Spłaca dług wdzięczności
Nie pytaj, co ci dała Pogoń. Powiedz, co ty zrobiłeś dla Pogoni – powiedział wiele lat temu Florian Krygier, legendarny trener Dumy Pomorza. Słowa te zostały zresztą umieszczone w klubie przed szatnią Portowców. Ale Alexander Gorgon zalicza się do grona piłkarzy, którzy będą wdzięczni Pogoni do końca swojej kariery.
Niespełna rok temu Austriak wrócił na boisko po 14-miesięcznej przerwie spowodowanej kontuzją naderwania więzadła pobocznego w prawym kolanie. Wielu wątpiło, że piłkarz będzie w stanie skutecznie walczyć o miejsce w zespole, nie mówiąc już o zadomowieniu się w jedenastce. Obecnie trudno jednak wyobrazić sobie wyjściowy skład Portowców bez Gorgona.
Stopniowy powrót
– Będę zawsze wdzięczny Pogoni za to, co dla mnie zrobiła. Cały czas byliśmy w kontakcie z klubem, więc wszyscy wiedzieli, co się ze mną dzieje, jak działam, po prostu się mną interesowano. Nie mieliśmy przed sobą żadnych tajemnic. Śmiem twierdzić, że żaden inny klub by tak nie postąpił. Nigdy tego nie zapomnę – mówił w kwietniu tego roku zawodnik w wywiadzie dla „Przeglądu Sportowego” kilkanaście dni po swoim pierwszym golu strzelonym po powrocie na boiska PKO BP Ekstraklasy. Wówczas Gorgon trafił do siatki przy Bułgarskiej, gdzie Portowcy zremisowali z Lechem 2:2.
Od tamtej pory piłkarz zagwarantował Pogoni sześć kolejnych trafień. Dyspozycja zawodnika rosła z meczu na mecz, a przede wszystkim uwagę zwracała jego wszechstronność. Dla Gorgona nie było problemu, aby zagrać jako wysunięty napastnik, na pozycji dziesięć, a nawet w środku pola. W drużynie prowadzonej przez Jensa Gustafssona jest to zresztą bardzo ważne, bo szwedzki trener preferuje dynamiczny styl gry oparty na szybkim przejściu z defensywy do ataku. Szkoleniowiec Portowców stopniowo dawał szansę Gorgonowi. Zaczęło się od pojedynczych wejść na kilka minut w poprzednim sezonie. Kiedy jednak piłkarz po raz pierwszy znalazł się w wyjściowym składzie, kolejne osiem meczów tylko dwukrotnie zaczynał jako rezerwowy.
– To bardzo spokojny szkoleniowiec, który nie podejmuje decyzji zbyt pochopnie, bo wie, że przez to może popełnić błąd. Każda jego decyzja jest głęboko przemyślana – opowiadał o Gustafssonie Gorgon.
Pomógł przełamać kryzys
Obecne rozgrywki Gorgon ponownie zaczynał ze statusem zmiennika. Wprawdzie Pogoń wystąpiła w eliminacjach Ligi Konferencji Europy, ale w klubie zdawali sobie sprawę, że ewentualny awans do fazy grupowej byłby dużą sensacją, więc nie zbudowano tak szerokiej kadry jak w Rakowie Częstochowa, Legii Warszawa czy Lechu Poznań. Mimo to 35-latek w trakcie przygotowań do sezonu przegrał rywalizację z Luką Zahovičem. Słoweniec był pierwszym wyborem Gustafssona do gry u boku Efthymiosa Koulourisa, czyli greckiego snajpera Portowców. Gorgon regularnie otrzymywał szanse i wchodził na boisko z ławki, ale – jak się okazało – bardzo szybko odzyskał miejsce w jedenastce. Wpływ na to miały nie tylko kontuzje, które dotknęły dużą część drużyny, lecz także słabe wyniki. W połowie sierpnia, kiedy Portowcy doznali dotkliwej porażki z KAA Gent 0:5, jednym z tych piłkarzy, którzy nie potrafili wrócić do formy po dobrym początku sezonu, był właśnie Zahovič. Cztery ligowe porażki z rzędu bez strzelonego gola w Ekstraklasie, których Portowcy doznali w sierpniu, były najgorszą serią od sezonu 2017/18. Do przełamania doszło w połowie września, kiedy Pogoń pokonała u siebie Koronę Kielce 3:1, a tydzień później rozgromiła na wyjeździe Cracovię 5:1. Trzy trafienia w obu tych meczach zanotował Gorgon. – Myślę, że każdy zespół ma w sezonie słabszy moment. U nas po prostu przyszedł on dość wcześnie. Mieliśmy mecze pucharowe, borykaliśmy się z wieloma kontuzjami, co też miało wpływ na naszą postawę – tłumaczył zawodnik już po zażegnaniu kryzysu.
Wspomniany mecz z Koroną to punkt zwrotny dotyczący składu, jaki na każde kolejne spotkanie desygnował Jens Gustafsson. Od tamtego momentu Szwed konsekwentnie stawiał na duet środkowych pomocników, który tworzyli Fredrik Ulvestad oraz Rafał Kurzawa, a przed nimi na pozycji numer dziesięć występował Gorgon. W trakcie meczów Austriak zmieniał się pozycjami z Norwegiem oraz Polakiem, często będąc zawodnikiem schodzącym po piłkę bardzo głęboko pomiędzy środkowych obrońców. 35-latek obecnie jest czwartym najlepszym piłkarzem, jeśli chodzi o podania kluczowe (11) oraz piątym w klasyfikacji podań celnych (365).
W tej drugiej statystyce wyprzedzają go tylko obrońcy, czyli Mariusz Malec (662), Leonardo Koutris (454), Benedikt Zech (436) i Linus Wahlqvist (383), którzy w preferowanym przez Gustafssona pomyśle na grę rozgrywają piłkę od własnej szesnastki.
Zwycięstwa są obowiązkiem
W ostatnim meczu z Jagiellonią (2:1) Gorgona zabrakło z uwagi na nadmiar żółtych kartek. W najbliższą sobotę w wyjazdowym starciu z Puszczą Niepołomice z tego samego powodu na boisku na pewno nie zobaczymy Kurzawy. Wszystko wskazuje na to, że skład Portowców ponownie uzupełni Joao Gamboa, który tydzień temu wrócił do jedenastki po dłuższej przerwie.
W Krakowie Portowcy będą chcieli potwierdzić wysoką dyspozycję. Przed piłkarzami Gustafssona dwa wyjazdy, w których będą bezwzględnym faworytem, bo tak należy postrzegać konfrontację z beniaminkiem ligi oraz wtorkowe starcie w Pucharze Polski z Podbeskidziem Bielsko-biała. Ewentualne niepowodzenie w którymś z tych spotkań mocno zepsułoby dobre nastroje panujące na Pomorzu Zachodnim, gdzie tuż przed przerwą reprezentacyjną zawita mistrz kraju, czyli Raków Częstochowa.