Uzupełnienie składu?nie! TYLKO WZMOCNIENIA!
Ja naprawdę mogę nakreślić cuda wianki na odprawie, mogę przyjść na trening i przygotować nie wiadomo jakie rzeczy, ale finalnie może się okazać, że piłkarze nie będą w stanie tego zrealizować – przekonuje Kamil Kuzera, szkoleniowiec Korony Kielce.
CEZARY KOLASA: Od roku jest pan pierwszym trenerem Korony. Jak minął panu ten czas?
KAMIL KUZERA: Jak minął? Przede wszystkim na ciężkiej pracy i realizacji tego, w którą stronę chce iść nasz klub. To dla nas najważniejsze. Wiemy, że mamy swoje problemy, znamy swoje deficyty i nad tym codziennie pracujemy. Nie możemy także zapominać, że bardzo istotny jest pierwszy zespół i wszystko to, co się wokół niego dzieje. Wydawałoby się, że to jest najważniejsze, ale mamy wewnątrz kilka elementów, które musimy na pewno usprawnić. Mam nadzieję, że to idzie do przodu. Wynik pierwszej drużyny jest niezwykle istotny – oczekiwania co do rezultatu były pewnie większe, natomiast pracujemy dobrze i wierzę, że wyniki przyjdą. Drużyna jest bardzo dobre zorganizowana, wie, co ma robić, i chce zwyciężać. Konsekwentnie chcemy iść do przodu i się rozwijać.
Przedłużenie kontraktu do 2025 roku pana zaskoczyło?
Byłem skupiony na swojej pracy i wiedziałem, że jestem zabezpieczony roczną umową, ale od końca sezonu do rozpoczęcia nowego bardzo wiele się wydarzyło. Spędziliśmy sporo czasu nad tym, jak poprawić funkcjonowanie naszego klubu. Bardzo pozytywne było dla mnie to, że klub mocno wierzy w moją osobę oraz w mój sztab. Wszyscy w klubie wierzymy, że to jest dobra droga – ona wpisuje się w naszą filozofię. To, co musimy poprawić, to pracę nad młodzieżą. Mamy taką samą młodzież jak wszędzie, różnią się detale, ale musimy mieć pomysł, jak zagospodarować tych chłopaków. Musimy mieć świadomość, że nie jesteśmy potentatem polskiej piłki, że jesteśmy średniakiem i do tego elementu musimy się niezwykle mocno przyłożyć, bo możemy mieć z tego duże profity w przyszłości.
Wprowadza pan nowych młodzieżowców. Co ciekawe, również tych z drugiej linii, gdzie konkurencja jest największa. Mimo tego Jakub Konstantyn czy Miłosz Strzeboński otrzymują szanse. Nie tylko Xavier Dziekoński jest w grze. Od początku mówiłem o tym i będę się tego trzymał, że mamy dobrą młodzież, natomiast ten status młodzieżowca niesie ze sobą pewne ryzyko. Mocno walczyłem o duet Strzeboński-konstantyn i rzeczywiście to szło w bardzo dobrym kierunku. Jednemu i drugiemu przytrafiły się jednak drobne urazy, które ich wykluczyły z gry. Teraz jestem świadomy, że obserwując ich na treningach, na meczach drugiego zespołu, nie muszę zaczynać od zera, ale ten proces znowu się wydłuża. W młodzieńczym okresie zdarzają się jednak te urazy, to jest normalne i na pewno taki młody zawodnik ma nieco więcej problemów, aby wrócić do odpowiedniego rytmu niż doświadczony piłkarz. Tu jest różnica. U młodzieżowca trzeba budować znowu pewność siebie, bo w tym okresie jest to niezwykle rozchwiana materia. Tego trzeba bardzo pilnować, ale chcę się tym zajmować, zależy mi na tym. Gdy widzimy, że w młodych zawodnikach jest odpowiednia jakość i zastanawiamy się, czego im jeszcze brakuje, to najczęściej grania w piłkę, łapania doświadczenia. Trzeba dać im grać, bo jest to najlepszy klucz, aby chłopcy osiągnęli odpowiedni poziom.
Odnoszę wrażenie, że choć dla każdego klubu transfery są bardzo istotne, to dla was są na wagę złota. Tak było na początku roku, gdy dołączyli Dominick Zator, Marcus Godinho, Marius Briceag, Nono. Tak również było latem: Adrian Dalmau, Martin Remacle, Mateusz Czyżycki, Yoav Hofmayster, Xavier Dziekoński – wszyscy mają miejsce w pierwszym składzie. W temacie wzmocnień nie ma miejsca w Kielcach na półśrodki.
Nie będę tego ukrywał – mamy granicę błędu mocno naciągniętą. Ograniczenia są. W zespołach naszego pokroju wzmocnienia są na wagę złota. Uzupełnienie składu? No nie. Przejmując rok temu zespół nie powie, że było łatwiej wkomponować nowych piłkarzy do zespołu, ale ta drużyna pod względem organizacji gry była na innym poziomie. Dziś jestem przekonany, że zespół jest dobrze zorganizowany i trudniej do niego wejść. Dobrze profilujemy zawodników, których chcemy pozyskać. Czasami na pewne rzeczy trzeba poczekać. Podam przykład: Marcus Godinho w poprzednim sezonie był żelaznym zmiennikiem i oczywiście dawał nam to, czego oczekiwaliśmy, ale na przykładzie pobytu Marcusa w Kielcach widzimy, że trzeba dać nowym nabytkom czas. Dziś Marcus jest jednym z lepszych zawodników, wykonuje swoją robotę bardzo należycie. To wszystko musi być wyważone, bo na samym końcu jest wynik, który jest najważniejszy. Chcielibyśmy mieć więcej punktów, być może na nie zasłużyliśmy, w niektórych meczach mniej, ale mamy sprecyzowaną drogę dla swojego klubu. I tego się trzymamy.
Wiosną byliście naładowani, motywacja była ogromna i cel został osiągnięty, utrzymaliście się. Teraz jest łatwiej czy trudniej zmotywować drużynę? Zawsze będzie trudniej, bo wchodzimy w coś nieznanego. Każda runda, każdy dzień przynosi nowe rozwiązania i rzeczywiście w tamtym sezonie ambicje poszły bardzo wysoko. Dziś, jeśli chodzi o intensywność, sprinty, skoki pressingowe jesteśmy w czołówce, nie jesteśmy najgorsi w posiadaniu piłki. Kreowanie sytuacji? Podobnie. Wiem, że w organizacji gry zrobiliśmy krok do przodu, tylko nie zawsze przychodzi to od razu. My też to czujemy. Wiemy, że apetyty w szczególności po ostatniej rundzie były olbrzymie, były głosy, że ten zespół będzie „latał”, wciąż będzie punktował ponad stan, szedł swoim flow. Dołożyliśmy kilka swoich rzeczy, mental mamy na bardzo dobrym poziomie, ale Ameryki nie odkryję, gdy powiem, że posiadanie piłki wiąże się z wynikającymi z tego problemami. Dochodzą do tego ofensywna asekuracja oraz specyfika ligi. Naprawdę nie jest łatwo prowadzić grę. My mimo wszystko chcemy być przy tej piłce, chcemy kreować – nie zawsze to się udaje, ale to kierunek naszej pracy. My nie możemy tego nagle odwrócić i zawrócić kijem. Taki mamy etos pracy, takie mamy ustalenia, że jeżeli mamy swoje braki wewnątrz, a takie mamy i są one nam znane, to jakość pracy musi być na naprawdę wysokim poziomie. Mocno nad tym pracujemy, aby zatrudniać coraz to lepszych, świadomych trenerów. Etyka i jakość pracy muszą wejść na wysoki poziom i tego wymagamy od siebie – począwszy jak ja od siebie czy prezes, tak jak ja od swoich asystentów. To musi być wyciskane do granic możliwości, bo chcemy się rozwijać, ufamy sobie, mamy jasno sprecyzowane, kto jest za co odpowiedzialny w klubie. Każdy niech się zajmie swoją działką i tak będziemy się dalej rozwijać. Kontuzja Jakuba Łukowskiego bardzo pokrzyżowała panu plany?
Na pewno. Jeżeli tracisz swojego najlepszego strzelca i chłopaka, który ma konkretne parametry i umiejętności, to jest naprawdę problem. Na spotkanie z Radomiakiem w zasadzie nie miałem na ławce rezerwowych bocznego pomocnika. To nie jest łatwe, ale takie jest życie, trzeba się w tym odnajdywać, starać się wyjść z sytuacji jak najlepiej. I tak działamy. Czekamy na „Łuko”, liczymy na to, że jeszcze nam pomoże, ale ci, którzy są, dają z siebie naprawdę maksa. Chcą pracować, przechodzą indywidualne zajęcia, rozmowy, analizy i to naprawdę buduje, bo widzę, że nikt nie osiadł na laurach.
Przykładem jest Mateusz Czyżycki. Musiał wejść w buty Łukowskiego i nie zawodzi.
Pewnie, że tak! „Czyżu” wpasował się w tę rolę idealnie. My cały czas szukamy odpowiedniego rozwiązania dla tego zespołu. Po tamtym sezonie dołożyliśmy narzędzia, chcieliśmy się utrzymywać przy piłce, ale nie jest to łatwe. Dzisiaj chodzi także o pewne uproszczenie tych rzeczy. Mocno wierzę w to, że jeżeli mając na boisku Czyżyckiego zagramy prościej, to może się okazać, że za jakiś czas będziemy mieć piłkarza z golami, asystami. Musimy jako trenerzy dać mu odpowiednie narzędzia i w tym kierunku pracujemy. Szkoda tylko, że ta sytuacja losowa troszkę nam to zaburza. Mamy określony sposób na przeprowadzenie mikrocyklu, ale co z tego, jak nagle ktoś nam wypada i musimy korygować plan na mecz, odwijać, szukać optymalnego rozwiązania personalnego.
Każdy zawodnik jest inny. Dążymy do tego, aby swoim zawodnikom dać maksymalnie plan na mecz, który będą w stanie zrealizować. Bo ja naprawdę mogę nakreślić cudawianki na odprawie, mogę przyjść na trening i przygotować nie wiadomo jakie rzeczy, ale finalnie może się okazać, że piłkarze nie będą w stanie tego zrealizować. Tu jest problem, ale pływamy w tym środowisku i robimy wszystko, żeby ta sytuacja kadrowa w drużynie się unormowała – aby te absencje szybko dobiegły końca. Czekamy na tych wszystkich zawodników, bo mogą nam mocno pomóc.