Bałtycki szlagier
KKS Kalisz jest rewelacją sezonu 2. ligi. Piłkarzy Pawła Ozgi czeka teraz trudny mecz z będącą faworytem do awansu Kotwicą. – Nie musimy nic udowadniać – mówi trener KKS.
Mecz w Kołobrzegu będzie miał wyjątkowe znaczenie dla trenera KKS, Pawła Ozgi. 42-letni szkoleniowiec pochodzi ze Szczecina i przyjęcie przed sezonem propozycji z Kalisza było dla niego pierwszą wyprowadzką z rodzinnego miasta. – Lubię tam jeździć. Moje drużyny zazwyczaj w Kołobrzegu bardzo dobrze grały. Wyniki bywały różne, ale najczęściej to były emocjonujące mecze. Kotwica to bardzo silny zespół, zdecydowany faworyt całej ligi, z głośnymi nazwiskami i największym budżetem. Będziemy chcieli sprawić niespodziankę, ale to gospodarze będą zdecydowanym faworytem – stara się narzucić presję na rywali trener lidera.
Najlepsza defensywa w kraju
Kotwica była bardzo blisko awansu już w poprzednim sezonie. Przed obecnym zespół został wzmocniony, aby ponownie powalczyć o historyczny awans na zaplecze PKO BP Ekstraklasy. Drużyna po początkowych problemach złapała wiatr w żagle wygrywając pięć z sześciu ostatnich spotkań. – Mamy bardzo dobrą drużynę i trenera. Doświadczenia z poprzedniego sezonu sprawiają, że mamy dużo pokory i spokoju. Nie robimy żadnych nerwowych ruchów. Patrzymy na to wszystko optymistycznie, ale przed nami jeszcze 20 kolejek – mówi dyrektor klubu z Kołobrzegu Łukasz Bednarek.
KKS Kalisz był w poprzednim sezonie największą rewelacją rozgrywek Pucharu Polski, odpadając dopiero w półfinale z Legią Warszawa (0:1), ale w lidze zajął siódme miejsce, a przed obecnym niewiele wskazywało, że może być lepiej. – Biorąc pod uwagę, co się działo latem, gdy mieliśmy mnóstwo transferów wychodzących z klubu, to wróżono nam nawet pozycję spadkową, a w najlepszym walkę o utrzymanie do końca rozgrywek. Nie da się ukryć, że nasza pozycja jest dużą niespodzianką, ale jak to w starym przysłowiu – apetyt rośnie w miarę jedzenia. Budujemy ten zespół powoli, w oparciu o zawodników młodych, niektórzy dopiero debiutują na szczeblu centralnym – stara się tonować hurraoptymistyczne nastroje trener Ozga. Kaliszanie mogą pochwalić się imponującym bilansem bramkowym. Wprawdzie 17 strzelonych goli, jak na lidera po 14. kolejkach to niewiele, ale zaledwie siedem straconych bramek na tym etapie sezonu to najlepszy wynik spośród wszystkich drużyn od Ekstraklasy do III ligi. – To efekt tego, że jesteśmy w stanie bardzo szybko odbudować się po stracie piłki. Coraz lepiej bronimy pola karnego, trudno nam strzelić gola. Na pewno dopisuje nam też trochę szczęścia. Wedle statystyk przeciwnicy przeciwko nam średnio uderzają z odległości około 22 metrów. Jeśli z takiego dystansu raz na kilka spotkań strzelą nam piękną bramkę, jak ostatnio zawodnik Lecha Maksymilian Dziuba, to jesteśmy w stanie to zaakceptować. Potrafimy wykorzystywać swoje momenty w meczu. Podobnie jak Śląsk Wrocław w Ekstraklasie czy Odra Opole w I lidze. Jeśli trzeba się bronić całym zespołem, to się bronimy, ale gdy można wykorzystać szybki atak, słabość przeciwnika, to staramy się być bezlitośni – tłumaczy Paweł Ozga.
Pompowania balonika nie będzie
W blisko 100-tysięcznym Kaliszu w zasadzie jest wszystko, aby mieć aspiracje I-ligowe. Mogący pomieścić ponad 8 tysięcy widzów stadion w przeszłości gościł mecze młodzieżowych reprezentacji Polski i nie miałby żadnych problemów z otrzymaniem licencji. Klub coraz lepiej radzi sobie w innych obszarach, jak pozyskiwanie sponsorów czy działalność w mediach społecznościowych. Zdaniem szkoleniowca trzeba jednak jeszcze wzmocnić struktury organizacyjne. – Musimy pamiętać, że jeszcze nie przytrafił nam się w tym sezonie żaden kryzys. Nie chcę odlatywać i mówić, że już jesteśmy gotowi na I ligę. Skupiamy się na pracy i każdym kolejnym spotkaniu. Na razie idzie nam dość dobrze, ale naprawdę nie chcemy pompować tego balonika. Ambicji moim zawodnikom nie zabraknie, ale nie ma u nas czegoś takiego, że my coś musimy udowodnić. Moi piłkarze wciąż zbierają doświadczenie i są głodni kolejnych zwycięstw – mówi trener.
Zachowawczość szkoleniowca może wynikać z faktu, że w przeszłości nie pracował jeszcze jako samodzielny trener na szczeblu centralnym. – Na pewno jest różnica przenieść się z dużego miasta, jakim jest Szczecin do zdecydowanie mniejszego. Jest tu bardzo spokojnie, wszędzie blisko, można dojść pieszo w wiele miejsc. Nie mogę na nic narzekać, czuję wsparcie kibiców oraz zarządu – dodaje.
– Wynik też na pewno ma na to wpływ – odpowiada Ozga zapytany o przeprowadzkę do Kalisza. – Różnica pomiędzy III a II ligą na pewno jest spora, patrząc choćby na intensywność czy poziom zawodników, nazwiska trenerów – mówi szkoleniowiec, którzy w przeszłości oprócz rezerw Pogoni prowadził Vinetę Wolin oraz Świt Szczecin.
Starcie z Bartoszkiem
Mecz z Kotwicą będzie również okazją do konfrontacji z najbardziej medialnym trenerskim nazwiskiem na tym poziomie, Maciejem Bartoszkiem. – To bardzo dobry szkoleniowiec, który notował sukcesy w wyższych klasach rozgrywkowych. Chcemy się sprawdzić na tle tak mocnego rywala pod względem intensywności czy taktyki. Na wyjazdach generalnie dobrze nam się wiedzie, ponieśliśmy tylko jedną porażkę z rezerwami ŁKS (0:3), więc to na pewno będzie ciekawe spotkanie – kończy Paweł Ozga.