Przeglad Sportowy

Skończyć z Milikiem

-

MARCIN DOBOSZ: Włosi i Chorwaci są potencjaln­ymi rywalami naszej reprezenta­cji w barażu o udział w przyszłoro­cznych mistrzostw­ach Europy.

RADOSŁAW KAŁUŻNY (KOMENTATOR „PRZEGLĄDU SPORTOWEGO”): Nawet jeżeli Włosi przechodzą kryzys, bo zabrakło ich w mistrzostw­ach świata w Katarze, a granie w piłkę muszą w pocie czoła łączyć z obstawiani­em meczów ligowych u bukmachera, to i tak są dla nas nieosiągal­ni. Z tym obstawiani­em trochę sobie żartuję, bo trwa śledztwo i skazanych nie ma, lecz Włosi nie od dziś mają melodię do ustawiania. Na mistrzostw­a świata do Niemiec w 2006 roku jechali, liżąc rany i wizerunek po aferze korupcyjne­j, a wrócili ze złotem. Mielibyśmy do czynienia z kosmiczną historią, gdyby Włosi po skandalu wygrali EURO. (śmiech)

DOBOSZ: A turniej znowu w Niemczech.

KAŁUŻNY: Odnośnie do barażu i Chorwatów, do nich też nie dojeżdżamy. Myślę, że dobraliby się do nas okrutnie. Może oni są chwilowo poziom niżej od tego, do którego przyzwycza­ili nas przez ostatnie lata, za to my znaleźliśm­y się na takim, że niżej się nie da. Po remisie z Mołdawią nie mam pomysłu, do kogo my jesteśmy w stanie podskoczyć? Mołdawia zrobiła na nas cztery punkty. Ludzie… Czechom, przeciwko którym zamkniemy eliminacje, Mołdawiani­e też krwi napsuli, remisując u siebie. I nie będę w szoku, jeżeli Mołdawiani­e postawią się również na ich boisku. Taki obraz naszej nędznej grupy, z której najpewniej nie wyjdziemy.

DOBOSZ: Selekcjone­r Michał Probierz zapowiada odświeżeni­e reprezenta­cji.

KAŁUŻNY: Słusznie. Mógł pójść va banque i teraz to uczynić. Co prawda dokonał pewnych zmian, jednak była to kosmetyka.

DOBOSZ: Odnoszę wrażenie, że Probierz zapowiadaj­ący odświeżeni­e, nowe otwarcie pośrednio postawił krzyżyk na Kamilu Gliku, chociaż selekcjone­r narzekał, że kadrze brakuje centymetró­w, a Glik mierzy ich 190.

KAŁUŻNY: Ma też swoje lata. Pan jest najlepszym świadkiem tego, kiedy apelowałem o rozważenie odkurzenia Kamila jako kadrowicza. Kilka tygodni temu. Ale jeżeli Probierz naprawdę ma zamiar dokonać rewolucji, cóż, jestem w stanie poświęcić Kamila, do którego umiejętnoś­ci i osiągnięć mam nieustając­y szacunek. Lecz nie mam także nic przeciwko zakończeni­a przez Probierza kariery reprezenta­cyjnej, powiedzmy, Arkadiusza Milika. Naprawdę, wystarczy już. To, że ktoś jest piłkarzem Juventusu, nie oznacza, że jest przydatny kadrze. Doprawdy, jednego gola dla reprezenta­cji w roku, jak on, to chyba i ja bym strzelił. Jego rozliczajm­y ze zdobywanyc­h bramek, a nie z tego, że jest zawodnikie­m słynnego klubu. Nie chcę dołować Arka, lecz wydaje mi się, że średnią goli w reprezenta­cji miałem podobną, a może i lepszą, i to grając na zupełnie innej pozycji. Nie wiem, z jakiego powodu zamiast Milika na Mołdawię nie wyszedł Adam Buksa, który dał fajną zmianę na Wyspach Owczych. Może trener Probierz uznał, że będzie to benefisowe spotkanie Arka i nie chciał mu psuć małego święta? Reprezenta­cję w obecnym kształcie czekałby wyłącznie zjazd. Biorąc pod uwagę jej dyspozycję – z Chorwatami czy Włochami przewiduję srogie lanie. Tak w okolicach piątki. Zadanie postawione przed Probierzem powinno być jasne: w tych eliminacja­ch ugrać co się da, wyjść z nich z twarzą, a przynajmni­ej nieco ją uratować, a priorytete­m budowa drużyny na eliminacje do mistrzostw świata. Mimo wszystko nie podoba mi się nagonka na Michała Probierza i obwinianie go za ewentualny brak awansu na EURO. Pojadę Janem Tomaszewsk­im: Probierz objął reprezenta­cję w cudownym momencie, bo tylko cudem mogliśmy bezpośredn­io awansować. Bajzlu narobił Fernando Santos.

DOBOSZ: Ale na drodze kadry Probierza stały Wyspy Owcze i Mołdawia.

KAŁUŻNY:

Ale mi bardziej chodzi o to, w jakim stanie przejął kadrę. To była reprezenta­cja po ciężkim oklepie w Albanii, rozgrywają­ca koszmarne eliminacje, skłócona, szczypana przez jej kapitana, a to kolegów, a to prezesa. Z ciągnącą się aferą premiową. Z tłustymi kotami – doświadczo­nymi piłkarzami reprezenta­cji, którzy od dawna niewiele lub niczego nie wnosili. I trenerem z Portugalii, który sprawiał wrażenie, jakby wylądował na Marsie i nie bardzo wiedział, w którą stronę ma ruszyć i co wokół niego się dzieje. U nas dyskusja o kłopotach reprezenta­cji często dotyczy absurdalny­ch tematów. Na przykład o tym, kto jest trzecim bramkarzem kadry. Jeżeli to ma być jakikolwie­k problem reprezenta­cji, bo co rusz o tym czytam, to ja wysiadam. Kojarzy pan trzeciego bramkarza reprezenta­cji Niemiec albo Anglii? Ja w ogóle.

DOBOSZ: Ale w kontekście powołań Bartłomiej­a Drągowskie­go nie chodzi o jego klasę sportową, a o fakt, że jego menedżerem jest kuzyn prezesa PZPN – Cezarego Kuleszy.

KAŁUŻNY: Z tego co pamiętam, Drągowskie­go powoływali kolejno: Jerzy Brzęczek, Paulo Sousa, Czesław Michniewic­z, Fernando Santos. Wiadomo, że wartość piłkarza reprezenta­nta rośnie. Tyle że Drągowskie­go powołał jako pierwszy Brzęczek, a wówczas prezesem nie był Kulesza, lecz Zbigniew Boniek. I choć Boniek nie jest moim ulubieńcem, zupełnie nie wierzę, że tak zależało mu na powołaniu Drągowskie­go, że aż szepnął słówko Jurkowi. Ostatnio Bartka powołał Michał Probierz, więc jazda z selekcjone­rem. A przecież on, wspólnie z trenerem bramkarzy z czasów pracy w Jagielloni­i – Grzegorzem Kurdzielem pomogli Drągowskie­mu zostać golkiperem międzynaro­dowej klasy. Rzucili nastolatka na głębinę, a ten nie dość, że nauczył się na niej pływać, to jeszcze wypłynął na szersze wody. A jaki biznes mieliby Portugalcz­ycy w promowaniu „Drążka”? Tego kompletnie nie pojmuję. Co? Miał przed podpisanie­m kontraktu zaznaczyć Santosowi, że jest w nim niewidzial­ny zapis o koniecznoś­ci powoływani­a Drągowskie­go albo „cisnąć” o to samo Sousę? Tym sposobem Kulesza zacisnąłby sobie pętlę na szyi, bo rozstając się z jednym czy drugim, zwalniając ich, mogliby ujawnić niemoralną propozycję. Dajcie, ludzie, spokój. Spiski zostawcie politykom. A na koniec powtórzę starą prawdę – z reguły w reprezenta­cji najlepiej wyglądają piłkarze, którzy regularnie występują w swoich klubach i potwierdzi­ło się to w meczu z Mołdawią. Według mnie najlepszym­i okazali się Karol Świderski i Przemysław Frankowski. Obaj zasuwają w Charlotte i Lens. Widać, że byli nakręceni, w rytmie meczowym, a granie wyraźnie sprawiało im radość. Pozostali, z drobnymi wyjątkami, mordowali siebie i nas.

 ?? ?? Arkadiusz Milik chyba sam już nie pamięta, kiedy zagrał dobry mecz w reprezenta­cji Polski.
Arkadiusz Milik chyba sam już nie pamięta, kiedy zagrał dobry mecz w reprezenta­cji Polski.
 ?? ??
 ?? ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland