W GÓRĘ HOP, A POTEM – FLOP…
Równo 55 lat temu amerykański lekkoatleta Richard Douglas Fosbury (na zdjęciu, 1947–2023) został w Ciudad de México mistrzem olimpijskim w skoku wzwyż, osiągając 2,24 m swoim oryginalnym stylem – wznosząc się tyłem do poprzeczki. Na kolejnych igrzyskach – w Monachium – triumfował jeszcze zwolennik techniki przerzutowej, reprezentujący ZSRR Estończyk Jüri Tarmak, osiągając 2,23 m. I od tamtego momentu po olimpijskie złoto w tej konkurencji sięgali już wyłącznie zawodnicy stosujący technikę Fosbury flop, a pierwszym, który wykorzystał ją do odniesienia zwycięstwa, był w 1976 w Montrealu rekordzista Polski Jacek Wszoła. W stylu Fosbury’ego skakał też Kubańczyk Javier Sotomayor, który w 1993 ustanowił niepobity do dzisiaj rekord świata 2,45 m.
Pierwszym rekordzistą świata posługującym się flopem został Amerykanin Dwight Stones, który 11 lipca 1973 roku w Monachium otworzył jednocześnie rozdział 2,30 m. Co ciekawe, na mniejszych wysokościach Stones skakał po części stylem przerzutowym. Ostatnim „przerzutowcem”, któremu udało się ustanowić światowy rekord, okazał się reprezentujący ZSRR Ukrainiec Wołodymyr Jaszczenko (2,34 m w 1978 roku w Tbilisi). Dwa lata później o centymetr wyżej skoczył w Eberstadt Jacek Wszoła i potem Fosbury flop w zasadzie całkowicie się upowszechnił, choć jeszcze w 1988 na igrzyskach olimpijskich w Seulu znalazł się jeden amator stylu przerzutowego (ang. straddle).
Technika skoku wzwyż ewoluowała przez dziesiątki lat, mając najróżniejsze odmiany (w tym western roll), przy czym największą popularność zyskały dwa style: nożycowy i przerzutowy. Obowiązującą zasadą było odbijanie się z jednej nogi i przez długi czas dbano o bezpieczeństwo lądowania w piaskownicy wypełnianej też wiórkami drzewnymi. Niemniej pojawiali się ryzykanci wykonujący nad poprzeczką salto przodem albo tyłem. I tą pierwszą techniką Dick Browning (USA) skoczył w 1954 roku aż 2,28 m (oficjalny rekord świata wynosił wtedy 2,12), a w 1962 inny Amerykanin – Gary Chamberlain – pokonał saltem do tyłu 2,23 m, lądując za poprzeczką na prostych nogach.
Urodzony w Portland (Oregon) przyszły mistrz olimpijski Dick Fosbury próbował w latach szkolnych – bez szczególnego powodzenia – skakać wzwyż, jak również grywać w futbol amerykański i koszykówkę. Gdy zaczynał skakanie, tradycyjne nożyce były już zdecydowanie wypierane przez styl przerzutowy, którym Walery Brumel (ZSRR) doprowadził w 1963 roku rekord świata do 2,28 m. Jeszcze w 1970 roku Chińczyk Ni Zhiqin poprawił ten wynik na 2,29, a w 1971 Amerykanin Pat Matzdorf powtórzył wyczyn, stając się oficjalnym rekordzistą (bo Ni Zhiqin ze względów formalnych nie mógł). Jak widać więc, technika przerzutowa trzymała się mocno. Niemniej właśnie w tym samym roku, w którym zanotowany został ów rekord Brumela, Fosbury zdecydował się na eksperymentalne skoki tyłem do poprzeczki przy odbiciu. Tym sposobem środek ciężkości ciała skoczka pozostaje długo poniżej poprzeczki atakowanej najpierw głową. Energiczne podniesienie bioder, a potem kolan nad poprzeczką to kolejne fazy flopu.
Cóż w gruncie rzeczy oznacza słowo „flop”? To głośne zwalenie się na dół, opadnięcie, klapnięcie całym ciałem – w wypadku techniki Fosbury’ego z lądowaniem na plecach (a właściwie na karku). W lokalnej gazecie odgłos wydawany przez lądującego skoczka porównano z klapnięciem ryby wrzuconej do łódki. Takie skakanie nie byłoby bezpieczne, gdyby nie wprowadzono gąbczastych (materacowych) zeskoków. Chociaż i one przez długi czas nie chroniły skoczka w pełni. W latach osiemdziesiątych byłem świadkiem, jak zabił się w zabrzańskiej hali młody flopista biorący wyjątkowo szybki rozbieg. Po przefrunięciu nad poprzeczką wyleciał poza zeskok i mówiąc najprościej, skręcił kark.
Takiego efektu skakania flopem obawiali się początkowo organizatorzy zawodów z udziałem Fosbury’ego, a nawet jego trener Dean Benson doradzający raczej przestawienie się z nożyc na styl przerzutowy. Będąc już studentem inżynierii na Stanowym Uniwersytecie Oregon, zirytowany swoimi słabymi rezultatami Fosbury postanowił za wszelką cenę utrzymać lekkoatletyczne stypendium i za zgodą nowego trenera Berny’ego Wagnera zaczął skutecznie skakać flopem w rozgrywkach akademickich, dostarczając masę punktów uczelni. Mało tego, w 1968 i 1969 wywalczył akademickie mistrzostwo USA! Mimo coraz większych sukcesów niewiele brakowało, by nie wysłano go na igrzyska do Meksyku. Mało kto wiedział wtedy, że Dick miał inżynierski łeb i potrafił na podstawie praw fizyki doskonale obliczyć korzyści z wymyślonego przez siebie nowatorskiego stylu.
Pamiętając o wynalazku Dicka, nie wolno pomijać dwu innych osób eksperymentujących w zakresie techniki odbijania się w skoku wzwyż tyłem do poprzeczki. Takim samym pionierem był bowiem inny amerykański lekkoatleta Bruce Quande z Montany, który jednak szybko zaprzestał takich prób. Jako pierwsza z kobiet eksperymentowała zaś w podobny sposób znakomita skoczkini wzwyż z Kanady Debbie Brill, w 1970 w Edynburgu mistrzyni Commonwealthu, a w 1979 zwyciężczyni Pucharu Świata w Montrealu. Rekord Kanady doprowadziła ona do 1,99 m.
Lata sześćdziesiąte ubiegłego wieku to był okres rewolucji w lekkoatletyce. Obok fiberglassowej tyczki i syntetycznej nawierzchni bieżni i rozbiegów nazwanej tartanem – technika Fosbury flop została uznana za największą innowację. Na jej plus można było ponadto zapisać to, że w przeciwieństwie do dwóch pierwszych nie pociągała za sobą żadnych kosztów…
Fosbury był człowiekiem czułym na sprawy społeczne. Dlatego na igrzyskach w Meksyku poparł protest czarnoskórych Amerykanów zwracających uwagę na rasizm wciąż utrzymujący się w USA. O ile medaliści biegu na 200 m, Tommie Smith i John Carlos, podnieśli zaciśnięte w pięść dłonie w czarnych rękawiczkach, o tyle on uniósł samą pięść. Zasługi Dicka, również w walce o prawa sportowców i pokój na świecie, zostały docenione na jego macierzystej uczelni. Nic dziwnego więc, że wystawiono mu tam pomnik. Umarł w marcu tego roku, przegrawszy walkę z białaczką. Dokonania tego rewolucjonisty skoku wzwyż upamiętnia napisana przezeń wespół z Bobem Welchem książka pod tytułem „The Wizard of Foz” nawiązującym do słynnego musicalu „The Wizard of Oz” („Czarodziej z Oz”).