CZY ŚLĄSK TERAZ JEST NAPRAWDĘ NA SPRZEDAŻ?
Tak spisujący się w ligowych rozgrywkach Śląsk Wrocław jak tej jesieni szybko raczej nie zmieni właściciela. Nagle okazuje się, że klub pod zarządem miejskim wcale nie musi być obciążeniem dla budżetu Wrocławia.
Gdy Śląsk w maju rozpaczliwie walczył o utrzymanie w PKO BP Ekstraklasie, równie rozpaczliwe kroki podejmował prezydent Wrocławia w poszukiwaniu nowego właściciela. Mówił, że sytuacja sportowa i organizacyjna klubu jest nieakceptowalna, za co przepraszał, i zapowiadał, że podczas sesji rady miejskiej przedłoży uchwałę dotyczącą prywatyzacji spółki Śląsk Wrocław. „Liczymy na mocnego partnera, który weźmie długofalową odpowiedzialność za przyszłość Śląska” – zapowiadał prezydent miasta Jacek Sutryk. Wraz z tym szedł nieoficjalny przekaz, że zgłosił się już poważny zagraniczny inwestor, wystarczy tylko przeprowadzić procedury niezbędne przy sprzedaży miejskiej spółki.
Od tego czasu minęło ponad pięć miesięcy i w kwestii właścicielskiej nic się nie zmienia. Przetarg został ogłoszony, ale ten niby zdeterminowany nabywca się do niego nie zgłosił. Wolał przejąć Lechię Gdańsk. Pojawił się natomiast inny potencjalny kupiec, dzięki czemu nie doszło do kompletnego i zaskakująco szybkiego zgruzowania planów prezydenta Wrocławia. W grze pozostaje więc Niemiec Marian Ziburske i jego firma Westminster. Już od lipca słyszymy zapewnienia, że do ustalenia warunków transakcji jest bliżej niż dalej, że pieniądze lubią ciszę, więc nie będzie przedstawianych publicznie informacji o kolejnych etapach rozmów. Prawda jednak jest taka, że kwestia sprzedaży to mglista przyszłość, a dobre wyniki Śląska jeszcze bardziej ją mącą. Zespół uniknął spadku, a teraz zazwyczaj wygrywa, więc także właściciel klubu poczuł się mocniej. Teraz już nie działa pod taką presją oburzonych mieszkańców, którzy przez minione dwa lata mieli coraz więcej argumentów uzasadniających opinię, że wspieranie finansowe Śląska to wyrzucanie pieniędzy w błoto i trzeba jak najszybciej je zakończyć. Prezydent, którego niebawem czeka walka o drugą kadencję, słuszny gniew ludzi w szykowanej kampanii wyborczej musiał uwzględniać, ale zauważył, że to, co miało mu zaszkodzić, nagle może być dla niego źródłem wsparcia. Śląsk spuszczający Legii takie lanie jak nigdy w historii na oczach 40 tysięcy ludzi – tego pewnie nie widział nawet w najbardziej odrealnionych snach. A jeszcze niedawno medialni harcownicy – przyznaję, że mimo szczerych chęci nigdy nie dało się ich traktować poważnie – w swoim populi