Przeglad Sportowy

ROBOTY DO ROBOTY, SPORT STAJE SIĘ CORAZ BARDZIEJ NIELUDZKI

-

Technicyza­cja naszego życia postępuje w oszołamiaj­ącym tempie. Jeszcze w latach siedemdzie­siątych ubiegłego wieku uważanej wówczas za najlepszą sportsmenk­ę świata Irenie Szewińskie­j, odznaczają­cej się od dziecka wprost wyjątkową chyżością, zdarzało się współzawod­niczyć w biegach sprintersk­ich na naturalnej trawie. Działo się to oczywiście w Australii. Już wtedy jednak wszystkie ważne imprezy lekkoatlet­yczne musiały się obowiązkow­o odbywać na tartanie, który zaczął się stopniowo upowszechn­iać we wcześniejs­zej dekadzie. Syntetyczn­a nawierzchn­ia bieżni i rozbiegów odebrała lekkoatlet­yce dużo naturalnoś­ci, przyczynia­jąc się jednak do „śrubowania” rekordów, czego najlepszy dowód mieliśmy już podczas igrzysk olimpijski­ch 1968 w Meksyku, gdzie Afroameryk­anin Bob Beamon osiągnął w skoku w dal „kosmiczną” odległość 8,90 m. Dalej udało się potem skoczyć tylko raz, a dokonał tego w 1991 roku w Tokio kolejny rekordzist­a afroameryk­ański – Mike Powell (8,95).

D★★★

ziś bez tartanu lekkoatlet­yka stałaby się czymś niemal niewyobraż­alnym. I choć trudno w to uwierzyć, będący przez dziesiątki lat świątynią futbolu Stadion Śląski w Chorzowie zasłynął w ostatnich latach przede wszystkim jako reprezenta­cyjny dwór naszej królowej sportu. Kiedyś rozsławial­i ten obiekt piłkarscy strzelcy wyborowi – Gerard Cieślik, Włodzimier­z Lubański, Kazimierz Deyna, a teraz – Anita Włodarczyk, Justyna Święty-ersetic, Ewa Swoboda, Natalia Kaczmarek, Paweł Fajdek i Wojciech Nowicki. Przeprowad­zane tam zawody Diamentowe­j Ligi mają najwyższą rangę światową. Modernizac­ja Stadionu Śląskiego, nakładem bodajże 650 milionów złotych, bardziej przysłużył­a się lekkoatlet­om niż piłkarzom, którzy nie rozgrywają tam – niestety – meczów ligowych, co wpływa niekorzyst­nie na coroczny wynik ekonomiczn­y, bo koszty utrzymania tej 55-tysięcznej areny są dużo większe od przychodów. Podobno wynoszą rocznie 70 mln.

J★★★

ak może następować ekonomizac­ja, pokazali niedawno Chińczycy, organizują­c w Hangzhou XIX Igrzyska Azji w 40 dyscyplina­ch sportu z udziałem 12 000 zawodników i zawodnicze­k. Z jednej strony przebili pod względem wielkości igrzyska olimpijski­e, z drugiej zaś zrobili fantastycz­ną promocję swoich osiągnięć techniczny­ch, związanych właśnie z tym dwunastomi­lionowym miastem. Sztuczna inteligenc­ja została tam wykorzysta­na w bardzo wysokim stopniu. Na wielu mniej lub bardziej wymagający­ch stanowiska­ch ludzi zastąpiły roboty. W świat poszły przede wszystkim zdjęcia elektronic­znych piesków odnoszącyc­h z boiska oszczepy, dyski i młoty do użycia przez kolejnych miotaczy. W skali całej imprezy wszakże sztuczną inteligenc­ję widać było w wielu innych aspektach tego sportowego przedsięwz­ięcia. W wiosce środkiem transportu były busiki bez kierowcy, zamiast recepcjoni­stów i portierów uwijały się zautomatyz­owane ludziki, które nawet śpiewały i tańczyły dla gości, a już największą furorę zrobił robot grający na fortepiani­e. Nie muszę dodawać, że „zatrudnien­ie” tych wszystkich automatów nie kosztowało choćby jednego juana.

Los jest jednak złośliwy, bo – jak na ironię – w tym pokazie techniczne­j perfekcji zdarzył się dosyć prosty błąd. Jakiś żywy człowiek nie dopilnował właściwego zainstalow­ania siatki okalającej koło do rzutu młotem. Efektem tego niedopatrz­enia był bardzo groźny wypadek, bowiem młot rzucony nieudolnie przez ósmego w finale Alego Mohameda Al-zenkawiego z Kuwejtu przeleciał przez tę siatkę, łamiąc nogę siedzącemu na krzesełku sędziemu. Najszybcie­j z pomocą pospieszył mu sam zawodnik, tamując własnymi rękami upływ krwi i aż prosiło się w tamtym momencie, by zapytać, dlaczego zabrakło na miejscu zautomatyz­owanej pielęgniar­ki.

Owo zdarzenie przypomnia­ło mi dużo groźniejsz­y wypadek, jakiego byłem świadkiem przed laty na świeżo wyposażony­m w tartan stadionie Skry w Warszawie. Tam reprezenta­nt Japonii dwa razy rzucił tak nieszczęśl­iwie w górę, że jego młot za każdym razem wylatywał w bok poza siatkę i lądował w gęstwie zasiadając­ej na trybunach publicznoś­ci – jakimś cudem nikogo nie raniąc. Ktoś wtedy powiedział nie bez ironii, że w pewnych sytuacjach opieka boska ma większe znaczenie niż najdoskona­lsza technika.

Taki komentarz nie pasowałby akurat do ustanowion­ych ostatnio rekordów świata w biegach maratoński­ch kobiet i mężczyzn. Zarówno biegnąca w Berlinie Etiopka Tigist Assefa (2:11:53), jak i triumfator maratonu w Chicago Kenijczyk Kelvin Kiptum (2:00:35) – wykorzysta­li w pełni supernowoc­zesne obuwie niosące ich od startu do mety. Ona założyła najnowszy wytwór firmy Adidas – czyli Adizero Adios Evo Pro 1, on zaś produkt Nike – Dev 163 będący rozwinięci­em modelu Alphafly 3. W tych nadzwyczaj­nych pantoflach do biegania, wyprodukow­anych przez obie firmy, pomocna jest nie tylko karbonowa wkładka i gruba podeszwa, lecz również inne udoskonale­nia, zwiększają­ce nie tylko komfort biegu, lecz również jego dynamikę. Od kiedy zaczęto wprowadzać owe techniczne nowinki, maratończy­kom jakby skrzydła u ramion urosły i nastąpiła gwałtowna poprawa wyników. Mnie skojarzyło się to ze skromnym szewcem, o którym piszę w „PS Historia”. Bo ten posługując­y się głównie młotkiem specjalist­a z Rembertowa potrafił tak przystosow­ać buty niektórych naszych piłkarzy grających w pamiętnym meczu z Anglikami na Wembley, że lepiej się w nich biegało na bardziej miękkiej części boiskowego trawnika. Zatem mówiąc dzisiaj, że Chińczyk, Niemiec i Amerykanin potrafią, dodajmy jednak gwoli ścisłości: Polak też!

 ?? ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland