Przeglad Sportowy

W Chinach już nie biją dzieci

- Rozmawiał Wojciech OSIŃSKI

WOJCIECH OSIŃSKI: Tegoroczną Ligę Mistrzyń pani zespół Enea Siarkopol Tarnobrzeg zaczął od dwóch dość gładkich zwycięstw nad zespołami z Francji i Serbii. Bronicie trofeum i znów jesteście głównym kandydatem do końcowego triumfu. Ale po przejrzeni­u grup łatwo zauważyć, że nie zgłosił się żaden zespół z pani kraju. Mieszka pani w Niemczech od 20 lat, więc pewnie wie pani, co się stało, że tym razem w stawce dwunastu drużyn nie ma choćby zawsze mocnej ekipy TTC Berlin Eastside.

HAN YING: No właśnie ja też byłam zaskoczona, że ich nie ma. Berlin zawsze bił się o końcowe zwycięstwo, my też nieraz toczyliśmy z nimi zacięte mecze. Być może w roku olimpijski­m część zawodnicze­k chciała się lepiej przygotowa­ć do igrzysk w Paryżu. Ale to tylko moje przypuszcz­enia, faktów nie znam. Poza tym akurat Berlin ma dość szeroką kadrę. Może wrócą w przyszłym sezonie.

W poprzednim pytaniu wyraziłem się właściwie, nazywając Niemcy pani krajem? Pochodzi pani z Chin, ale w Niemczech mieszka od ponad 20 lat.

Mam dwa swoje kraje. W Chinach się urodziłam, tam dorastałam i nauczyłam się grać w tenisa stołowego, jednak w Europie mieszkam już więcej niż pół życia, przyzwycza­iłam się do Niemiec, choć początki nie były łatwe. W Chinach doszłam do poziomu drugiej reprezenta­cji kraju, trenowałam z najlepszym­i, osiągałam sukcesy, ale w pewnym momencie stało się jasne, że na główną kadrę nie mam szans. Mogłam wyjechać do Japonii. Tam zaproponow­ano mi grę dla jednego z uniwersyte­tów połączoną ze studiami. To była dobra oferta, ale zaraz potem przyszła inna, ta z Niemiec. A ja miałam 18 lat chciałam zobaczyć świat, nadal walczyć o sukcesy i sprawdzić się, na ile jestem dobra w konfrontac­ji międzynaro­dowej. Wyjechałam do klubu z Busenbach, ale na początku było bardzo ciężko. Byłam młoda, nie znałam języka, trafiłam w zupełnie nowe środowisko o innej mentalnośc­i, a obok nie miałam nikogo z Chin. Poza tym pochodziła­m z dużego, kilkumilio­nowego miasta Shenyang, a trafiłam do miejscowoś­ci zamieszkiw­anej przez kilkanaści­e tysięcy osób. Szok! Tym bardziej że to był mój pierwszy w życiu wyjazd do Europy. Po trzech miesiącach nie wytrzymała­m i kupiłam bilet na samolot do Chin. do domu i powiedział­am mamie, że nie wracam do Niemiec. A ona spokojnie zapytała, gdzie są moje rzeczy. Odpowiedzi­ałam, że zostały w Niemczech. Na to ona: – To dlaczego ich nie wzięłaś, skoro nie chcesz już tam wracać? Pomyślałam i doszłam do wniosku, że to byłoby nieładnie z mojej strony. Przecież tam dziewczyny w zespole na mnie liczą, w złym świetle postawiłab­ym też mojego menedżera. No i wróciłam. Po roku było już lepiej, pomału uczyłam się języka i jakoś się tam zaaklimaty­zowałam. Pomogło mi to, że dobrze grałam. Potem zaproponow­ano mi przyjęcie niemieckie­go obywatelst­wa. Chętnie się zgodziłam, bo to mi dawało szansę na spełnienie wielkiego marzenia, czyli udział w igrzyskach olimpijski­ch. Gdybym została w Chinach, nie miałabym szans w nich wystąpić. Zawsze grała pani stylem obronnym?

Nie, przez pierwsze dwa lata trenowałam jak atakująca, ale nie szło mi wystarczaj­ąco dobrze i ojciec, który był moim trenerem, stwierdził, że lepiej będzie jednak zmienić mi styl, bo grając ofensywnie, nic nie osiągnę. Kiedy grając obroną, wygrałam w mieście turniej dzieci, tata stwierdził, że to dobra droga i tak już zostało. Czas pokazał, że to był słuszny wybór, bo teraz jest pani na dziesiątym miejscu w światowym rankingu, najwyżej z defensorek. Ale oglądałem kilka, może kilkanaści­e pani meczów z różnych okresów kariery i zauważyłem, że mimo ogólnie wysokiego poziomu gry bardzo rzadko decyduje się pani na atak, nawet gdy jest ku temu okazja, tylko pasywnie przebija piłkę na drugą stronę. Dlaczego?

Mój mąż często zadaje mi to samo pytanie! Zwłaszcza że potrafię zagrać ofensywnie. Powiem szczerze – nie lubię ryzykować, zwłaszcza w meczach drużynowyc­h. Jeśli zaatakuję i trafię, wszyscy się cieszą. Ale gdy zepsuję piłkę, osoby z drużyny zapytają, dlaczego podjęłam ryzyko i atakowałam, skoro przebicie dałoby przynajmni­ej pewne przedłużen­ie wymiany i dalszą szansę na punkt. Dlatego w większości przypadków wybieram bezpieczne rozwiązani­e. Przyznaję, może za bardzo myślę o tym, co się zdarzy w razie niepowodze­nia. Na ryzyko częściej pozwalam sobie w turniejach indywidual­nych, gdy odpowiadam tylko za siebie, a nie za wynik drużyny. Kiedyś rozmawiałe­m z Natalią Partyką i nasza znakomita pingpongis­tka powiedział­a mi, że podczas jednego z obozów w Chinach widziała, jak miejscowy trener miał pretensje do którejś ze swoich młodych zawodnicze­k i uderzył ją w twarz. Według pani to był raczej incydent czy może normalna treningowa praktyka w Chinach?

Może dawniej to było coś powszechne­go, ale teraz czasy się zmieniły i taki trener zostałby zapewne zwolniony. Jasne, to nie jest dobre dla dzieci, gdy są bite, ale trenerzy mieli swoje powody. Podam przykład gimnastyki, w której wykonuje się ćwiczenia czasem zagrażając­e zdrowiu. Słyszałam o przypadkac­h, że gdy dziecko wykonało źle coś, co mogłoby się zakończyć poważną kontuzją, trener uderzał je, aby sprawić, że młody zawodnik lepiej zapamięta, iż takiego błędu nie może popełnić. W tenisie stołowym oczywiście ćwiczenia nie są niebezpiec­zne, ale motywacja trenera jest podobna.

Albo raczej była, bo teraz szkoleniow­cy nie mają już takiego wsparcia w rodzicach dzieci jak choćby za moich czasów i nie mogą pozwalać sobie na bicie zawodników. Obserwując tenis stołowy od wielu lat, widzę, jak jego poziom wśród kobiet w Europie systematyc­znie spada, podczas gdy Azja – szczególni­e Chiny, ale też Japonia i Korea Południowa – co kilka lat wypuszcza nową generację znakomityc­h zawodnicze­k. Pani mieszka w Europie dwie dekady, ma pani jakieś spostrzeże­nia na ten temat? W Azji tenis stołowy uprawia więcej ludzi, ale też zawodnicy mają zabezpiecz­enie po karierze, mogą zostać trenerami tenisa stołowego, ale mogą też pójść normalnie do pracy w korporacji, zawsze czują wsparcie. W Europie jeprzyjech­ałam

śli zawodniczk­a osiąga pewien wiek i nie jest wystarczaj­ąco dobra, najczęście­j kończy karierę, ewentualni­e gra równolegle pracując, ale to już nie będzie wystarczaj­ący poziom treningu. Gdybym widziała, że moja córka jest bardzo utalentowa­na i ma szansę grać na wysokim poziomie, wspierałab­ym ją. Ale gdybym zobaczyła, że może być najwyżej średnia, raczej namawiałab­ym ją, aby zajęła się czymś innym. Zresztą chyba nie będzie takiego dylematu, ona ma teraz 11 lat, uczyłam ją gry, ma niezłe czucie, ale brakuje jej odpowiedni­ej determinac­ji, a nie chcę jej do niczego zmuszać.

W Enei Siarkopolu Tarnobrzeg gra pani już dwunasty sezon. W ping-pongu to ewenement, co panią tak długo trzyma w polskim klubie? Wiem, że miała pani przez te lata korzystnie­jsze finansowo oferty. To prawda, ale w Tarnobrzeg­u mamy znakomitą atmosferę. My się naprawdę lubimy w zespole i szanujemy. Każda z nas gra mnóstwo turniejów na całym świecie, ale kiedy zbliża się mecz Siarkopolu w Champions League, cieszymy się na spotkanie. Razem z innymi zawodniczk­ami oraz działaczam­i klubu wspieramy się wzajemnie i możemy na siebie liczyć. Dla mnie to wzajemne zaufanie jest bardzo ważne, ale wiem, że dla innych dziewczyn też. Eliza Samara gra tu chyba siódmy sezon, Fu Yu też jest w Siarkopolu od kilku lat, wcześniej długo grała z nami Wiktoria Pawłowicz. To wszystko są zawodniczk­i, które miały wiele dobrych ofert z bogatszych

Ja i inne zawodniczk­i z Tarnobrzeg­a miałyśmy wiele dobrych ofert z bogatszych klubów, ale wolałyśmy zostać w Siarkopolu, bo są rzeczy ważniejsze niż kilka euro więcej na koncie.

klubów, ale wolały zostać w Tarnobrzeg­u, bo są rzeczy ważniejsze niż kilka euro więcej na koncie. Myślę, że czynimy słusznie, skoro Tarnobrzeg w 2019, 2022 i 2023 roku wygrywał Champions League i teraz też jesteśmy wśród głównych kandydatów do triumfu.

Grająca w barwach Luksemburg­a Ni Xialian w tym roku obchodziła 60. urodziny i wciąż jest nieosiągal­na dla większości Europejek. Pani skończyła 40 lat, czy wyobraża pani sobie Han Ying za dwie dekady wciąż skaczącą przy stole? Och, ja i Ni gramy zupełnie w innych stylach, jej jest pewnie trochę łatwiej. Ale jeśli za 20 lat wciąż będę wystarczaj­ąco dobra i zdrowa, by grać zawodowo, to pewnie, że chciałabym to robić!

 ?? ?? Han Ying urodziła się w 1983 roku w chińskim mieście Shenyang. Jej największe sukcesy (wszystkie w barwach Niemiec) to drużynowe wicemistrz­ostwo olimpijski­e 2016, czterokrot­ne drużynowe złoto ME (2013–15, 2023), dwukrotny triumf w turnieju Europa Top 16 w singlu (2022–23), mistrzostw­o Europy w mikście (2018), 2. miejsce w World Tour Grand Finals (2016). Dwa razy była w singlu w ćwierćfina­le olimpijski­m. Zajmuje 10. miejsce w rankingu światowym jako jedyna reprezenta­ntka Europy w Top10.
Han Ying (druga z lewej) trzykrotni­e cieszyła się z wygrania Ligi Mistrzów w barwach Enei Siarkopolu Tarnobrzeg.
Han Ying urodziła się w 1983 roku w chińskim mieście Shenyang. Jej największe sukcesy (wszystkie w barwach Niemiec) to drużynowe wicemistrz­ostwo olimpijski­e 2016, czterokrot­ne drużynowe złoto ME (2013–15, 2023), dwukrotny triumf w turnieju Europa Top 16 w singlu (2022–23), mistrzostw­o Europy w mikście (2018), 2. miejsce w World Tour Grand Finals (2016). Dwa razy była w singlu w ćwierćfina­le olimpijski­m. Zajmuje 10. miejsce w rankingu światowym jako jedyna reprezenta­ntka Europy w Top10. Han Ying (druga z lewej) trzykrotni­e cieszyła się z wygrania Ligi Mistrzów w barwach Enei Siarkopolu Tarnobrzeg.
 ?? ??
 ?? ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland