Jak idzie im w nowej rzeczywistości?
Lechia Gdańsk jeszcze niedawno była na poważnym zakręcie i mogła spaść nawet do IV ligi. Obecnie nad Bałtykiem mogą mówić o względnej stabilizacji, a do zaplecza PKO BP Ekstraklasy nie zamierzają się specjalnie przyzwyczajać.
Zaplanowany na niedzielę mecz z Polonią w Warszawie został odwołany ze względu na intensywne opady deszczu, które spowodowały zalanie murawy przy Konwiktorskiej. Miało to być starcie klubów, które jeszcze niedawno poruszały się w diametralnie innej rzeczywistości. Czarne Koszule ostatnie lata spędziły na boiskach III i II ligi. Lechia w maju spadła z PKO BP Ekstraklasy po 15 latach nieprzerwanej gry w elicie.
Mogło być znacznie gorzej
W poprzednim sezonie jeśli mówiło i pisało się o Lechii Gdańsk, to w zasadzie tylko w negatywnym kontekście. Klub w niemalże każdej dziedzinie był postawiony na głowie, a część piłkarskiego środowiska przekonana, że bałagan, do jakiego tam doprowadzono, poskutkuje spadkiem lechistów nawet do IV ligi. W sierpniu nastąpiło jednak nowe rozdanie, 95 procent akcji klubu zostało kupionych przez pochodzący z Emiratów fundusz Mada Global, a na czele klubu stanął Paolo Urfer. W drużynie doszło do olbrzymich zmian kadrowych. Pozyskani zawodnicy na czele z gwiazdą krakowskiej Wisły Luisem Fernandezem dawali nadzieję na szybki powrót do elity. Zespół powierzono dwóm trenerom młodego pokolenia niemającym wcześniej doświadczenia pracy w klubach tego kalibru. Szymon Grabowski w poprzednim sezonie doprowadził Stomil do finału baraży o awans do I ligi, z kolei Paweł Ściebura przychodził z Iv-ligowego RKS Radomsko. Początek sezonu był trudny, Lechia przeplatała udane występy bardzo słabymi, a prawdziwym apogeum nieporadności była porażka 2:5 w Sosnowcu z Zagłębiem. Oczekiwania nowych właścicieli oraz kibiców jednak się nie zmieniły. – Klub jest budowany na zdrowych zasadach. Musimy być przygotowani na wszystkie scenariusze, ale cel jest taki, aby awansować już po tym sezonie. Drużynę mamy silną, teraz tylko kwestia pokazania tego na boisku. Obecnie nie ma żadnych problemów z płynnością finansową, nie było ich zresztą od momentu mojego pojawienia się w Lechii – mówi nam Grabowski. – W Lechii nikt nie zaakceptuje I-ligowej rzeczywistości. Atmosfera jest dobra, powiedziałbym, że nawet dość rodzinna – dodaje Ściebura.
Najlepiej obsadzona liga w historii
Lechii dawno na zapleczu krajowej elity nie było, gdy awansowała do niej w 2008 roku. – Poziom się podniósł, te rozgrywki stoją naprawdę na niezłym poziomie. My musimy jak najszybciej się przystosować. Mam na myśli przede wszystkim zawodników spoza Polski, którzy muszą zrozumieć naszą mentalność – mówi Grabowski. Wtóruje mu w tym drugi trener: – To jest chyba najsilniejsza I liga w całej historii tych rozgrywek. Poważnie zainteresowanych awansem jest co najmniej 10 drużyn. Ściebura, który wcześniej pracował także w Skrze Częstochowa oraz GKS Jastrzębie, nie ukrywa, że oferta z tak dużego klubu była dla niego nie lada wyzwaniem, ale podjęcie decyzji nie było łatwe. – Przeskok był ogromny, wiązało się z dużym przeorganizowaniem całego życia rodzinnego. W Radomsku czułem się bardzo dobrze, miałem na stole gotowy kontrakt do podpisania, ale gdy dostałem zaproszenie od Szymona do współpracy, to pod względem sportowym wątpliwości nie było – zachwyca się szkoleniowiec. W klubie z Gdańska zdają sobie sprawę, że o bezpośredni awans może być bardzo trudno, ale perspektywa ewentualnych baraży ich nie przeraża. – Brałem w nich już udział dwa razy i uważam to za dobre rozwiązanie. Pewnie, że jest trochę nerwów, ale właśnie te emocje sprawiają, że piłka jest taka piękna. Im więcej emocji, tym lepiej, a naszym zadaniem jest sprawić, aby były one jedynie pozytywne – kończy Grabowski.