Musiol jest tylko jeden
27-letni napastnik przechodził z Rakowa do Górnika w niełatwym dla siebie momencie, ale dziś wygląda, że podjął dobrą decyzję. Wywalczył miejsce w składzie i zyskał przychylność Lukasa Podolskiego. A to całkiem sporo.
Była 51. minuta długo wyczekiwanych Wielkich Derbów Śląska. Sebastian Musiolik wyłożył piłkę Podolskiemu, a ten zdobył bramkę na wagę prestiżowego zwycięstwa z Ruchem (1:0). Wcześniej Musiolik trafił też z Jagiellonią (1:4), a po starciu z Ruchem strzelił honorowego gola w pechowo przegranym meczu z Legią (1:2). Do tego dołożył gola i asystę w Pucharze Polski z GKS Katowice przy ulicy Bukowej (4:0). Choć dla napastnika nie są to może liczby powalające, to z całą pewnością można już stwierdzić, że decyzja o przenosinach z Częstochowy do Zabrza była dla Musiolika i klubu korzystna. – Pracuje jak wariat, biega za dwóch, wygrywa pojedynki, wykonuje ogromną robotę na boisku. Dobrze jest mieć obok siebie zawodnika, który nie tylko biega, ale także umie wypracować gola takiemu dziadkowi jak ja – uśmiechał się po derbach z Ruchem zazwyczaj oszczędny w komplementy mistrz świata z 2014 roku. – Złapał z Lukasem dobry kontakt i to na pewno mu pomaga, dodaje pewności, której potrzebował – mówi Tomaš Petrašek, przyjaciel Musiolika z czasów gry w Rakowie, dziś gracz koreańskiego Jeonbuk Hyundai. W niedzielę Górnik podejmie u siebie Raków.
Inny typ napastnika
„Musiol” z „Petim” trzymali się razem od czasów gry Rakowa w I lidze, a poznali jeszcze wcześniej, grając przeciwko sobie w II lidze w sezonie 2016/2017. – Wiedziałem, że w ROW Rybnik mają takiego wielkiego napastnika, którego nie jest łatwo powstrzymać – opowiada czeski stoper, dla którego był to wtedy debiutancki sezon w Częstochowie. Raków już drugi rok był prowadzony przez trenera Marka Papszuna, a szkoleniowcem Musiolika w Rybniku był wówczas Dietmar Brehmer, który niedawno pełnił rolę tłumacza podczas konferencji przy okazji meczu Rakowa ze Sturmem Graz w Lidze Europy. Już kilka lat temu urodzony w Knurowie zawodnik miał opinię napastnika, który brak goli i asyst nadrabia innymi atutami. – Potrafił pomóc w defensywie. W tamtym sezonie nie zdobył chyba ani jednej bramki, ale na boisku ciężko harował. Grał „fałszywego” skrzydłowego. Nie była to jego typowa pozycja, ale zaakceptował rolę. To był czas, gdy ROW przeżywał sporo problemów organizacyjnych – wspomina byłego podopiecznego niemieckojęzyczny szkoleniowiec. Profil zawodnika, który nie jest typowym lisem pola karnego, ale w miarę potrzeb wróci do defensywy, mając przy tym odpowiednie parametry fizyczne, zdawał się idealnie komponować do filozofii gry trenera Papszuna. – Wymagania wobec napastników w Rakowie były i są dość specyficzne, wiążą się przede wszystkim z pressingiem. On bardzo dobrze spełniał się w tej roli, zawsze dużo biegał i walczył – mówi o Musioliku Maciej Kędziorek, asystent Papszuna w Rakowie, obecnie drugi trener Lecha Poznań.
Dwaj przyjaciele z boiska
Po transferze do Rakowa latem 2018 roku Musiolik od razu złapał kontakt z czeskim wielkoludem. – Wcześniej współpracował z czeskim trenerem i znał kilka słówek w moim języku. To sprzyjało dobrym relacjom – wspomina Petrašek.
Kontakt kolegów z szatni przerodził się w prawdziwą piłkarską przyjaźń, która trwa do dziś. – Nawet teraz, gdy gramy na różnych kontynentach, przynajmniej raz w tygodniu znajdujemy czas, by dłużej pogadać o piłce i o życiu. SMS-Y wymieniamy praktycznie codziennie. Chciałbym zawsze mieć takiego kolegę w drużynie, ale obawiam się, że „Musiol” jest tylko jeden. Na zgrupowaniach Rakowa najczęściej dzieliliśmy pokój. Razem pokonywaliśmy trudne momenty, bo np. druga część mistrzowskiego sezonu była ciężka. Obaj przegrywaliśmy rywalizację o miejsce w składzie, ale nikt się nie buntował, codziennie walczyliśmy o swoje, chcąc pokazać trenerowi, że nie wolno nas skreślać i nadal potrafimy pomóc. To scementowało naszą przyjacielską relację. Razem osiągnęliśmy wielki sukces, który zostanie z nami na zawsze. Awans do Ekstraklasy, emocje w finale Pucharu Polski, mistrzostwo to były naprawdę piękne momenty. Sebastian to człowiek, za którego ja poszedłbym się bić na wojnę. Gdyby miał kłopoty, to nieważne, czy grałbym w Korei, Czechach, USA czy Arabii, wsiadłbym w samolot i leciał z pomocą. Wiem, że on zrobiłby dla mnie to samo, bo zbudowaliśmy przyjaźń do końca życia, na złe i dobre czasy – wyjawia Petrašek.
Walka z hejtem
Napastnika rozlicza się z bramek, a tych Musiolikowi często brakowało. W ostatnim sezonie w Rakowie zdobył tylko jedną, w pucharowym meczu z Motorem Lublin (3:0). To sprawiało, że musiał mierzyć się ze sporą krytyką, niewybrednymi komentarzami, a czasami prawdziwą falą internetowego hejtu ze strony kibiców. Bez względu na to, jak mocnej konstrukcji psychicznej by nie miał, nie spłynie to po nim. – Pamiętam mecz z Jagiellonią w pierwszym sezonie w Ekstraklasie. „Musiol” był wtedy mocno krytykowany i wpadliśmy na pomysł, że zmontujemy filmik, w którym wytniemy tylko pozytywne komentarze z internetu na jego temat. Do tego podłożyliśmy odpowiednią muzykę i puściliśmy w szatni przed meczem. Nie wiem, na ile miało to wpływ na jego postawę, ale strzelił wtedy ważną bramkę na 2:1 w doliczonym czasie – opowiada trener Kędziorek. – Fala krytyki i hejtu, która się na niego wylewała, była nieadekwatna. Wszyscy kibice wiedzą, że w Rakowie napastnik ma mnóstwo zadań. W trakcie przygotowań do rundy Sebastian był naszym najlepszym napastnikiem, wtedy zyskiwał zaufanie. Szkoda tylko, że później nie był w stanie tego przenieść na występy w lidze. Kiedyś Marek Papszun nie wyobrażał sobie składu Rakowa bez Sebastiana, ale z czasem to się zmieniło – opowiada Petrašek.
Jego ukochany Górnik
Przeprowadzka przed obecnym sezonem do Zabrza niosła ze sobą ryzyko. Górnik to klub z ogromną rzeszą kibiców, których oczekiwania względem zespołu często bywają niewspółmierne do aktualnych możliwości. Ponadto dla Musiolika to drużyna, której kibicował w dzieciństwie. Jak sam przyznawał, zdarzało mu się zdzierać gardło przez 90 minut na słynnej Torcidzie. Sprostanie takiemu wyzwaniu bywa trudne, ale na tym etapie sezonu można stwierdzić, że jemu się udało. Po 11 kolejkach oraz 1 meczu Pucharu Polski ma 3 gole oraz 2 asysty, w tym niezwykle cenną w derbach z Ruchem. Wywalczył miejsce w wyjściowej jedenastce.
– Zmiana otoczenia bardzo mu pomogła. To jego ukochany Górnik, któremu kibicował od dziecka. Ma wokół piłkarzy, z którymi może czuć się swobodnie, jest w końcu wiodącym zawodnikiem. Jeśli Górnik poprawi dyspozycję, a Seba utrzyma swoją, to będzie strzelał jeszcze więcej goli. Mocno w niego wierzę – nie ma wątpliwości czeski obrońca koreańskiego Jeonbuk. – W pewnym momencie był jednym z kluczowych zawodników Rakowa. Na chwilę wyjechał do Włoch, gdzie również grał. Po odejściu Szymona Włodarczyka Górnikowi był bardzo potrzebny taki zawodnik. Jeśli popracuje nad skutecznością, stanie się wyrazistą postacią zabrzańskiego zespołu – dodaje Brehmer. – Widać jego wielkie chęci i zaangażowanie. My dajemy mu szansę i sami chcemy na tym skorzystać. Ma możliwość pokazania się i tylko od niego zależy, czy ją wykorzysta. W tym momencie jesteśmy zadowoleni z jego dyspozycji, zaangażowania oraz pracy, którą wykonuje. Nie ma też co ukrywać, że chcielibyśmy, aby strzelał bramki. Postawiliśmy na niego i mam nadzieję, że się nie pomyliliśmy – mówił niedawno o Musioliku trener Jan Urban, który może odczuwać satysfakcję z tego transferu. – Wbrew pozorom to naprawdę niezły zawodnik technicznie i piłkarsko. Liczby tego nie potwierdzają, ale był niesamowicie pożyteczny na boisku. Dla drużyn nastawionych na grę z kontry, to wręcz wymarzony zawodnik. Reprezentuje śląską etykę pracy, na boisku dużo haruje – kończy Maciej Kędziorek. Musiolikowi nie tylko dobrze współpracuje się z Podolskim na boisku, ale udało mu się namówić go na wizytę na stadionie żużlowym. Musiolik uwielbia czarny sport. „Poldi” obserwował na stadionie w Rybniku finał I ligi, w którym miejscowy ROW rywalizował niedawno z Falubazem.
W meczu przeciwko swojej byłej drużynie Musiolik będzie musiał radzić sobie sam, ponieważ Podolski doznał kontuzji. W niedzielę napastnika czeka kolejny trudny test.