Dobre otwarcie mistrzów
King pokonał w Lidze Mistrzów Banco di Sardegna Sassari. Porażki ekip Anwilu i Śląska, które w niedzielę zmierzą się w lidze.
Polskie zespoły całkiem przyjemnie rozpoczęły swój udział w rozgrywkach pucharowych pod egidą FIBA. Z czterech występujących w nich ekip trzy wygrały, i to zdecydowanie.
Dwie twarze meczu
Z rozgrywkami w Lidze Mistrzów polskim zespołom w ostatnich latach zdecydowanie nie było po drodze. I to bardzo. Wystarczy przypomnieć, że King Szczecin, wygrywając z Dinamo Banco di Sardegna Sassari, już wyrobił normę, która była polskim udziałem w dwóch poprzednich sezonach tych rozgrywek. Rywalizację 2022/23 Legia Warszawa skończyła z bilansem 1–5, zmagania 2021/22 to również 1–5 Stali Ostrów Wlkp., a sezon 2020/21 to nawet 0–6 w wykonaniu Startu Lublin. Tymczasem aktualny mistrz Polski zwyciężył w starciu z naprawdę poważną ekipą aż 93:85 i może mieć poczucie niedosytu, że uzyskał tak niski wynik.
– Chcieliśmy wygrać i to osiągnęliśmy, ale ten mecz miał dwie twarze – jedną szczęśliwą, a drugą smutną. Początek był satysfakcjonujący. W pierwszej połowie graliśmy bardzo dobrze. Zdobyliśmy 60 punktów. Czwarta kwarta jest do zapomnienia – ocenił trener Kinga Arkadiusz Miłoszewski. Jego ekipa po trzech odsłonach wygrywała 85:60, ale w ostatniej chyba za bardzo poniosła ją fantazja, co przełożyło się na nonszalancję w grze. Generalnie jednak otwarcie w wykonaniu mistrza Polski pozwala mieć nadzieję, że pod wodzą Miłoszewskiego w pucharach mogą zbliżyć się do tego, co zrobili w poprzednim sezonie w polskiej ekstraklasie – nikt na nich nie stawiał przed rozpoczęciem rozgrywek, a zostali odkryciem sezonu i najlepszą ekipą w stawce. Na końcowy triumf w Lidze Mistrzów nikt oczywiście nie liczy, samo wyjście z grupy stanie się wydarzeniem przełomowym, a jeśli uda się to połączyć z awansem do najlepszej szesnastki, to będzie rewelacja. Bo – przypomnijmy – bezpośrednio do czołowej szesnastki awansują zwycięzcy ośmiu grup, a zespoły z miejsc 2–3 wystąpią w barażach. W poprzednich latach naszą domeną był najniżej notowany z europejskich pucharów – FIBA Europe Cup. W ubiegłym roku na wyżyny wzniósł się w nim Anwil Włocławek, który trofeum zdobył, ale obecne zmagania włocławianie zaczęli od pechowej porażki – z hiszpańskim Surne Bilbao Basket 79:83. Włocławianie zagrali dobry mecz, ale w samej końcówce błąd połowy popełnił jeden z kluczowych graczy Anwilu – Victor Sanders. Na co rywale odpowiedzieli celnym rzutem za trzy punkty. Amerykański gracz polskiej ekipy po takiej porażce był załamany aż do łez.
Łatwe zwycięstwa
Anwil miał jednak najtrudniejszego rywala z polskich ekip grających w FIBA Europe Cup. Wracająca do europejskich pucharów PGE Spójnia Stargard wygrała na wyjeździe 92:89 z Heroes Den Bosch, a Legia nie dała u siebie żadnych szans fińskiemu
Kataja Basket (85:62). Dla zespołu Wojciecha Kamińskiego był to ważny występ, bo po wcześniejszych dwóch porażkach wygrał drugi mecz z rzędu (ostatnio ze Spójnią w naszej lidze) i to występując bez swojego teoretycznie najlepszego indywidualnie zawodnika – Christiana Vitala. – Na razie Christian jest kontuzjowany. Ale wiadomo, że nieobecność jednego gracza otwiera szansę przed innymi, zmienia także nieco hierarchię w zespole. Wygraliśmy bez niego dwa razy, ale to nie znaczy, że już jesteśmy w superformie i teraz możemy pokonać każdego – mówił trener Wojciech Kamiński, który chyba liczy po cichu, że zaistniała sytuacja sprawi, że Vital po powrocie będzie grał lepiej – mniej indywidualnie, a bardziej zespołowo. W sobotę Legia zagra w Ostrowie
Wielkopolskim ze Stalą. I to spotkanie zapowiada się znakomicie. A to ledwie część tego, co nas czeka w najbliższych dniach w Orlen Basket Lidze.
Na co stać Śląsk...
Zwycięstwa w Europie nie odniósł jeszcze Śląsk Wrocław, który ma za sobą już trzy występy w najwyżej notowanym – z dostępnych polskich klubów – europejskim pucharze Eurocup. Tym razem w Podgoricy lepsza od wicemistrza Polski okazała się Budućnost, która właściwie cały czas kontrolowała wydarzenia na parkiecie i wygrała 103:89. Śląsk jest jednak konsekwentny – od kilku lat występuje na zapleczu Euroligi, gdzie plasuje się na końcu stawki, chociaż w Lidze Mistrzów miałby znacznie większe szanse na zwycięstwa, a w Eurocupie mógłby właściwie brylować podobnie jak Anwil.
Dobrą okazję do porównania aktualnych możliwości obu klubów będzie stanowiło ich niedzielne starcie w Orlen Basket Lidze. Mecz, który rozpocznie się o 17.30, będzie najważniejszym wydarzeniem weekendu na krajowych boiskach.