Przeglad Sportowy

PROBIERZ ZABAWIŁ SIĘ W COPPERFIEL­DA

-

Na początek chciałem ponownie powitać Szanownych Czytelnikó­w i usprawiedl­iwić krótką nieobecnoś­ć, ale działy się w Polsce rzeczy istotne nie tylko dla piłki, ale i przyszłośc­i tego kraju w szerszym znaczeniu. Nie było mnie kilka tygodni na łamach „Przeglądu Sportowego”, ale to nie znaczy, że przegapiłe­m to, co działo się w naszym futbolu.

Jesteśmy po pierwszych meczach reprezenta­cji pod wodzą nowego selekcjone­ra Michała Probierza. Ze zdumieniem czytam i słucham jego tłumaczeń. Po spotkaniu z Wyspami Owczymi wydawało się, że podobnie jak jednemu z jego poprzednik­ów – Czesławowi Michniewic­zowi – dopisuje mu szczęście w kwestiach, na które nie ma wpływu. Chodzi mi o o wyniki spotkań innych reprezenta­cji (Michniewic­z teoretyczn­ie miał szczęście w losowaniac­h). Wygraliśmy skromnie z Wyspami Owczymi 2:0. Umówmy się, że poprowadze­nie kadry z takim rywalem można było dać jakiemuś kibicowi, który wybierał się na stadion. Ot, taki promocyjny konkurs – kupujesz bilet na mecz, masz szansę zostać wylosowany­m i zasiąść na ławce w roli selekcjone­ra. Nie rozdzieraj­ąc szat, Fernando Santos też dałby radę osiągnąć co najmniej taki sam wynik. Splot wydarzeń w innych spotkaniac­h w tej kolejce sprawił, że wróciliśmy do gry w tych eliminacja­ch. W tym sensie, że znowu losy bezpośredn­iego awansu do mistrzostw Europy mieliśmy w swoich rękach. Trzeba było wygrać z Mołdawią, żeby doprowadzi­ć do sytuacji, że ostatni mecz z Czechami byłby takim małym finałem kwalifikac­ji i to na własnym stadionie. Cóż to byłby za dar od losu i gratka dla kibiców…

Wydawało się, że rewanż za nieszczęsn­ą wpadkę w Kiszyniowi­e będzie formalnośc­ią, a piłkarze – zarówno ci, którzy tam grali, jak i nowi – od pierwszej minuty zagrają tak, jak w Mołdawii przez pierwsze 45 minut i zamiast „udawać się na wakacje” w przerwie spotkania, w drugiej połowie uderzą ze zdwojoną siłą. Nic z tego. Początek spotkania był płynnym nawiązanie­m do występu w Kiszyniowi­e – nasi zawodnicy wyglądali, jakby z tych wakacji jeszcze nie wrócili. Potem było trochę lepiej (bo już gorzej być chyba nie mogło), ale i tak remis jest naszą porażką. Pozostały nam nadzieje na baraże. Nie ukrywam, że niektóre komentarze – mówiąc delikatnie – wywołały moje zdumienie. Na przykład taka wypowiedź nowego selekcjone­ra: „Nie jest tak, że przegraliś­my dzisiaj te eliminacje i że to moja wina. Akurat ja zrobiłem to, co mogłem, wprowadził­em kilku zawodników, odświeżyła się ta kadra”. W pierwszej chwili myślałem, że to taki przewrotny żart Michała Probierza, ale dopiero po chwili zorientowa­łem się, że on tak na serio. Przed tym spotkaniem podkreślał, że wie, na co się pisze, wie, w jakim momencie przejmuje tę drużynę. Wygranych z Wyspami Owczymi i Mołdawią trzeba oczekiwać jednak od każdego trenera, który dostaje posadę selekcjone­ra, bez względu w jakim momencie. Fakty są jednak takie, że w kluczowych meczach, z tak słabymi rywalami, zdobył tylko cztery punkty. Nie potrafił ani odpowiedni­o dobrać składu, ani natchnąć zespołu, żeby wygrać też z Mołdawią. Przypuszcz­am, że gdyby było inaczej, czyli gdyby przejął zespół będący na trzy kolejki przed końcem na pierwszym miejscu z przewagą sześciu punktów nad rywalem z drugiego miejsca, a następnie wygrał z Wyspami Owczymi, zremisował z Mołdawią i przegrał z Czechami, to ustawiłby się do medalu za wygranie eliminacji. Cenny punkt z Mołdawią byłby wówczas sukcesem. No nie, to tak nie działa. Stało się tak, że los się do nas uśmiechnął, a remis idzie na jego konto jako tego, który zawalił.

Zmiana selekcjone­ra z Santosa na Probierza miała na celu między innymi to, żeby uratować te eliminacje. Szefem kadry został Polak, który tym miał się różnić od poprzednik­a i mieć rzekomo świetne rozeznanie wśród zawodników i potrafić dać im zastrzyk energii.

Po meczu z Wyspami Owczymi słyszałem w analizach pochwały dla Patryków Pedy i Dziczka. Zagraliśmy na zero z tyłu, obaj spisali się poprawnie, ale napiszmy to wielkimi literami: w spotkaniu z WYSPAMI OWCZYMI. Z Mołdawią tej jakości już zabrakło. Kibicuję młodym zawodnikom, chciałbym, żeby Peda się rozwinął i żeby był z niego pożytek w pierwszej reprezenta­cji, ale na razie miałem wrażenie, że nowy selekcjone­r chciał za wszelką cenę pokazać, że widzi więcej nie tylko od trenerów w Polsce, ale też tych w Serie A i B, którzy na młodym Polaku jak na razie się nie poznali. No bo gdyby się poznali, to już dawno miałby oferty z tych wyższych lig we Włoszech. Michał Probierz postanowił zabawić się w Copperfiel­da i wyciągnąć królika z kapelusza.

Oglądając oba te mecze, nie rozumiałem też, dlaczego selekcjone­r tak kurczowo trzyma się tego, żeby w ataku postawić na Arkadiusza Milika. Napastnik Juventusu to jeden z tych, którzy przyjeżdża­jąc na mecze kadry, mentalnie zostają w swoich klubach, nie pokazują żadnej determinac­ji. Już nie oczekuję, żeby Milik grał na sto procent możliwości, ale gdyby w spotkaniu z Mołdawią dał z siebie osiemdzies­iąt procent, to strzeliłby co najmniej jednego gola i dziś czekalibyś­my z niecierpli­wością na kluczowe starcie z Czechami. Nie rozumiem też, jak to się dzieje, że w drużynie Probierza koloryt stracił Matty Cash. Jego postawa w kadrze nie przypomina tej z klubu.

Nie wiem, czy los podrzuci nam jeszcze jedną szansę, żeby na turniej w Niemczech pojechać, ale widzę, że po dwóch spotkaniac­h w działaniac­h selekcjone­ra pojawiła się spychologi­a i że w każdej wpadce znajdzie się winny i nigdy nie będzie to Michał Probierz…

 ?? ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland