BENIAMINKI BEZ JAKOŚCI
Za nami 13 kolejek ligowych i już można pewne wnioski wyciągnąć. Przypominam sobie przedsezonowe rozmowy i typowanie, kto zostanie mistrzem, kto wyląduje na podium, a kto spadnie. I o ile spieraliśmy się, kto zdobędzie mistrzostwo, o tyle gdy poruszaliśmy temat spadkowiczów, byliśmy niemal jednomyślni, czyli przede wszystkim w pierwszej kolejności stawialiśmy na beniaminki. Muszę jednak przyznać, że akurat ŁKS stawiałem w najlepszej pozycji. Wydawało mi się, że łodzianie w Ekstraklasie się obronią, bo mają odpowiedni skład, dobrego trenera i próbują grać w piłkę. Jednak jak zajrzymy dziś w tabelę, ŁKS jest na ostatnim miejscu i gra najgorszy futbol w lidze. Puszcza traci wiele bramek, ale przynajmniej jakiś pomysł na spotkania posiada. Ich wizja opiera się przede wszystkim na stałych fragmentach gry. Chorzowianie po przymusowej grze w Gliwicach wrócili do swojego miasta, czeka ich dłuższy pobyt na Stadionie Śląskim. I też pewien plan na rywalizację w najwyższej klasie rozgrywkowej mają. Jednak najważniejsze, co te drużyny łączy, to zdecydowany brak jakości. Pewne rzeczy można było wybronić w pierwszej lidze, ale w Ekstraklasie już nie, bo przeskok jest ogromny. Przykłady? Straty w środkowej strefie boiska i przed własnym polem karnym oraz słabo bronione stałe fragmenty gry. To, co pierwsza liga wybaczała, Ekstraklasa obnaża. Te drużyny sobie po prostu nie radzą. Jesteśmy po bardzo emocjonującym meczu Korony z Puszczą. Kielczanie nie będą walczyć o europejskie puchary, tylko chcą w tej lidze spokojnie się utrzymać. To ich cel nadrzędny. Patrząc na pierwszą połowę, widziałem przepaść między drużynami. Korona nie jest klasowym rywalem, ale pod każdym względem wypadła lepiej od gości z Niepołomic. Na każdej pozycji widoczna była zdecydowana różnica na korzyść gospodarzy. Gdyby trener Kuzera mógł wytransferować kogoś z Puszczy do swojej drużyny, pewnie miałby problem z wyborem kogokolwiek. Trener Tomasz Tułacz prawdopodobnie wziąłby kilku lub nawet kilkunastu koroniarzy. Właśnie z tym najbardziej borykają się beniaminki po awansie. Nie wzmocniły się na tyle dobrze, żeby mogły rywalizować z drużynami pokroju Korony. Wydawało mi się, że do tych drużyn dołączy także Stal Mielec, ale mimo że co roku klub wymienia praktycznie całą pierwszą drużynę, to jednak trzon zostaje i Kamil Kiereś jakoś potrafi to poukładać, a w niektórych spotkaniach mielczanie wyglądają korzystnie i potrafią zaskoczyć. Natomiast ani ŁKS, ani Puszcza, ani Ruch nie skracają tej różnicy dotyczącej jakości.
Chorzowianie rozegrali jeden dobry mecz w tym sezonie – ten z ŁKS w drugiej kolejce, który ostatecznie wygrali. Grali wtedy w Gliwicach, komentowałem to spotkanie. Wydawało mi się, że łodzianie są faworytami, ale Ruch zagrał dobrą pierwszą połowę i dowiózł zwycięstwo do ostatniego gwizdka. Ale jeszcze wtedy nie wiedziałem, że Niebiescy wygrali z najsłabszą drużyną w lidze. Trzeba jasno powiedzieć, że to, jak w sobotę ŁKS zagrał przeciwko Górnikowi Zabrze, jest bardzo niepokojące. Wynik 0:5 na własnym stadionie, bez determinacji, bez jakichkolwiek szans na wyjście z trudnej sytuacji. W klubie moim zdaniem najbardziej szwankuje sfera mentalna. Ten zespół nie potrafi się odkręcić, odblokować i to, żeby do tych piłkarzy po prostu dotrzeć, jest najważniejszym zadaniem trenera Piotra Stokowca. Jagiellonia także nie ma wybitnie jakościowego składu, ale prowadzi ją trener Adrian Siemieniec, który potrafił skutecznie dotrzeć do swoich podopiecznych, dogadać się z liderami, wykreować trzon zespołu. To wszystko naprawdę działa i pomimo że białostocki zespół nie składa się z najlepszych w Polsce zawodników, to ci piłkarze są świadomi, że mogą rywalizować z najsilniejszymi jak równy z równym. I cieszą nas swoją grą – na Jagę naprawdę bardzo przyjemnie się patrzy.