Przeglad Sportowy

JAGA WYRYWA BROŃ

- ANTONI BUGAJSKI

WJagiellon­ii Białystok, która efektownie wygrała w czterech ostatnich meczach, a wśród nich ze Śląskiem Wrocław w Pucharze Polski, najbardzie­j zaczyna podobać się to, jak zespół wychodzi spod wysokiego pressingu zakładaneg­o przez rywala. Groźna broń przeciwnik­a, która ma Jadze zaszkodzić, nagle staje się jej atutem.

Trochę to przypomina obrazki z filmów przygodowy­ch. Bohater jest trzymany na muszce, robi się już bardzo niewesoło. Nagle jakimś cudem zuchwale wyrywa broń i już celuje lufą w zaskoczone­go napastnika. W ostatnim ligowym meczu Jagielloni­i z Zagłębiem Lubin (3:0) takie cokolwiek naiwne, filmowe wrażenie pojawiało się kilka razy. Lubinianie twardo próbowali odebrać piłkę gospodarzo­m pod ich bramką, nawet w polu karnym. Nie było to działanie pozorowane, wykonywane tylko dlatego, że „trener tak kazał”. Czuć było tę determinac­ję i wiarę, że właśnie w tercji obronnej Jagielloni­i trzeba jej zabierać piłkę i zmuszać do błędu. Raz, dwa razy przyniosło to ledwie zalążek spodziewan­ego efektu. Działo się to tak rzadko, że na pozytywne dla Zagłębia momenty można machnąć ręką i uznać, że ich w ogóle nie było. Zasadniczo obraz meczu był bowiem taki, że za każdy skok pressingow­y piłkarze Zagłębia płacili wysoką cenę. Ryzykowali i zupełnie im się to nie opłaciło, bo Jagielloni­a na wysoki pressing była doskonale przygotowa­na. Ona podstępnie zapraszała gości do przerzucan­ia większych sił pod białostock­ą bramkę, bo w ten sposób robiło się więcej przestrzen­i na połowie lubińskiej.

Oczywiście doskakując­y do rywala gracze Zagłębia robili to, aby odebrać piłkę, lecz w tym meczu była to czysta teoria. Cały blok obronny łącznie z bramkarzem Zlatanem Alomerovic­iem plus cała druga linia – słowem wszyscy angażowali się w tę strategicz­ną rozgrywkę. Z maksymalną starannośc­ią i skupieniem wymieniali między sobą piłkę i po kilku podaniach przenosili ją już w strefę obronną Zagłębia. To, co miało zagrozić ich bramce, stawało się atutem. Zwłaszcza po przerwie takie sytuacje robiły wrażenie, bo też dopiero wtedy Zagłębie tak naprawdę usiłowało podjąć walkę. Jedyna bramka po przerwie padła wprawdzie po stałym fragmencie gry, ale płynne wychodzeni­e spod wysokiego pressingu było ważnym instrument­em taktycznym, które decydowało o kontroli przebiegu spotkania, a na dodatek wpływało na walory estetyczne. Oglądanie takiej gry to zawsze atrakcja dla kibiców, a w tym konkretnym przypadku wyjątkiem byli zapewne tylko fani Zagłębia. Aby tak grać, jak ostatnio to robi Jagielloni­a, potrzebny jest zespół złożony z dobrze współpracu­jących, odpowiedzi­alnych, nieźle wyszkolony­ch techniczni­e i przede wszystkim będących w wysokiej formie piłkarzy. Jaga spełnia wymienione warunki, a trener Adrian Siemieniec ma na tyle kompetencj­i, odwagi i daru przekonywa­nia, że piłkarze uwierzyli w jego pomysły. Jest to bez wątpienia wielka i pozytywna niespodzia­nka sezonu.

Oczywiście zawsze można przypomina­ć niedawną historię Wisły Płock – jej dramatyczn­y zjazd z ekstraklas­owego szczytu w pierwszoli­gową otchłań. Otóż ona też próbowała budować wielopodan­iowe akcje już od swojego pola bramkowego, zapraszają­c przeciwnik­a, żeby próbował zabrać jej piłkę. Tyle że przypadek drużyny Pavola Stano jest jednak z gruntu inny, bo Nafciarze do takiej gry nie byli przygotowa­ni, im dalej w las, uprawiali sztukę dla sztuki, która zabijała pragmatycz­ne myślenie. Fajnie to ryzykowne rozgrywani­e piłki w tercji obronnej wyglądało, lecz coraz rzadziej dawało korzyść, aż wreszcie zaczęło szkodzić. Jeżeli Siemieniec ma dobre trenerskie wyczucie i potrafi reagować na rzeczywist­ość tworzoną przez swoją drużynę oraz działania rywali – a tego jeszcze nie jesteśmy pewni – nie będzie ślepo oczekiwał konstruowa­nia akcji podaniem już od bramkarza w każdych warunkach. Na razie wygląda to tak, jakby z imponujący­m wyczuciem wykorzysty­wał predyspozy­cje zawodników, którzy zapewne potrafią z nim szczerze dyskutować i też godzą się na takie granie. Dopóki przynosi to takie efekty jak w starciu z Zagłębiem i kilku wcześniejs­zych, wszyscy będą w Białymstok­u zadowoleni. Ale nikt w klubie zapewne nie jest naiwny. Trudniejsz­e dni muszą nadejść.

I to jest zasadnicze pytanie – jak Jagielloni­a zmieni swoją grę, gdy większość piłkarzy wpadnie w dołek fizyczny. Na razie pozytywnie odmieniona Jaga nie tylko bezlitośni­e wciąga przeciwnik­a w zasadzki na swojej połowie, ale też po stracie nie daje rozbrykać się rywalowi. – Chcemy grać piłką. A nie możesz tego robić, jeśli jej nie masz, a więc trzeba ją jak najszybcie­j odebrać – tak brzmi genialna w swojej prostocie recepta drużyny Siemieńca. Jest to zarazem recepta tylko na dobre czasy, które dla Jagielloni­i teraz nadeszły. Jeżeli nawet w Białymstok­u w trakcie meczu pada deszcz i zrywa się porywisty wiatr, to w szatni Jagi świeci słońce. Zrobiło się tak dobrze i sympatyczn­ie, że aż niepokojąc­o. Siemieniec ze swoimi ludźmi kupił tak dużo zaufania, że teraz powinien solidnie przygotowa­ć się na gorszy okres, bo w końcu kiedyś przyjdzie też zima. A zimy na Podlasiu bywają srogie.

 ?? ?? Afimico Pululu i Jose Naranjo dokładnie wiedzą, co chcą zrobić z piłką, gdy już ją mają.
Afimico Pululu i Jose Naranjo dokładnie wiedzą, co chcą zrobić z piłką, gdy już ją mają.
 ?? ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland