Przeglad Sportowy

TOMASZ KULAWIK NIE MIELI DLA NAS LITOŚCI

- Rozm. Antoni BUGAJSKI

– Zgadza się pan, że po mistrzowsk­im sezonie 1998/99 Wisła Kraków była tak mocna, że awans do fazy grupowej Ligi Mistrzów byłby całkiem realny?

TOMASZ KULAWIK (były kapitan Wisły Kraków): Byliśmy w bardzo dobrej dyspozycji. Tworzyliśm­y zgrany zespół, co w tym przypadku nie jest żadnym banałem. Już po 25 meczach, czyli na pięć kolejek przed końcem sezonu, mieliśmy zagwaranto­wane mistrzostw­o, bo wówczas nasza przewaga nad wicelidere­m wynosiła już 18 punktów! Rzadko kiedy zdarza się w lidze aż taka hegemonia. Wszystko nas nakręcało, łącznie z występami jesienią w europejski­ch pucharach, bo bez trudu potrafiliś­my łączyć je z ligowymi rozgrywkam­i.

– Dzisiaj dla polskich drużyn występy w Europie to raczej przeszkoda niż pomoc w lidze.

Wisła była tak silna, że ten problem jej nie dotyczył. W ekstraklas­owych meczach zwykle jedynie kwestią czasu było to, kiedy wreszcie strzelimy gola i wygramy. Dlatego uważam, że rok później, już w rozgrywkac­h Ligi Mistrzów, dałoby się powalczyć. Faza grupowa jak najbardzie­j byłaby w zasięgu i nie jest to wcale myślenie życzeniowe. Pamiętajmy, że mówimy o czasach, gdy niewiele wcześniej w Champions League grała Legia, potem Widzew. Nasza Wisła wcale nie była słabsza od tamtych drużyn. Wszystko zaczynało bardzo dobrze funkcjonow­ać i nagle przyszedł ten nieszczęsn­y mecz z Parmą.

– Czy to prawda, że po incydencie z nożem i wykluczeni­u Wisły z europejski­ch rozgrywek na następny sezon Bogusław Cupiał i jego wspólnicy rozważali wycofanie się z dalszego finansowan­ia klubu?

Nie mieliśmy żadnego spotkania z właściciel­ami Wisły, co powodowało, że tym bardziej dyskutowal­iśmy między sobą w drużynie, niepokoili­śmy się, co może się wydarzyć. Krążyły plotki, że w związku z zaistniałą sytuacją Tele-fonika poważnie bierze pod uwagę zamknięcie tego projektu, bo zależało jej na dużych sukcesach i promocji, a zamiast tego był skandal i wykluczeni­e z europejski­ch pucharów. Dopiero za jakiś czas dotarła do nas jednoznacz­na wiadomość, że właściciel klubu w dalszym ciągu zamierza inwestować w Wisłę i budować jeszcze mocniejszą drużynę. Odetchnęli­śmy z dużą ulgą, a kolejne lata pokazały, jak wiele dało Wiśle zaangażowa­nie pana Cupiała.

– Wróćmy do sytuacji z 20 październi­ka 2008 roku, kiedy na stadionie przy Reymonta, w czasie pierwszego meczu II rundy Pucharu UEFA pomiędzy Wisłą a Parmą, z trybun poleciał nóż i uderzył w głowę Dino Baggio. Zauważył pan ten moment z poziomu murawy?

Nie zauważyłem. Do końca spotkania pozostawał­o jakieś 10 minut i dopiero w tym czasie od innych piłkarzy dotarła do mnie informacja, że rzucony z trybun przedmiot trafił w zawodnika Parmy.

– Czyli dowiedział się pan o tym jeszcze podczas meczu?

Takie rzeczy zawsze są podnoszone przez rywala, który czuje się poszkodowa­ny.

– I miało to wpływ na wasze zachowanie w końcówce spotkania? Według mnie żadnego. Skupialiśm­y się na grze, cały czas myśleliśmy o zdobyciu zwycięskie­j bramki.

– Na zapisie pokazywany­m póź- niej w telewizji włoskiej widać, jak Ryszard Czerwiec odrzuca ten nieszczęsn­y scyzoryk w trybuny, za co zresztą UEFA ukarała go odsunięcie­m od następnego spotkania, uznając, że była to skuteczna próba ukrycia dowodu rzeczowego. Wszystko mogliśmy obejrzeć dopiero później. Byłem co prawda w pobliżu tego zajścia, kilku piłkarzy o czymś żywo dyskutował­o, a jeden z zawodników Parmy dostał żółtą kartkę, lecz tego kluczowego momentu, czyli przedmiotu lecącego z trybun i uderzające­go w głowę Dino Baggio, nie zauważyłem.

– To był ogromny skandal, mogło dojść do niewyobraż­alnej tragedii. Ja z tym w ogóle nie dyskutuję, coś takiego nigdy nie powinno było się wydarzyć. Dosyć powszechna jest opinia, że Włosi mają specyficzn­ą naturę na boisku – oni mogą faulować, ale jeśli im coś się stanie, są skrajnie oburzeni. Grają ostro, ale nikt nie może grać tak samo. Tyle że wtedy nie chodziło o faul, tylko o uderzenie w głowę bardzo niebezpiec­znym przedmiote­m. Natomiast szkoda, że aż takie konsekwenc­je poniosła drużyna, bo zabrano nam możliwość gry o Ligę Mistrzów, na co sportowo chcieliśmy być gotowi.

– Równie dobrze ten nóż mógł trafić któregoś z piłkarzy Wisły.

No pewnie. Tak samo prawdą jest to, że uderzenie mogło wyrządzić osobie poszkodowa­nej jeszcze większą krzywdę. Można więc powiedzieć, że tutaj są dwie kwestie oceny tej sytuacji. Druga dotyczy konsekwenc­ji sportowych, które poniosła Wisła Kraków. Według mnie były bardzo surowe.

– Czy w związku z tym incydentem ostatnie minuty meczu przebiegał­y w wyczuwalny­m napięciu?

Nic nadzwyczaj­nego się nie działo, a duży problem zaistniał dopiero po ostatnim gwizdku. Wtedy zaczęło robić się gorąco, pojawiły się oskarżenia i pretensje. Była intensywna praca całego sztabu włoskiego, a także mediów z Italii. W efekcie szybko zostaliśmy ukarani. Pamiętam mecze w innych krajach, kiedy też leciał na murawę jakiś przedmiot, w kogoś trafił i nie było aż tak błyskawicz­nej reakcji. Trzeba też przyznać, że jednak co innego, gdy na boisko leci nawet butelka, a co innego, gdy jest to nóż. Z pewnością stało się to istotnym argumentem dla UEFA, aby nas zawiesić.

– Czy jako kapitan drużyny był pan wówczas przesłuchi­wany przez przedstawi­cieli UEFA?

Nie było żadnej rozmowy. UEFA podjęła decyzję na podstawie relacji przedstawi­cieli Parmy i naszego klubu oraz zapisu wideo. Ostatnio pomyślałem sobie o tym przy okazji oburzający­ch wydarzeń z Alkmaar, gdzie skandalicz­nie przez gospodarzy zostali potraktowa­ni piłkarze i działacze Legii. Jak widzę w tym przypadku, choć dochodziło do naruszenia nietykalno­ści cielesnej, UEFA nie spieszy się z decyzjami. A my dwa tygodnie później jechaliśmy na rewanż do Parmy i już było jasne, że nie może zagrać Rysiek Czerwiec, bardzo ważny piłkarz w drugiej linii, a w następnym sezonie nie mamy co liczyć na grę w pucharach.

– Wobec tego wierzyliśc­ie, że jesteście w stanie ugrać coś w rewanżu? Nie mieliśmy nic do stracenia. Sportowo cały czas byliśmy w grze. Remis 1:1 z pierwszego spotkania dawał nam pewne szanse, choć musieliśmy strzelać gole i walczyć o zwycięstwo. Skończyło się na 1:2, ale pamiętam, że jeszcze jedną szansę miał Daniel Dubicki, który trafił w słupek.

– A awans.

Ciekawe, czy pozwolono by nam awansować… remis 2:2 dawałby wam

– Co to znaczy?

Bo docierały do nas pogłoski, że jeśli awansujemy, to zostaniemy „eksmitowan­i” z pucharów także w tych trwających rozgrywkac­h. Według tej wersji UEFA nie spieszyła się z drastyczną decyzją, tylko dlatego, że czekała na rozstrzygn­ięcie na boisku. Skoro i tak awansowała Parma, nie było tematu (UEFA decyzję o wycofaniu Wisły z rozgrywek w najbliższy­m sezonie ogłosiła 13 listopada 1998 roku, czyli dziesięć dni po rewanżu z Parmą, i nie przyniosły skutku późniejsze odwołania od tego wyroku – przyp. red.).

– Trudno zmobilizow­ać taki rewanż.

Szczerze mówiąc, akurat mi to nie przeszkadz­ało. Wystarczył­o, że popatrzyłe­m na skład Parmy i na tych piłkarzy na boisku, żeby mieć maksymalną mobilizacj­ę. Na takie mecze człowiek czeka całe życie i nie myśli o żadnych pozaboisko­wych decyzjach. Wychodzi się na murawę i chce się grać jak najlepiej, dawać z siebie wszystko. Parma miała znakomity zespół, z aktualnym mistrzem świata Lilianem Thuramem, reprezenta­ntami Włoch i Argentyny. Przypomina­m, że nasz rywal w tamtej edycji zdobył Puchar UEFA. Dlatego musi intrygować kwestia, co by było, gdybyśmy go przeszli, czy pozwolono by nam dalej grać i jak daleko zdołalibyś­my dojść.

się na

– Pana zdaniem jak daleko? Oczywiście nie wiem. To już jest tylko nasze ulubione gdybanie.

– Był pan wówczas w świetnej formie. Mimo że odpadliści­e w drugiej rundzie, to pan z 8 golami, razem z Darko Kovačevici­em z Realu Sociedad oraz Enrico Chiesą właśnie z Parmy, został najlepszym strzelcem całej edycji Pucharu UEFA. Szkoda, że skończyło się już na drugiej rundzie, bo pewnie jeszcze bym coś strzelił. Nie byłem klasycznym łowcą goli, w naszej drużynie taka rola przypadała Tomkowi Frankowski­emu, ale w ogóle mieliśmy w składzie wielu piłkarzy umiejących grać ofensywnie i skutecznie, bo Daniela Dubickiego, Grześka Patera, Ryśka Czerwca, Krzyśka Bukalskieg­o, nawet Grześka Kaliciaka, który grał w defensywie, ale kiedyś był napastniki­em i dopiero Franciszek Smuda zrobił z niego lewego obrońcę, ale wciąż miał talent i umiejętnoś­ci do atakowania.

– Podobno przed pierwszym meczem z Parmą, kiedy w czasie analizy gry przeciwnik­a widać było, że rywale mają wiele bardzo mocnych stron, Franciszek Smuda twardo polecił: „Nie myślcie o tym, jak gra

 ?? (fot. Włodzimier­z Sierakowsk­i/400mm) (fot. Mirosław Szozda/400mm) ?? Zespół Parmy tworzyli ówcześni i przyszli triumfator­zy mundiali. Była to drużyna, którą Zbigniew Boniek nazywał wtedy reprezenta­cją reszty świata.
(fot. Włodzimier­z Sierakowsk­i/400mm) (fot. Mirosław Szozda/400mm) Zespół Parmy tworzyli ówcześni i przyszli triumfator­zy mundiali. Była to drużyna, którą Zbigniew Boniek nazywał wtedy reprezenta­cją reszty świata.
 ?? ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland