Hubi czy Duńczyk?
Hubert Hurkacz na finiszu sezonu rósł w siłę, a rywale wykruszali się jeden po drugim. W Paryżu Polak bierze udział w zaciętym wyścigu o kwalifikację do ATP Finals.
Kolarski Tour de France kończy się zawsze na Polach Elizejskich. Tenisowy Tour de World, czyli wielomiesięczna etapówka dookoła świata, od lat ma metę na początku listopada w położonej nieopodal hali Bercy. To po Paris Masters ostatecznie poznajemy zazwyczaj (choć teoretycznie możliwe są wyjątki) tych, którzy biorą później udział w turnieju mistrzów. W tym sezonie pewni miejsca w elitarnym klubie są już Novak Djoković, Carlos Alcaraz, Daniił Miedwiediew, Jannik Sinner, Andriej Rublow i od wczoraj Stefanos Tsitsipas. O dwa miejsca walczyło potem tylko trzech graczy: „nieaktywny” już Alexander Zverev (odpadł w czwartek z Tsitsipasem) oraz Holger Rune i Hubert Hurkacz. I niemal wszystkie oczy były skierowane właśnie na tę ostatnią dwójkę.
Djoković i game over?
Nad Sekwaną wiele kwestii wyjaśniało się podczas losowania. Przy tworzeniu drabinki więcej szczęścia miał Polak, który trafił do łatwiejszej sekcji niż Duńczyk. Ten zaczynał wprawdzie od starcia z Dominikiem Thiemem (Austriak to już nie ta klasa co kiedyś), a w czwartek po zamknięciu gazety walczył z Danielem Altmaierem (zakładaliśmy, że pokona Niemca), ale w piątkowym ćwierćfinale na drodze 20-latka miał stanąć
Novak Djoković. Co według prognoz oznaczałoby kres podróży Holgera. Hurkacz trafił z kolei do dolnej sekcji Alcaraza i Miedwiediewa, którzy niespodziewanie szybko znaleźli się jednak na aucie – Hiszpan z Romanem Safiullinem, a Rosjanin (po meczu pokazał środkowy palec zachowującym się niezbyt fair kibicom) z Grigorem Dimitrowem. I tabelka nagle się tutaj otworzyła. Szczęściu trzeba było jednak pomóc zwycięstwami nad Sebastianem Kordą (6:3, 6:7, 6:3 i 15 asów), Roberto Bautistą Agutem (6:3, 6:2, trzy breakpointy zamienione na trzy breaki i aż 19 asów) oraz dynamicznym Francisco Cerundolo (pewne 6:4, 6:3). – Turniej w Paryżu zaczął się dla mnie od megawymagającego spotkania, w którym mogłem wygrać szybciej, a jednak nie dałem w drugim secie rady. Potem mój rywal złapał momentum, ale nie zwątpiłem i do końca walczyłem, by trzeci set potoczył się po mojej myśli. Nikt tu nie odpuszcza, więcej szans na poprawę w dużych turniejach nie będzie (zostaje ewentualnie ostatni szlif w ATP 250 w Metz – przyp. red.), więc gramy o pełną pulę i nie ma miejsca na błędy. Do tej imprezy każdy od początku podchodził z takim samym nastawieniem. Cieszę się, że się w kolejnych meczach się rozpędzałem – opowiadał o nastrojach we Francji Hurkacz. Długo potwierdzał właściwie wszystko, co o nim wiemy. Czyli że w tej części sezonu trudno go przełamać, a on w szybkich warunkach pod dachem czuje się jak ryba w wodzie. Przed początkiem rywalizacji tennis.com typował go na finał z Djokoviciem. Ufał mu bardziej niż FAA, czyli Felixowi Auger-aliassime. Kanadyjczyk, który w niedzielę wygrał z wrocławianinem w Bazylei, nie zdołał się w Bercy zaaklimatyzować i szybko pożegnał się z marzeniami o sukcesach.
Gdzie nie spojrzeć, tam jest
Niezależnie od tego, czy Hubert ostatecznie pojedzie do Turynu jako pełnoprawny uczestnik, czy pierwszy rezerwowy, ten sezon jest dla niego potwierdzeniem, że cierpliwość się w tenisie opłaca. – Na kortach warto używać zatyczek do uszu i nie słuchać podpowiedzi z zewnątrz. Ile razy słyszałem w swej karierze coś takiego: zmień trenera, zmień otoczenie, zmień to czy tamto. To ty sam i twój team zawsze najlepiej czujecie jednak, w którym kierunku trzeba iść. I kto powinien pomagać w realizacji marzeń i celów – mówił nam podczas Wimbledonu Thomas Enqvist. Ta opinia jak ulał klei się teraz do Huberta.
Dziś nie ma wątpliwości, że wrocławianin serwisowo bije na głowę cały tour. W tym sezonie wystrzelił już ponad 1000 asów, ponad 300 więcej niż drugi w tej klasyfikacji reprezentant USA Taylor Fritz. Wygrywa ponad 88 procent swoich gemów i to trzecia pozycja za Tsitsipasem oraz Djokoviciem. Właściwie gdzie się nie zagłębić, to plasuje się w czubie. Bez wątpienia zasłużył na start w Finałach ATP. A jeśli rzeczywiście się w Turynie znajdzie, to naprawdę może tam porządnie namieszać.