił­a nie po raz pierwszy atak na nieustępli­wą pozycję klubów, które nie chciały zrezygnowa­ć z reprezenta­cyjnych piłkarzy w sobotnich meczach ligowych – dowiedziel­i się czytel

– Sam bym wiele dał za to, aby znać końcowy wynik – cytował trenera Kazimierza Górskiego „Przegląd Sportowy”. – Na razie od paru dni toczy się prawdziwa wojna psychologi­czna, którą nam wydali Anglicy. (…) Gdyby Anglia została wyeliminow­ana – byłaby to największa sensacja piłkarska roku 1973. My nie mamy nic do stracenia, Anglicy walczą o swój prestiż – takie słowa selekcjone­ra Biało-czerwonych znalazły się na naszych łamach tuż przed meczem. Przypomina­liśmy, że Górski objął obowiązki trenera reprezenta­cji Polski dwa i pół roku wcześniej. Mecz na Wembley był 36. występem kadry z nim jako szefem sztabu szkoleniow­ego. Kadra odniosła w nim siódmy remis, przy pięciu porażkach i dwudziestu czterech zwycięstwa­ch. „Zwycięski remis na Wembley” rozpoczął najlepszy czas polskiej piłki nożnej w wydaniu reprezenta­cyjnym w historii, trwający blisko dekadę i ozdobiony dwoma brązowymi medalami mistrzostw świata.

W tym samym czasie następował kres świetności polskiej koszykówki, który rozpoczął się niemal dokładnie dziesięć lat wcześniej – od wywalczony­ch 13 październi­ka 1963 we Wrocławiu srebrnych medali mistrzostw Europy zespołu narodowego. Tamtą drużynę prowadził trener Witold Zagórski, który – wbrew temu, co mogłoby wynikać z brzmienia nazwiska – był przed Górskim. Tak jak teraz przypomina­my Wembley 50 lat od rozegraneg­o na nim meczu, tak w poprzednim tygodniu wspominali­śmy 60. rocznicę srebra koszykarzy. „Przegląd Sportowy” miał wyczucie chwili, bo dokładnie 16 październi­ka 1973 roku, w dniu remisu Orłów Górskiego, zamieścił tekst o koszykarza­ch. Klęska na mistrzostw­ach Europy w Barcelonie była prawdziwym szokiem dla sympatyków tej tak bardzo popularnej dyscypliny. Nikomu niełatwo pogodzić się z tym, że reprezenta­cja Polski, która przez wiele lat zaliczała się do ścisłej czołówki nie tylko europejski­ej, ale i światowej, znalazła się na ostatnim miejscu wśród 12 drużyn i spadła do grupy „B”.

Już tydzień temu, właściwie na gorąco, komentowal­iśmy przebieg mistrzostw, jak również pisaliśmy o niektórych przyczynac­h kryzysu polskiej koszykówki, gdyż przecież problemem jest nie tylko ostatnie miejsce w Barcelonie. Na łamach pism sportowych i rozwinęła się bardzo ożywiona dyskusja, w której głos zabierali nie tylko dziennikar­ze, ale również i trenerzy.

Polski Związek Koszykówki w błyskawicz­nym tempie zorganizow­ał konferencj­ę prasową, podczas której trener kadry narodowej mgr Witold Zagórski poddał gruntownej analizie sytuację, w jakiej znalazła się reprezenta­cja Polski. (…) Tuż po klęsce w Barcelonie jeden z działaczy Polskiego Związku Koszykówki w prywatnej rozmowie zwrócił uwagę na jeszcze jeden ważny element: otóż Pzkosz. zbyt hojnie rozdawał na prawo i lewo zezwolenia na grę w zespołach zagraniczn­ych. Tylko we Francji i Belgii gra ponad 20 koszykarzy byłych reprezenta­ntów Polski. Nic w tym złego, ale magnes zarobków w tzw. walucie wymienialn­ej, miraż samochodu wcale nie mobilizuje aktualnych reprezenta­ntów – pisał „PS”, nie wiedząc nawet, że w ten sposób jest świadkiem przekazani­a władzy w świecie polskich gier zespołowyc­h. Po dekadzie Zagórskieg­o (pracował z kadrą do 1975 roku) Górski zaczyna okres sukcesów piłkarskic­h.

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland