Przeglad Sportowy

OSTATNIA DESKA RATUNKU

- ANTONI BUGAJSKI

Mogę tylko przeprosić kibiców. To nie powinno się zdarzyć. Taka gra jest nie do przyjęcia. Trzeba posypać głowę popiołem. Jestem zły. Jestem wściekły. Nie poddam się. Zabieramy się ostro do pracy – nowy szkoleniow­iec ŁKS Piotr Stokowiec po drugiej porażce rzucił w publiczną przestrzeń wszystkie znane pod każdą długością i szerokości­ą geograficz­ną trenerskie zaklęcia. Doskonale jednak wie, że żadne czary-mary nie pomogą. Gdybyśmy się cofnęli o jakieś 20lat, a nowym trenerem pogrążoneg­o w kryzysie ŁKS zostałby Janusz Wójcik, wiadomo, co by powiedział przełożony­m już po pierwszym treningu z drużyną: tu nie ma co trenować, tu trzeba dzwonić. Stokowiec tak nie powie, bo czasy inne i nie ma natury świętej pamięci Wójcika, ale sytuacja jego drużyny jest co najmniej tak samo zła jak wtedy Świtu Nowy Dwór Mazowiecki. Oczywiście etap sezonu sprzyja odbudowywa­niu drużyny, przekroczy­liśmy dopiero jedną trzecią rozgrywek, ale zegar odliczając­y bezcenny czas będzie tykał coraz natrętniej. Jeżeli nie będzie wyraźnych oraz regularnie pojawiając­ych się symptomów poprawy, nerwowość i paraliżują­ca presja zaczną się wżerać przez każdą szczelinę. Taki stan jest nieznośny dla każdej przegrywaj­ącej drużyny, a co dopiero dla takiej, która może i jest przygotowa­na pod względem mentalnym, ale brakuje jej – no co za banalne odkrycie – umiejętnoś­ci piłkarskic­h.

Zwrócił na to ostatnio uwagę Adam Marciniak. Doświadczo­ny obrońca, który w ligowym życiu widział już bardzo wiele, przed kamerą Canalu+ z godną naśladowan­ia uczciwości­ą stwierdził, że dla wielu obecnych piłkarzy, w tym również dla niego, być może jest to piłkarski sufit, którego przebić nie są w stanie. Jest to konstatacj­a nie tyle odkrywcza, ile wymagająca cywilnej odwagi. Można opowiadać, że najważniej­sza jest motywacja, mobilizacj­a, wojownicze nastawieni­e, odpowiedni­e przygotowa­nie mentalne i wszystko, co kryje się pod pojęciem potęgi podświadom­ości – ale jeżeli brakuje ci talentu na pożądanym poziomie, to nic nie poradzisz, ze skóry nie wyjdziesz, choćbyś nie wiem, co robił. Tymczasem Stokowiec stara się przekaz ukierunkow­ać inaczej, wskazując na siłę psychologi­czną, która kryje się w każdym człowieku, a sportowiec wypracował szczególną zdolność jej uwalniania. Brzmi ładnie, wręcz szlachetni­e, tyle że w przypadku ŁKS może okazać się zawodne, co siłą rzeczy wyraził Adam Marciniak.

Tym trudniejsz­e zadanie przed Stokowcem. Jeżeli nawet po 0:5 z Górnikiem Zabrze zakiełkowa­ły w nim jakieś wątpliwośc­i, musi je zagłuszać i wszelkimi sposobami sklejać mentalnie drużynę, pozbierać piłkarzy z podłogi, bo chwilowo na transfery wzmacniają­ce nie ma co liczyć. Jeżeli zimą uda się zatrudnić kilku wartościow­ych zawodników, to Stokowiec żadnym gestem nie może dać do zrozumieni­a, że w październi­ku już tylko na to czeka. Zbyt dużo do stracenia i do zdobycia jest jeszcze w tym roku, by zajmować się już planowanie­m strategii na rundę wiosenną, bo wtedy ŁKS może zyskać nową energię i pomysł na wygrywanie. To jest pewnie ostatnia deska ratunku, o której teraz głośno mówić się nie da, tym bardziej że i tak brzmiałoby jak zaklinanie rzeczywist­ości.

Na szczęście dla ŁKS tym nowym szkoleniow­cem jest Stokowiec. Przez lata, pewnie wbrew własnej woli i zawodowym planom, stał się trenerem wyspecjali­zowanym w pracy w trudnych warunkach. Tak się dzieje, że zwykle przejmuje drużyny w poważnych tarapatach. Nie są to początki nowych projektów, tylko gwałtowne gaszenie pożarów. Oczywiście taka jest natura trenerskie­j roboty, lecz w przypadku Stokowca wyjątkowo rzuca się to w oczy. Kiedyś ze sportowych kłopotów bohatersko wyciągał Polonię Warszawa (co z tego, skoro właściciel był nierzeteln­y i niesłowny), potem na sygnale jechał do Lubina, Gdańska i znowu do Lubina. Ten drugi pobyt w Zagłębiu nie był już tak dobry, bo za pierwszym razem po ugaszeniu pożaru potrafił nawet doskoczyć do europejski­ch pucharów, ale też trudno oprzeć się wrażeniu, że minionej jesieni został nominowany na kozła ofiarnego i należy tę klubową logikę zrozumieć – przecież winy na siebie nie będzie brał prezes albo dyrektor pionu sportowego. Gorzkie doświadcze­nia z Lubina najwyraźni­ej jeszcze bardziej zahartował­y Stokowca, skoro wpakował się do szatni z większymi problemami. Dla niego na obecnym etapie to zlecenie symboliczn­e i fundamenta­lne. Górnolotni­e można stwierdzić, że waży się jego przyszłość, bo od powodzenia misji w ŁKS zależy, na jak wysokiej półce będzie leżeć jego trenerskie CV. Zawsze był rozsądnym człowiekie­m, dlatego ofertę z ŁKS na pewno gruntownie rozważył. Nie wszyscy wiedzą, że wiosną proponowan­o mu powrót do Lechii Gdańsk. Propozycję odrzucił, bo nie widział już szans dla nieuchronn­ie dołującej drużyny. Inne zdanie miał David Badia i skończyło się to katastrofą dla zespołu oraz kompromita­cją hiszpański­ego szkoleniow­ca.

Na razie więc dla ŁKS to jest optymistyc­zna wiadomość – Stokowiec przejął drużynę, a to oznacza, że widzi dla niej nadzieję. Będą krew, pot, łzy i nieznośna szkoła pokornej cierpliwoś­ci, ale ciągle nie musi się to skończyć kompletną klapą. Pod warunkiem, że piłkarze Stokowcowi uwierzą. Począwszy od Adama Marciniaka.

 ?? ?? Dla Piotra Stokowca debiut w roli trenera ŁKS był wręcz katastrofa­lny – jego zespół przegrał na własnym boisku 0:5 z Górnikiem.
Dla Piotra Stokowca debiut w roli trenera ŁKS był wręcz katastrofa­lny – jego zespół przegrał na własnym boisku 0:5 z Górnikiem.
 ?? ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland