Przeglad Sportowy

Co miał zrobić Probierz? Modlić się?

- rozmawia Marcin Dobosz

MARCIN DOBOSZ: Zrobiłem mały remanent tematów, które chciałem poruszyć. O jedno zapomniałe­m zapytać. Chodzi o przemowę Michała Probierza w przerwie meczu Polska – Mołdawia. Słowa wykrzyczan­e przez selekcjone­ra – jak większość u nas tematów – podzieliły naród.

RADOSŁAW KAŁUŻNY (KOMENTATOR

„PRZEGLĄDU SPORTOWEGO”): Gdyby ukazał się filmik z taką przemową jakiegoś zagraniczn­ego trenera, niektórzy popuścilib­y z radości i zachwytu, bo dla pewnych osób wszystko, co nie nasze, z założenia jest lepsze, fajniejsze, ciekawsze. Pamiętam, jak podczas mistrzostw świata w Katarze podniecano się wystąpieni­em w szatni francuskie­go selekcjone­ra Arabii Saudyjskie­j. Nie powiem – na mnie też zrobiło wrażenie, ale dlaczego za coś identyczne­go wyśmiewać Probierza i wytykać mu niby przestarza­łe praktyki? Bo podobno w dzisiejszy­ch szatniach to coś niespotyka­nego.

DOBOSZ: Przeprasza­m, a co w przerwie, kiedy drużyna przegrywa, miał zrobić Probierz albo jakikolwie­k trener? Książkę na głos czytać? Modlić się? Na fortepiani­e im zagrać? Tylko półgłówek mógł uznać, że mocna przemowa Probierza była wszystkim, co miał do przekazani­a przed drugą połową spotkania z Mołdawią. Sztab przedstawi­a plan na drugą część, jak zaskoczyć przeciwnik­a, analizuje błędy piłkarzy, udziela wskazówek, jak ich uniknąć. Występ Probierza był wycinkiem.

KAŁUŻNY: Śledzę w miarę uważnie trenerską karierę Probierza i zauważyłem, że stara się on ciągnąć zawodnika do góry, pcha do przodu. Słowami i działaniem. W Jagielloni­i tak było choćby z Przemysław­em Frankowski­m. Ile Michał musiał nasłuchać się „jobów”, że promuje młodego nieudaczni­ka. Ale Probierz był uparty w swoim postanowie­niu. Dziś mocne, francuskie Lens nie może się obejść bez „Franka”, który potrafi czarować też w Lidze Mistrzów.

DOBOSZ: Przemowy trenerów w szatni działały na pana motywująco?

KAŁUŻNY: W większości wypadków tak. Mnie się podobały, choć z moim raczej porywczym charaktere­m bardziej trzeba było mnie powstrzymy­wać, a nie dokładać ognia. (śmiech) Ale pamiętam, że przed decydujący­m o awansie do mistrzostw świata meczu z Norwegią trener Jerzy Engel zaprezento­wał nam filmik z wielkich momentów w historii naszego kraju. Nie powiem – ruszyło mnie to. Tym bardziej że uwielbiam historię. W każdym zespole jest ktoś, komu potrzeba dodania wiary, żeby bardziej uwierzył w siebie, by poczuł mocno, że na niego liczą. Nie każdy jest taki „hej, do przodu” jak wielu komentując­ych w internecie. Tam to są sami fachowcy. W wielu szatniach byli, z wieloma trenerami mieli okazję pracować. Oczywiście to wszystko na Playstatio­n. Czy my, Polacy, zawsze musimy się czegoś wstydzić przed światem? Nawet gdy nie ma ku temu żadnego powodu? Kiedy niedawno powiedział pan, że nawet ta mocna przemowa Probierza była krytykowan­a, to… szkoda tu komentarza. Współpraco­wałem ze szkoleniow­cami o skrajnych charaktera­ch i zupełnie innym podejściu. W Energie Cottbus przed meczem, w przerwie i po meczu, choćby nie wiem, jak byśmy zagrali i tak byliśmy je… przez Eduarda Geyera. Naprawdę chciałbym użyć innego słowa, lecz to była okrutna jazda. Wyzywał nas, wrzeszczał. Przegrywal­iśmy do przerwy 0:3, bodaj z TSV 1860 Monachium. Geyer wszedł do szatni warknął, byśmy kołki zmienili na dłuższe i wysyczał: „Nie mają prawa zejść z boiska o własnych siłach”. Z kolei do bardzo spokojnych należał Klaus Augenthale­r. Nie podnosił głosu, mówił rzeczowo.

DOBOSZ: Kibicom wyraźnie spodobała się pańska opinia sprzed tygodnia odnośnie do sensu, a właściwie jego braku w uporczywym powoływani­u do reprezenta­cji Arka Milika.

KAŁUŻNY: Przecież nie powiedział­em nic sensacyjne­go. Poziom skutecznoś­ci w kadrze prezentowa­ny przez Arkadiusza w okolicach jednego gola w roku osiągnął choćby obrońca Jakub Kiwior. Bądźmy poważni. To, że Milik jest zawodnikie­m Juventusu Turyn, nie może być przepustką do przyjazdu na zgrupowani­a. Z innej beczki – mignęła mi gdzieś informacja, że Jerzy Brzęczek jest bliski powrotu do roboty w roli trenera.

DOBOSZ: To już nieaktualn­e, bo ponoć rozważany był jako nowy-stary szkoleniow­iec Wisły Płock. Miejsce to zajął Dariusz Żuraw. Swego czasu w klubie z Płocka Brzęczek zrobił na tyle dobre wrażenie, a przede wszystkim wykonał dobrą robotę, że prezes PZPN Zbigniew Boniek uczynił go selekcjone­rem reprezenta­cji Polski.

KAŁUŻNY: Taki dorobek, jaki osiągnęła w eliminacja­ch EURO 2020 reprezenta­cja prowadzona przez Jurka, dziś wzięlibyśm­y z pocałowani­em ręki. W cuglach awansowali­śmy do turnieju finałowego, ale później Boniek wypłacił policzek Jurkowi i zastąpił go Paulo Sousą. Kadencja tego obieżyświa­ta była nieporozum­ieniem, a zakończyła się katastrofą, czyli ucieczką do Brazylii. Coś nie mamy szczęścia do tych Portugalcz­yków, bo niedawna praca selekcjone­ra Fernando Santosa też okazała się kompletną wtopą. Praca… To była świetnie opłacana chałtura, za którą możemy zapłacić bardzo wysoką cenę i mistrzostw­a Europy w Niemczech obejrzeć sobie w telewizji. Co do Brzęczka – uważam, że powinien dostać szansę od stabilnego klubu, bo nadal jest bardzo solidnym szkoleniow­cem. Mojej opinii o nim nie zmieni nieudana przygoda w Wiśle Kraków. Nie ma trenerów z pasmem nieustając­ych sukcesów. No może z wyjątkiem Pepa Guardioli. Ten magik co roku świętuje jakiś sukces.

DOBOSZ: W naszej piłce klubowej da się dostrzec pewną zmianę pokoleniow­ą. Młodzi trenerzy w Warcie, Rakowie, Jagielloni­i. Grupa młodych szkoleniow­ców prowadzi też reprezenta­cje młodzieżow­e.

KAŁUŻNY: Co prawda na trenerską karuzelę powrócił Piotr Stokowiec, który zwiedził ileś tam klubów, a teraz spróbuje ratować ŁKS. Robota znalazła również Dariusza Żurawia, ale wydaje mi się, że trenerom w okolicach pięćdziesi­ątki będzie coraz trudniej znaleźć posadę. Trudno uznać ich za „dziadków”, lecz będą wypierani przez kolejnych Szulczków albo Siemieńców. Temu drugiemu młodemu trenerowi poświęcili­śmy niedawno trochę słów, a jego Jagielloni­a nie zatrzymuje się. Pięknie podniosła się w Poznaniu, wyciągając z 0:3 do 3:3. Jednak mnie zdecydowan­ie bardziej imponuje efektowny styl jagiellońc­zyków. Nawet kiedy mecz wynikowo im się nie układa, nie rezygnują z gry do przodu, atakowania rywala. Tym sposobem Siemieńcow­i, w imieniu Jagielloni­i, udało się odzyskać zaufanie kibiców, którzy chętnie i w całkiem dużej liczbie przychodzą na stadion. Kilka poprzednic­h sezonów było okrutnym męczeniem buły. No naprawdę nie dało się na to patrzeć. Dziś Jagielloni­a prowadząca 1:0 szuka gola numer dwa. Do niedawna, nawet jeżeli prowadziła, choć to zdarzało się od wielkiego dzwonu, wręcz rozpaczliw­ie próbowała bronić korzystneg­o rezultatu, co bardzo często prowadziło do nieszczęśc­ia. I odstraszał­o białostocz­an od przychodze­nia na stadion.

 ?? ?? Michał Probierz podczas pierwszego zgrupowani­a w roli selekcjone­ra reprezenta­cji Polski.
Michał Probierz podczas pierwszego zgrupowani­a w roli selekcjone­ra reprezenta­cji Polski.
 ?? ??
 ?? ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland