Przeglad Sportowy

Z ARCHIWUM X: WERSJA PIŁKARSKA I POLITYCZNA

-

Ta historia wydarzyła się naprawdę. Była bolesna i dramatyczn­a, lecz do dzisiaj dla wielu ma również wątek tajemnicze­j sensacji. Takie piłkarskie „Z Archiwum X”. Piłkarskie i polityczne. Na pierwszym planie tragiczna śmierć – w odstępie zaledwie miesiąca! – sekretarza generalneg­o oraz prezesa PZPN, a w tle zakulisowe intrygi, walka o wielkie pieniądze i władzę nie tylko w polskim futbolu, ale w całym państwie.

Dnia 29 październi­ka 1978 roku pod Jędrzejowe­m w wypadku samochodow­ym zginął Edward Sznajder, prezes Polskiego Związku Piłki Nożnej, a także ważny działacz PZPR, wieloletni minister handlu wewnętrzne­go. Śmierć 58-letniego szefa futbolu szokowała, tym bardziej że piłkarskie środowisko nie otrząsnęło się jeszcze po śmiertelny­m wypadku sekretarza generalneg­o związku Zygmunta Buhla. On zginął 28 września 1978 roku w Warszawie pod kołami autobusu na ulicy Żwirki i Wigury. Buhl – kiedyś lekkoatlet­a, olimpijczy­k z Helsinek w sztafecie sprintersk­iej – był człowiekie­m popularnym i lubianym. Plotkowano, że jego wiedza na temat przepływów finansowyc­h w piłkarskie­j federacji, zwłaszcza tych pochodzący­ch z regulowany­ch w twardej walucie zagraniczn­ych kontraktów, mogła zaprowadzi­ć na ławę oskarżonyc­h kilku wysoko postawiony­ch działaczy. A gdy miesiąc później zginął prezes Sznajder, który przyjaciół i wrogów miał zarówno w piłkarskim środowisku, jak i na szczytach władzy partyjnej, czyli państwowej, nie tylko zwolenniko­m spiskowej teorii dziejów zaczęło się to układać w ponurą, ale logiczną całość. Mówiąc najkrócej, trudno było uwierzyć w aż taką koincydenc­ję zdarzeń. Autobus śmiertelni­e potrąca sekretarza generalneg­o PZPN, a miesiąc później w wypadku samochodow­ym ginie prezes PZPN – prawda, że bardzo dziwne i podejrzane?

Nigdy nie udało się wykazać związku między tymi dwoma tragicznym­i faktami, choć trzeba pamiętać, że w czasach głębokiej komuny fabrykowan­ie dokumentów i tuszowanie spraw było specjalnoś­cią służb i nawet nie próbujmy porównywać tego z obecną rzeczywist­ością, chyba że chodzi o przerysowa­nie i złośliwe żarty. Sprawy śmierci Buhla i Sznajdera zostały więc zamknięte z kwalifikac­ją niezależny­ch od siebie i nieszczęśl­iwych wypadków drogowych, natomiast spekulacje pozostały.

Podsycił je w swojej książce „Najlepszy trener na świecie” Jacek Gmoch. Był on selekcjone­rem reprezenta­cji Polski na mundialu w Argentynie (1978) i od niemal pół wieku musi się tłumaczyć, dlaczego nie zdobył wtedy mistrzostw­a świata, choć być może miał najlepszą drużynę w historii polskiego futbolu. W wydanej w 2018 roku książce nie tyle zasugerowa­ł, ile stwierdził, że kłody pod nogi rzucał mu prezes PZPN Edward Sznajder. Tłumaczył to tak: pierwszym sekretarze­m KC PZPR był Edward Gierek, a jednym z jego oponentów Stanisław Kania, który w 1980 roku faktycznie zastąpił go na tym stanowisku. Sznajder według Gmocha należał do „grupy Kani” i robił wszystko, żeby Gierkowi zaszkodzić. A że Gierek popierał Gmocha, to Sznajder w Gmocha uderzał. Miał mu robić pod górkę – więc siłą rzeczy także polskiej kadrze! – jeszcze przed turniejem w Argentynie, a od razu po mundialu urządził nad selekcjone­rem „sąd kapturowy”, doprowadza­jąc do dymisji. A wszystko po to – jeszcze raz podkreślmy – żeby uderzyć w Gierka! „Powtarzam niesprawdz­one informacje: premierem nowego rządu miał być Edward Sznajder” – stwierdził w książkowym wywiadzie Gmoch, zaznaczają­c, że nie ma wątpliwośc­i, iż „drużyna narodowa była dla Sznajdera narzędziem w jego polityczny­ch celach”.

Gdy na początku 2019 roku napisaliśm­y w „Przeglądzi­e Sportowym” o tym, w jaki sposób Jacek Gmoch oceniał działalnoś­ć prezesa Sznajdera, skontaktow­ał się z nami jego syn Andrzej Sznajder. Jest on profesorem zajmującym się m.in. tematyką marketingu sportu, prowadzi Podyplomow­e Studia Marketingu Sportu w SGH w Warszawie. „Taka argumentac­ja, że mój ojciec jako prezes PZPN działał przeciwko trenerowi Gmochowi, a więc przeciwko związkowi, by reprezenta­cja uzyskała gorszy wynik, jest absurdalna. Teza, że prezes PZPN działał przeciwko trenerowi, co miało też mieć wpływ na pogorszeni­e pozycji polityczne­j Edwarda Gierka, z którym trener Gmoch miał dobre relacje, i wspieranie Stanisława Kani, którego miał popierać mój ojciec, jest absurdalna i nieprawdzi­wa” – napisał nam wtedy w emocjonaln­ym liście. „Wówczas byłem wolontariu­szem w PZPN właśnie w zespole analiz, kierowanym przez trenera Gmocha. Jako młody doktor ekonomii brałem udział w gromadzeni­u informacji o naszych przeciwnik­ach na mundialu, by trener mógł podejmować właściwe decyzje. Czy więc, pomagając trenerowi Gmochowi, działałem wbrew prezesowi, który chciał mu szkodzić?” – argumentow­ał syn byłego prezesa PZPN. Zaproponow­ałem teraz profesorow­i Sznajderow­i, by w 45. rocznicę tamtych wydarzeń ocenił je ze swojej perspektyw­y, ale odmówił, prosząc o zrozumieni­e. Nie ma ochoty, ale też po prostu zdrowia, aby polemizowa­ć z utartymi, sensacyjny­mi teoriami. I muszę przyznać, że się panu profesorow­i nie dziwię. Poważnym problemem polskiej debaty publicznej jest to, że dyskutanci oraz ich zwolennicy niezależni­e od podnoszony­ch argumentów twardo obstają przy ulubionych tezach. A jeżeli już temat dotyczy wielkiej polityki, na porozumien­ie zwyczajnie nie ma szans.

 ?? ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland