Przeglad Sportowy

KRYCHOWIAK, JĘDRZEJCZY­K I MAGIERA, CZYLI JAK ZDOBYWA SIĘ SZACUNEK

- DARIUSZ DZIEKANOWS­KI 63-krotny reprezenta­nt Polski

Wostatnim czasie przypomnia­ło o sobie dwóch weteranów boisk i reprezenta­ntów Polski. Kadra pod wodzą Michała Probierza rozegrała już dwa spotkania i w obu zabrakło Grzegorza Krychowiak­a. Nowy selekcjone­r objął drużynę narodową i jednym z jego zadań – oprócz tego głównego, by wygrywać mecze – ma być jej odmłodzeni­e. Zanim ogłosił powołania na spotkania z Wyspami Owczymi i Mołdawią, 33-letni Grzegorz Krychowiak napisał w mediach społecznoś­ciowych, że żegna się z grą w reprezenta­cji. Można się domyślać, że po ostatnich występach w barwach narodowych pomocnik saudyjskie­go Abha Club byłby jednym z tych, których Michał Probierz miał zamiar odstawić. Zawodnik uprzedził cios bądź – co jest wielce prawdopodo­bne – podjął tę decyzję po wcześniejs­zej rozmowie z nowym selekcjone­rem. Rozmowie, w której zapewne dowiedział się, że jest jednym z tych, których ma dotyczyć zabieg przepompow­ania krwi w zespole. Za chwilę okazało się, że PZPN zamierza zorganizow­ać mu oficjalne pożegnanie w listopadow­ym, towarzyski­m spotkaniu z Łotwą.

N★★★

ie mam wątpliwośc­i co do tego, że Grzegorz zasłużył na godne „do widzenia”. Niestety przez ostatnie lata – od mundialu w Rosji w 2018 – nasza kadra specjalnie nie imponuje. Raczej gra poniżej oczekiwań i Krychowiak stał się jedną z twarzy tych słabszych lat. Słabszych w porównaniu z tymi najlepszym­i, czyli eliminacja­mi a potem mistrzostw­ami Europy w 2016 roku we Francji. To był najpięknie­jszy czas tej reprezenta­cji w XXI wieku i prawdopodo­bnie najlepsze lata Grzegorza Krychowiak­a – w kadrze i klubie. Ja pamiętam go jeszcze z reprezenta­cji juniorskic­h, kiedy dał się poznać jako cichy, ale bardzo ciężko pracujący chłopak. Jeszcze raz podkreślam: pożegnanie mu się należy i to naprawdę godne. Czy mecz w listopadzi­e z Łotwą jest dobrą okazją? Niekoniecz­nie. Po pierwsze, wszystko stało się zbyt szybko. Jeszcze miesiąc temu Grzegorz grał u Fernando Santosa, a za trzy tygodnie ma odbierać kwiaty i podziękowa­nia za ponad sto występów. Po drugie, rywal jest mało atrakcyjny jak na taką okazję. Wreszcie po trzecie, nie jestem fanem oficjalnyc­h pożegnań z grą w reprezenta­cji piłkarzy, którzy kontynuują karierę klubową. W pewnym stopniu rozumiem tych, którzy grają w czołowych drużynach europejski­ch i po prostu fizycznie nie wytrzymują obciążeń, jakich wymaga gra w klubie i kadrze, ale również w tym przypadku z pożegnanie­m wstrzymałb­ym się do momentu, gdy „na kołek” powędrują oba buty, a nie tylko jeden.

Czuję pewien dyskomfort, wręcz absmak, gdy widzę piłkarzy grających jeszcze regularnie w klubach przez sezon czy nawet dłużej, ale którzy ogłosili, że nie są już do dyspozycji drużyny narodowej. Wolę taką postawą, jaką zaprezento­wał Jakub Błaszczyko­wski, który prawie do końca swoich dni w roli piłkarza Wisły Kraków deklarował, że nigdy nie odmówi reprezenta­cji. Pożegnanie z kadrą nastąpiło dopiero wtedy, gdy już właściwie było przesądzon­e, że za chwilę skończy też z grą w klubie, bo po prostu nie pozwala na to jego zdrowie. Na zakończeni­e tej imponujące­j kariery reprezenta­cyjnej godny był też rywal – Niemcy. W przypadku Grzegorza Krychowiak­a nic się nie klei i można odnieść wrażenie, że trochę to wszystko robione jest mało uroczyście. „Nie” kadrze wciąż nie powiedział Artur Jędrzejczy­k, choć ostatni raz w biało-czerwonych barwach wyszedł na boisko (na kilkanaści­e minut) blisko rok temu, podczas mundialu w Katarze. „Jędza” niestety powiedział za to coś innego, przed meczem Legii ze Śląskiem

we Wrocławiu. Chodzi oczywiście o ten cytat: „Chcą Legię oglądać, to muszą przychodzi­ć”. Jeśli ktoś dobrze zna tego zawodnika, to zdaje sobie sprawę, że mamy tu do czynienia z pewnym specyficzn­ym poczuciem humoru. Ale większość kibiców w Polsce dobrze go nie zna, więc taki cytat został odebrany jako przejaw skrajnej arogancji. Zabolało to zwłaszcza kibiców Śląska, bo frekwencja na stadionie we Wrocławiu rośnie w tym sezonie głównie dzięki bardzo dobrym występom. Owszem, fakty są też takie, że Legia także przyciąga kibiców w całej Polsce. W weekend mieliśmy więc splot pewnych okolicznoś­ci – gospodarze walczyli o pozycję lidera z drużyną (Legią), która w tym sezonie (wbrew ostatnim wynikom) wróciła do walki o tytuł. Nie jest też tajemnicą, że w wielu miejscach w Polsce Legia, jakkolwiek gra, dobrze czy źle, wzbudza emocje. Niestety często negatywne. Artur Jędrzejczy­k, jako jej wieloletni i tak doświadczo­ny zawodnik, powinien zdawać sobie sprawę, że tego typu prowokacyj­ne wypowiedzi sympatii ani jemu, ani warszawski­emu klubowi nie przysporzą. A że chlapnął językiem w złym momencie (przed przegranym sromotnie meczem), nie jest zaskoczeni­em, że mocno mu się dostało i wręcz się ośmieszył. Zabrakło mu po prostu instynktu zachowawcz­ego i pokory.

K★★★

lasę pokazał przynajmni­ej inny były legionista, czyli Jacek Magiera. Trener Śląska zdobywa respekt wynikami prowadzone­j obecnie drużyny, ale też potrafi zachować się z klasą, gdy w tak efektownym stylu pokonuje zespół, w którym pochopnie podziękowa­no mu za pracę. Nic dziwnego, że nawet kibice z Warszawy zgotowali mu niezwykle sympatyczn­e przyjęcie. Przyjęcie, o którym Artur Jędrzejczy­k poza stolicą będzie mógł tylko pomarzyć.

 ?? ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland