Berlin, Pekin i Drzonków
Drzonków to dziś jedna z trzech stolic światowego pięcioboju. Ośrodek pod Zieloną Górą, który powstał z szalonego pomysłu Zbigniewa Majewskiego, przechodził różne koleje losu, chylił się nawet ku upadkowi. Pod okiem dyrektora Bogusława Sułkowskiego stał s
Zbigniew Majewski, trener zielonogórskich lekkoatletów (zmarł w 2013 roku) dosłownie strzelał pomysłami. Jednym z nich było stworzenie w podzielonogórskiej wsi, Drzonkowie, ośrodka pięcioboju nowoczesnego, w którym można by nie tylko szkolić, ale też organizować imprezy na światowym poziomie. Jak na początek lat 70. – czyli czas zupełnie innego ustroju – był to pomysł zwariowany i wydawało się, że nie do zrealizowania. Jednak Majewski potrafił zarazić nim partyjnych decydentów. I tak w epoce dość przaśnych obiektów sportowych w naszym kraju powstał ośrodek, który rozmachem, funkcjonalnością oraz pomysłem odstawał od szarej, Prl-owskiej rzeczywistości.
Piękny początek
Pierwszą wielką imprezą były mistrzostwa świata juniorów w 1976 roku. Potem Drzonków stał się areną wielu innych ważnych wydarzeń – z mistrzostwami świata seniorów (1981) na czele. Lata jednak mijały. W Polsce zmienił się ustrój, skończyło się odgórne finansowanie. W Drzonkowie zaczął się zły czas. Obiekty, tak fajne i chwalone w latach 70., dwadzieścia lat później zaczęły się sypać. Władze nie bardzo wiedziały, co z nimi począć. W latach 90. Drzonków stał się Centralnym Ośrodkiem Sportu. Potem przeszedł pod zarząd ówczesnego wojewody zielonogórskiego i został Wojewódzkim Ośrodkiem Sportu i Rekreacji. Pod taką nazwą funkcjonuje do dziś. W tamtych latach miał kolejno kilku dyrektorów. Żaden z nich jednak, mimo iż nie byli nieudacznikami, nie potrafił poradzić sobie z jednej strony z rosnącymi kosztami utrzymania, a z drugiej z niszczejącymi obiektami i brakiem pieniędzy na ich remont czy konserwację. O modernizacji czy rozbudowie nie mogło być mowy. Tak więc Drzonków wyglądał coraz gorzej i był już prawie w ruinie. Strzałem w dziesiątkę okazało się powierzenie dyrekcji WOSIR Bogusławowi Sułkowskiemu. To były akrobata i trener tej dyscypliny. Potem wiceprezes i przez dwie kadencje prezes Polskiego Związku Akrobatyki Sportowej. – Ośrodek był wówczas, czyli w 2009 roku, w agonalnym stanie – wspomina Sułkowski. – Obiekty już niemal nie nadawały się do przeprowadzania w nich imprez. Zarząd Województwa Lubuskiego mógł albo zamknąć ośrodek, albo dać zielone światło i poszukać kogoś, kto potrafi wyprowadzić go na prostą. Zapytano ludzi związanych ze sportem, kogo widzieliby na tym stanowisku. Większość wskazała mnie. Nie mogłem nie spróbować – dodaje.
Nowe czasy
Był to początek nowych czasów dla ośrodka. – Znałem Drzonków jako klient – mówi Sułkowski. – Organizowałem tu wiele imprez. Natomiast jako szef musiałem najpierw zinwentaryzować jego stan. Wszedłem więc w każdą dziurę, obejrzałem wszystko. Potem rozpisałem sobie, co trzeba zrobić. To był taki mój biznesplan. Wskazałem też ewentualne źródła finansowania. Z tym poszedłem do zarządu. Założyłem, że województwo ma dokładać do środków zewnętrznych i pozabudżetowych z regionu, czyli z ministerstwa sportu i turystyki, środków europejskich, a także z programu współpracy polsko-niemieckiej. Te wszystkie granty wiążą się z udziałem własnym. I widząc, że potrafimy pozyskać pieniądze, województwo je zapewniało. Po wielu latach stwierdziłem, że to, co w tamtym arkuszu sobie zaplanowałem, zostało zrobione – tłumaczy dyrektor. Dziś wszystkie obiekty są albo nowe, albo zmodernizowane. Sułkowski zaczął od termomodernizacji basenu krytego i hali szermierczej. Wielką inwestycją była budowa basenu o wymiarach olimpijskich. Powstał dziesięciotorowy obiekt z certyfikatem
Polskiego
Związku Pływackiego. Obiekty jeździeckie stworzono praktycznie na nowo – zgodnie z najwyższą technologią olimpijską. Wszystkie budynki mają nową termomodernizację i dysponują głębinowymi pompami ciepła, jest też fotowoltaika. Obiekty sportowe są znakomicie wyposażone w certyfikowany sprzęt.
Nie tylko pięciobój
Drzonków służy dziś wielu dyscyplinom i stwarza warunki do treningów sportów walki, czyli boksu, judo i karate, a także szermierki, pływania, tenisa stołowego, triathlonu, jeździectwa, kolarstwa (w Drzonkowie odbyły się niedawno po raz pierwszy mistrzostwa Polski w MTB), a także siatkówki czy koszykówki. W tych wszystkich dyscyplinach kluby mogą tu organizować zgrupowania. Jeśli zaś chodzi o tenis stołowy, ośrodek jest też siedzibą i miejscem rozgrywania spotkań pingpongistów ZKS występujących w Superlidze. Jednak Drzonków to przede wszystkimi pięciobój. Zdaniem ekspertów, a takim niewątpliwie jest Janusz Gerard Peciak, w świecie są trzy najlepsze ośrodki w tej dyscyplinie: Drzonków, Berlin i Pekin. Przewaga Drzonkowa polega jednak na tym, że tutaj w promieniu stu metrów są obiekty do rozgrywania wszystkich konkurencji pięciobojowych. Odbywają się tu najpoważniejsze imprezy międzynarodowe, a ich uczestnicy wystawiają organizatorom bardzo dobre recenzje.
W planach jest obecnie przebudowa systemu energetycznego, co wiąże się z wielkim wzrostem cen energii. Jeszcze przed dwoma laty prąd i gaz kosztował rocznie milion złotych, w 2022 roku zapłacono 2 miliony 900 tysięcy. Kolejne zadanie to poprawa gastronomii. Nie jest zła, ale szefostwo dostrzega potrzebę zmian, bo – jak mówi dyrektor Sułkowski – dla sportowca posiłek jest świętem. Są plany stworzenia stołówki na wzór COS w Wałczu, która ma wśród sportowców dobre opinie. Kolejną inwestycją jest sztuczne boisko piłkarskie, czyli oświetlona płyta z dobrą trawą z certyfikatem FIFA.
Najważniejsza jest atmosfera
Ośrodek to znakomite obiekty, wielkie imprezy, ale też, a może przede wszystkim, ludzie. Atmosferę chwali Anna Sulima-jagiełowicz. – Zamieszkałam w ośrodku jako 15-letnia zawodniczka – wspomina mistrzyni świata z 1998 roku, a dziś kierownik do spraw sportu i promocji. – Po zakończeniu kariery zostałam tu i jestem do dzisiaj. Nie ma co ukrywać, że dzisiejszy stan ośrodka, jego wygląd i funkcjonowanie to zasługa dyrektora, który potrafił zarazić entuzjazmem cały zespół. Fajnie się tu pracuje i nie wyobrażam sobie innego miejsca niż Drzonków – zapewnia. Rzeczywiście, WOSIR w Drzonkowie stał się sportową perełką także na skalę światową. I – jak zapowiada jego szef – to jeszcze nie koniec. Bo kolejne pomysły już są i pewnie się zmaterializują.