Przeglad Sportowy

PARYŻ NIE WIERZY ŁZOM

- Andrzej PERSON felietonis­ta „Przeglądu Sportowego”

Panie sędzio, co mam robić? Ta ich prostytutk­a nazwała mnie „białą piz...ą”. Dialog rugbistów, angielskie­go – wielkiego jak kolumna Nelsona oraz reprezenta­nta RPA – niewiele mniejszego niż pomnik Mandeli w Kapsztadzi­e, przejdzie do historii zakończony­ch właśnie mistrzostw świata w Paryżu. To nie są wymuskani intelektua­liści ani dżentelmen­i, którzy takich słów publicznie nie używają. Nie znajdziesz w tej dyscyplini­e mazgaja, który żali się sędziemu. Tu zawodnicy wypluwają płuca i zostawiają serca na boisku. Po prostu taka gra. World Cup 2024 to bez wątpienia najważniej­sza impreza tego roku. Potwierdza­jąca, że warto wierzyć w prawdziwy sport.

Była nowozeland­zka zima, stadiony i boiska zamknięte, gdy gospodarze, słysząc zaintereso­wanie polskich parlamenta­rzystów sportem, zaproponow­ali mi wizytę w szkole w Wellington. Tematy polityczne zbyt odległe – tak jak dystans z Warszawy do stolicy Nowej Zelandii. Szkoła sportowa – co innego, koniecznie chciałem poznać system szkolenia znakomityc­h wioślarzy, rugbistów, lekkoatlet­ów. Mimo że od tamtej pory minęło sporo czasu, doskonale pamiętam zajęcia młodych Maorysów, przyszłych kulomiotów, biegaczy i rugbistów. Dziewczęta i chłopcy poddawani najnowocze­śniejszej sportowej obróbce. Przyznam, że byłem mocno zaskoczony…

To z takich placówek jak ta pochodzą wielkie gwiazdy narodowego sportu. Wtedy zrozumiałe­m, że rugby mają tu w sercu. Niespełna pięć milionów obywateli, a już trzy razy (przed przyjazdem do Francji) tytuł mistrzów świata. Springboks, czyli Południowo­afrykańczy­cy, również trzy razy najlepsi. Paryż miał rozstrzygn­ąć, kto jest najlepszy z najlepszyc­h.

W sobotni wieczór na Stade de France pojawił się komplet VIP-ÓW. W Wellington była już niedziela i godzina ósma rano, a mieszkańcy Wyspy Południowe­j i Północnej czekali w niepokoju i w czarnych koszulkach na mecz. W niepokoju, bo nie ma już Jonaha Lomu, największe­j z wielkich gwiazd tego sportu (zmarł bardzo młodo w 2015 roku, miał wtedy zaledwie 40 lat – przyp. red.), a ostatnie lata to już też nie tacy All Blacks jak niegdyś. Faworytem byli Springboks – antylopy z RPA. Ostatni raz te dwie drużyny zmagały się w finale w 1995 roku. Wtedy Nelson Mandela wprowadzał zawodników na boisko. Mówi się, że tamten tytuł złączył Afrykaneró­w po latach apartheidu w nowe państwo. To jedna z tych historii, gdy polityka podążała za sportem.

A jaki był tegoroczny Puchar Świata? Przede wszystkim bogaty w fantastycz­ne zdarzenia sportowe, emocje i wzruszenia. Od ćwierćfina­łów praktyczni­e w każdym meczu pełno łez. A przecież to są ludzie skały, którzy nie zwracają uwagi na naderwane uszy czy urwane mięśnie. Płaczą jednak na każdym kroku, bo rugby mają w sercu.

Mecz o brązowy medal wygrali „biało-czerwoni”, czyli Anglicy w zakrwawion­ych białych koszulkach. Później Południowa Afryka uszczęśliw­iła blisko 60 milionów ludzi i znów, jak cztery lata temu, została mistrzem. Nowa Zelandia na kolejną hakę zwycięstwa musi więc jeszcze poczekać.

 ?? ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland