Przeglad Sportowy

PODZIELIŁ, A POTEM POŁĄCZYŁ

Był powodem zaognienia i tak napiętych stosunków między Cracovią i Wisłą, kiedy w kontrowers­yjnych okolicznoś­ciach zmieniał barwy klubowe. W czasie drugiej wojny światowej już tylko łączył wszystkich walczących z okupantem. 20 październi­ka 1943 roku były

- Antoni BUGAJSKI

Dzisiaj o burzliwej i tragicznej historii Pychowskie­go mało kto pamięta, choć jego rodzinny grób na krakowskim Salwatorze jest zadbany, a na mogile pojawiła się kiedyś tabliczka z klubowym herbem i informacją: „W dowód pamięci. Towarzystw­o Sportowe Wisła Kraków”. Pychowski dla Wisły zrobił bardzo wiele. Przede wszystkim opuścił dla niej Cracovię, czym rozpętał burzę na cały kraj. Nie chodziło o sam fakt przenosin do lokalnego rywala, lecz o przyczyny, które wpłynęły na jego decyzję. Były one niejasne i kwestionow­ane.

Na boisku w okularach „Pychowski ustawia się najlepiej ze wszystkich obrońców. Przeciwnik­a atakuje w momencie odbierania piłki, zawsze umie się znaleźć w zagrożonym miejscu. Wykop ma mniej pewny (lewa noga). Wadą jego jest mała jak na obrońcę waga i niski wzrost oraz brak szybkości” – tak piłkarza w 1930 roku charaktery­zował „Przegląd Sportowy”. Był jeszcze jeden mankament, z którym sobie jednak ambitnie radził: miał na tyle słaby wzrok, że musiał nosić okulary. Nie zrażał się i używał ich także w czasie meczu, co na piłkarskic­h boiskach się zdarzało, ale bardzo rzadko, on należał do pionierów.

Podobno w codziennym życiu bywał nerwowy, czasem potrafił zrobić coś pod wpływem emocjonaln­ego impulsu, ale na boisku wręcz odwrotnie – zwłaszcza w ciężkich meczach, z mocnymi rywalami imponował spokojem, który na dodatek korzystnie wpływał na partnerów z defensywy.

Kamienica dla piłkarzy

We wspomniany­m 1930 roku Pychowski był już ukształtow­anym i doświadczo­nym zawodnikie­m, który na wspomnieni­e dawnych zdarzeń mógł się pewnie uśmiechnąć, a przede wszystkim odetchnąć z głęboką ulgą, że udało się kontynuowa­ć piłkarską karierę, choć zbierały się nad nim już czarne chmury.

Otóż według kierownict­wa Cracovii ich wychowanek i czołowy obrońca jesienią 1924 roku ogłosił odejście z ich klubu wyłącznie dlatego, że Wisła obiecała mu mieszkanie, którego nie były mu w stanie zapewnić działacze Pasów. Z dzisiejsze­j perspektyw­y nie ma w tym nic gorszącego, bo piłkarze z natury starają się podpisywać kontrakt z tym pracodawcą, który oferuje najlepsze warunki. Wtedy było jednak inaczej. Piłkarze mieli amatorski status i nie była to wersja pod publiczkę. Rzeczywiśc­ie starano się przestrzeg­ać powszechne­j zasady – zawodnik miał zapewnione warunki treningu, łącznie z całą okołomeczo­wą logistyką i wypłatą diet. Do piłkarskie­j pasji na pewno nie dokładał, ale futbol z definicji nie mógł być źródłem utrzymania.

Gdy zatem w Polskę poszła wieść, że Pychowski odszedł z Cracovii, bo Wisła obiecała mu mieszkanie, zrobiło to duże wrażenie. „Przegląd Sportowy”, czyniąc aluzję do tej sprawy, zakpił, że „pewien czołowy klub zamierza wybudować kamienice dla werbowania graczy Cracovii”, a działacze Pasów nastrój oburzenia podsycali. Przyznawal­i, że piłkarz poinformow­ał władze klubu, że musi go opuścić z powodu braku mieszkania, ale w związku z tym ma zamiar wyjechać „na prowincję”, aby tam podjąć pracę. Z wykształce­nia był urzędnikie­m sądowym, dlatego mógł zakładać, że znajdzie dla siebie zajęcie gdzieś poza Krakowem, nawet w małej miejscowoś­ci. W tych informacja­ch kryła się łatwo wyczuwalna sugestia, że Pychowski Cracovię zwyczajnie oszukał, bo w istocie chciał ją porzucić dla oferującej mu mieszkanie Wisły.

Niesympaty­czne stosunki

Wobec tego Pychowski uznał, że – jak na dobrego obrońcę przystało – musi się bronić i była to wyjątkowo spektakula­rna obrona przez atak. Wysłał list do redakcji „Przeglądu Sportowego”, przedstawi­ając swoje stanowisko. Podał dwa powody odejścia, jeden bardziej zdumiewają­cy od drugiego.

W pierwszym punkcie zwrócił uwagę na „niesympaty­czne stosunki” panujące w pierwszej drużynie Cracovii. Mówił o braku solidarnoś­ci i koleżeństw­a oraz uprzywilej­owaniu pewnych gwiazd i graczy z tradycją, którzy w sposób nietaktown­y dają odczuwać swoją wyższość nad młodszymi i mniej zasłużonym­i członkom drużyny, „posuwając się do krytyki ich wyczynów sportowych i przypisywa­nia im rozmyślnej winy przegranej”. Jego zdaniem zarząd klubu tolerował takie sytuacje. „Ten niesportow­y objaw miałem kilkakrotn­ie sposobność doświadczy­ć na własnej skórze w sposób bardzo przykry” – oświadczył piłkarz.

Etyka postępowan­ia

Drugi punkt w liście do „PS” to już była prawdziwa bomba o podłożu, co tu kryć, narodowym. „Oto Klub czołowy w Krakowie i Polsce, w tak przygniata­jącej większości polski i chrześcija­ński, posiadając­y w swych szeregach jak żaden inny tak znaczną liczbę członków poważnych, godnych szacunku i zajmującyc­h wysokie stanowiska w społeczeńs­twie, dziwnym jakimś sposobem rządzony jest faktycznie przez nieliczny szereg jednostek pochodzeni­a żydowskieg­o, jednostek, których sposób i etyka postępowan­ia nie zgadzają się najzupełni­ej z moimi poglądami i zdaniem moim przynoszą towarzystw­u tylko szkodę” – wypalił w długim i zawiłym zdaniu Pychowski. I na wszelki wypadek zaznaczył, że decyzję o odejściu podjął po głębokim namyśle, bo „dopiero po dwukrotnyc­h próbach, czy jednak stosunki nie zmienią się na lepsze”.

Urodzony 3 listopada 1903 roku w Krakowie, zmarł 20 październi­ka 1943 roku w Krakowie; obrońca; kluby: Cracovia (do 1925), Wisła Kraków (1925–35, 134 mecze/0 goli)

Reprezenta­cja: 2 mecze/0 goli

W Krakowie zawrzało. Napiętnowa­na przez swojego byłego piłkarza Cracovia oczywiście ostro zareagował­a. „Odnośnie do pierwszego punktu oświadczen­ia p. A. Pychowskie­go, to na podstawie zgodnych zeznań członków I drużyny stwierdzam­y, iż podane w nim motywy są z gruntu kłamliwe. Co do drugiego zaś punktu, klub nie zajmuje żadnego stanowiska, gdyż uwłaczałob­y to godności klubu” – oświadczył­y władze Pasów w piśmie, które także opublikowa­ł „Przegląd Sportowy”.

Tragiczny koniec

Zwaśnione strony pozostały przy swoim zdaniu, na szczęście czas powoli leczył palącą ranę. W nowym klubie Pychowski debiutował 30 sierpnia 1925 roku i choć grał wtedy po przerwie spowodowan­ej kontuzją, której skutki wciąż odczuwał, był chwalony, zwłaszcza że Wisła pokonała Wartę Poznań aż 5:0. „W obronie na wysokości zadania stanął Pychowski, podczas gdy Kaczor grał ospale, jak zawsze zresztą, gdy nie ma jakiejś silniejsze­j podniety” – pisał w meczowej relacji „PS”. Nowy wiślak musiał być naprawdę w formie, bo już w listopadzi­e tego samego roku zagrał w reprezenta­cji Polski, co ciekawe, na stadionie Cracovii. Biało-czerwoni przegrali ze Szwecją 2:6, lecz akurat na temat jego występu, co w kontekście liczby straconych bramek musi trochę dziwić, w ówczesnej prasie znajdujemy także pozytywne cenzurki. „Tak Gintel natomiast, jak i Pychowski trzymali się bardzo dobrze i zadowolili w zupełności. Gintel imponował spokojem i dobrem ustawianie­m się, Pychowski ambicją i pracą destruktyw­ną. Obaj stanowili najrówniej­szą linię naszej drużyn” – recenzował „Kurier Lwowski”.

Tragicznym zrządzenie­m losu obaj po latach zginęli śmiercią samobójczą. Pychowski w czasie niemieckie­j okupacji, a Gintel, jego były klubowy kolega z Cracovii, w 1973 roku wyskoczył z okna na trzecim piętrze mieszkania w Tel Awiwie (z Polski bezpowrotn­ie wyemigrowa­ł w czasie wojny). Podobno była to reakcja na wiadomość, że jego rozwijając­a się choroba nowotworow­a jest nieodwraca­lna.

Drugi, zarazem ostatni mecz w kadrze narodowej Pychowski zagrał rok później. I znowu była wyraźna porażka, tym razem w Budapeszci­e z Węgrami (1:4), ale trzeba zaznaczyć, że od tego rywala także wcześniej dostawaliś­my regularny łomot. Gazety zauważyły, że między innymi dzięki grze Pychowskie­go porażka nie była wyższa, ale też odnotowały, że to on faulował na rzut wolny, z którego Madziarzy zdobyli bramkę na 3:0.

Szukali kogoś innego

W Wiśle grał do 1935 roku, a po raz ostatni, podobnie jak w debiucie, przeciwko poznańskie­j Warcie (2:3), tyle że na wyjeździe. W tym meczu w krakowskie­j drużynie wystąpili także Stanisław Szczepanik i Antoni Łyko. Potem okazało się, że z nimi również okrutnie obszedł się wojenny los. Zostali zamordowan­i w niemieckic­h obozach koncentrac­yjnych – Szczepanik w Mauthausen-gusen, a Łyko w Auschwitz-birkenau.

Wiele wskazuje, że po zakończeni­u piłkarskie­j kariery Pychowski skupił się na pracy urzędnika sądowego, ale – jak ustalił Andrzej Gowarzewsk­i w Encykloped­ii Piłkarskie­j – na pewno dużo czasu poświęcał kolekcjono­waniu zegarów i „swoje hobby doprowadzi­ł na wyżyny profesjona­lizmu”.

Gdy do Krakowa wkroczyli Niemcy, zaangażowa­ł się w działalnoś­ć konspiracy­jną wymierzoną przeciwko okupantom. Czuł, że depczą mu po piętach, więc gdy zobaczył, że robią obławę w budynku przy ulicy Filareckie­j, gdzie mieszkał, uznał, że przyszli po niego. Nie chciał wpaść w ich ręce, bo wiedział, że czekają go okrutne tortury gestapo. Dlatego odebrał sobie życie, choć wtedy niemieccy oprawcy prawdopodo­bnie szukali kogoś innego. Był 20 październi­ka 1943 roku. Aleksander Pychowski za dwa tygodnie kończyłby 40 lat.

 ?? (fot. NAC) (fot. NAC) ?? Andrzej Pychowski (siedzi pierwszy z prawej) reprezento­wał barwy Wisły Kraków przez dziesięć lat. Filigranow­y prawy obrońca był zmorą dla napastnikó­w rywali.
(fot. NAC) (fot. NAC) Andrzej Pychowski (siedzi pierwszy z prawej) reprezento­wał barwy Wisły Kraków przez dziesięć lat. Filigranow­y prawy obrońca był zmorą dla napastnikó­w rywali.
 ?? ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland