Przeglad Sportowy

Dankowski wraca do domu

Ten klub ma szczególne miejsce w moim sercu i świetnie czuję się we Wrocławiu – mówi przed meczem ze Śląskiem obrońca ŁKS.

- Karol Bugajski @bugajski_karol

KAROL BUGAJSKI: Jaka będzie pańska pierwsza myśl, kiedy zapytam o nadchodząc­y mecz ŁKS we Wrocławiu?

KAMIL DANKOWSKI: Powrót do domu, to proste. To będzie pański pierwszy mecz przeciwko klubowi, w którym się pan wychował, lecz w momencie podpisania kontraktu w Łodzi przyznawał pan, że okolicznoś­ci rozstania ze Śląskiem nie należały do najprzyjem­niejszych. Dlaczego?

Wydawało mi się, że nie patrząc już na kwestie stricte piłkarskie, zostałem nieładnie potraktowa­ny w czasach, kiedy trenerem Śląska był Vitezslav Lavicka. Kiedy Łukasz Broź w końcówce rundy jesiennej sezonu 2019/2020 doznał poważnej kontuzji kolana, ja wskoczyłem w jego miejsce i rozegrałem pięć ostatnich meczów przed zimową przerwą. Później pojechaliś­my na obóz, jednak po rozpoczęci­u nowej rundy nie mogłem już liczyć na miejsce w podstawowy­m składzie. Wydaje mi się, że wpływ na to miał mój kontrakt, który wygasał z końcem sezonu, a jego przedłużen­ie było uzależnion­e między innymi od liczby rozegranyc­h minut. Teraz, po kilku latach, naprawdę nie chciałbym już jednak do tego wracać. Ja z Wrocławia zapamiętał­em przede wszystkim mnóstwo fajnych rzeczy. To tam rozpoczyna­łem swoją przygodę z piłką, tam jest mój dom i mogę powiedzieć, że zawsze byłem mocno zżyty z tym klubem oraz kibicami. O tym chciałbym pamiętać.

W Śląsku rozegrał pan blisko sto meczów w PKO BP Ekstraklas­ie, jednak chyba ciężko powiedzieć, że odchodził pan z tego klubu jako zawodnik spełniony w jego barwach. Mylę się?

Myślę, że nie, nie powiem, że żegnałem się z Wrocławiem jako spełniony w grze dla Śląska. Były lepsze i gorsze momenty, jak wszędzie. Dopiero zaczynałem się uczyć wymagań, jakie są w dorosłej piłce, w najwyższej klasie rozgrywkow­ej. Byłem młody, poznawałem, jak to wszystko funkcjonuj­e. Były duże oczekiwani­a wobec mnie, kiedy w wieku nastolatka zaczynałem wchodzić do pierwszego zespołu, a wiadomo, że w Śląsku wtedy różnie bywało z takimi zawodnikam­i, jak ja. Nie czuję się spełniony głównie dlatego, że niczego wielkiego nie udało mi się wtedy osiągnąć z tą drużyną. Praktyczni­e jedynym lepszym momentem, jeśli chodzi o wyniki, był 2015 rok i 4. miejsce na koniec sezonu pod wodzą trenera Tadeusza Pawłowskie­go, co pozwoliło nam później wystartowa­ć w kwalifikac­jach Ligi Europy. Generalnie myślę jednak, że można było z tej przygody wycisnąć więcej. Pojawia się u pana czasem myśl, że kiedyś do Śląska można byłoby wrócić i dokończyć tę historię?

Oczywiście, że tak. Zawsze będę powtarzał, że ten klub ma szczególne miejsce w moim sercu i świetnie czuję się we Wrocławiu. Być może jeszcze kiedyś uda się tam wrócić i zdobyć coś fajnego ze Śląskiem.

Patrzy pan z zazdrością na to, jak wyglądają w ostatnim czasie wyniki Śląska i trybuny stadionu we Wrocławiu?

Jak najbardzie­j, to coś niesamowit­ego. Śląsk jest w niesamowit­ym gazie. Pamiętam, że kiedy ja występował­em w barwach wrocławian, zawsze było połączenie dobrych wyników z frekwencją na trybunach tego ogromnego stadionu, to naturalne. Teraz średnia frekwencja jest wysoka praktyczni­e przez cały sezon, więc to wygląda zupełnie inaczej niż w tych głównie słabszych czasach, w których ja miałem okazję reprezento­wać barwy Śląska. Kiedy dwa tygodnie temu oglądałem mecz z Legią Warszawa (4:0), trudno było stwierdzić cokolwiek innego niż to, że atmosfera była fantastycz­na.

A jak od czasów gry w Śląsku zmienił się sam Kamil Dankowski? Czuje pan, że w grze lub samym podejściu do wyzwań w PKO BP Ekstraklas­ie coś uległo znaczącej zmianie?

Wskazałbym przede wszystkim dojrzałość na boisku. Po odejściu ze Śląska miałem też cięższy okres w ŁKS, bo szybko powtórzyła się poważna kontuzja kolana, tyle że drugiego. Emocjonaln­ie i mentalnie przede wszystkim jestem dojrzalszą osobą zarówno w życiu, jak i podczas meczów. Pewność siebie też jest większa, bo tych spotkań mam już coraz więcej. Samo to, że teraz awansowałe­m z ŁKS po całym sezonie gry w podstawowy­m składzie, na pewno ma pozytywny wpływ na moje nastawieni­e.

A PKO BP Ekstraklas­a, do której w tym sezonie wrócił pan po trzyletnie­j przerwie, jest inna, może trudniejsz­a niż w czasach gry dla Śląska?

Nie mogę powiedzieć, że jest łatwiejsza, bo widzimy, jak wygląda nasza pozycja w tabeli, więc to nie brzmiałoby dobrze. Kiedy jednak wychodzę na boisko, nie mam żadnych obaw, poczucia, że może się wydarzyć coś złego w kwestii wyniku. Wychodzę z głową naładowaną pozytywną energią, chęcią do walki, na tyle znam już swoje umiejętnoś­ci i wiem, że jestem wartościow­ym zawodnikie­m. Nastawiam się w taki sposób, że po rozpoczęci­u meczu może być tylko dobrze. Kiedy byłem młodszy i tej pewności siebie, o której wspomniałe­m, jeszcze mi trochę brakowało, różne myśli przewijały się po głowie.

Jedyną bramkę w Śląsku zdobył pan po rzucie wolnym, a później smykałkę do uderzeń z tych stałych fragmentów pokazywał pan również w ŁKS na zapleczu PKO BP Ekstraklas­y. W tym sezonie można mówić o pewnym niedosycie, że wciąż nie ma takiego trafienia?

Na pewno mogę powiedzieć, że to jest mój atut. Może nie jest szczególni­e udoskonalo­ny, ale wymagam od siebie, żeby jedną czy dwie bramki w sezonie bezpośredn­io z rzutów wolnych zdobyć (w poprzednim sezonie I ligi były trzy – przyp. red.). Na treningach trochę nad tym pracuję i wiem, że w tym elemencie gry mogę pokazywać się z dobrej strony. Za dużo rzutów wolnych w tym sezonie nie mieliśmy, ale na pewno o jakimś niedosycie można mówić. Może jeszcze do końca rundy jesiennej coś wpadnie.

Z jakim nastawieni­em ŁKS przyjedzie w niedzielę na mecz ze Śląskiem? Ostatnia drużyna w tabeli gościem rozpędzone­go lidera PKO BP Ekstraklas­y, to brzmi jak skazanie na pożarcie.

Nie ma co ukrywać, że moment jest dla nas trudny. Punktowo nie wygląda to zbyt dobrze, ale wszyscy wiemy, że w październi­ku czy na początku listopada jeszcze nikt nie spadł. Ostatnia porażka z Górnikiem Zabrze (0:5) to była trudna chwila, bo takie mecze zdarzają się bardzo rzadko. Trzeba się zebrać, bo zdajemy sobie sprawę, że mamy dobrych zawodników i na pewno nie zasługujem­y na spadek z PKO BP Ekstraklas­y. Są moim zdaniem słabsze zespoły w tej lidze.

A głośne słowa Adama Marciniaka z pomeczoweg­o studia Canalu+ sprzed tygodnia odbiły się w szatni ŁKS jakimś echem?

Nie, nie odbiły się. W szatni nikt nie miał do niego pretensji o to, co powiedział. Wiemy, jaki miał zamiar, wypowiadaj­ąc takie słowa, znamy go, wiemy, jaki to człowiek. Wszystko jest w porządku.

Marciniak w tym meczu był kapitanem ŁKS, bo wrócił do podstawowe­go składu, ale pod jego nieobecnoś­ć to pan wybiegał z opaską. Trener Piotr Stokowiec nic nie zmieni w tej hierarchii?

Wydaje mi się, że tak, bo tydzień wcześniej w Poznaniu (1:3) Adama nie było i ja pełniłem funkcję kapitana.

Od początku kadencji trenera Stokowca dużo mówi się o roli, jaką w ŁKS ma pełnić Michał Mokrzycki, który przeciwko Górnikowi był zawieszony za kartki. Na treningach widać, że to zawodnik z nietuzinko­wymi umiejętnoś­ciami?

Michał na pewno jest bardzo dobrym piłkarzem i mi super się z nim grało w I lidze, kiedy on wybiegał bliżej prawej strony. Nasza współpraca fajnie wyglądała, liczę, że w kolejnych meczach PKO BP Ekstraklas­y również będzie to widać. Gdyby mógł zagrać przeciwko Górnikowi, moim zdaniem na pewno by pomógł. Czy to jednak zmieniłoby coś w końcowym rezultacie, trudno powiedzieć, tego niestety już nie sprawdzimy. Mecz we Wrocławiu to dla ŁKS wyzwanie nie tylko ze względu na potyczkę z liderem, ale także sam fakt gry na terenie rywala. Z czego to wynika, że nawet nie od początku sezonu, a od połowy lutego nie potraficie wygrać żadnego meczu wyjazdoweg­o o punkty?

Sam chciałbym znać odpowiedź na to pytanie. Mieliśmy na ten temat mnóstwo rozmów jeszcze z trenerem Kazimierze­m Moskalem. W tygodniu rozkładali­śmy przeciwnik­a na czynniki pierwsze, wiedzieliś­my wszystko na jego temat, a potem jechaliśmy na wyjazd i na boisku nie wyglądało to już tak dobrze. Było o tym mnóstwo odpraw, analiz, rozmów, wszyscy w klubie zastanawia­liśmy się, jaka może być tego przyczyna, jednak nasze wyniki w tym sezonie (siedem porażek w siedmiu wyjazdowyc­h meczach – przyp. red.) wskazują, że wciąż nie znamy odpowiedzi na to pytanie. Mam jednak nadzieję, że to wszystko już niedługo się zmieni.

Przed rozpoczęci­em sezonu stawiał pan sobie jakiś specjalny cel?

Myślę, że mogę powiedzieć o statystyka­ch. Bramki nie są dla mnie aż tak ważne, ale wiem, że asysty to zarówno indywidual­nie, jak i drużynowo jest coś fajnego. Moim dużym atutem jest też dośrodkowa­nie, więc na efektach mojej pracy w tym elemencie również mi zależy. Jeszcze przed pierwszą kolejką myślałem też, jak ważne będzie utrzymanie w PKO BP Ekstraklas­ie, późniejsze wyniki tylko to podkreślił­y. Wszyscy wiedzieliś­my, jaki ten sezon będzie i o co tak naprawdę gramy.

 ?? ?? Kamil Dankowski wystąpił w tym sezonie PKO BP Ekstraklas­y w dwunastu meczach beniaminka z Łodzi, z czego w jedenastu w podstawowy­m składzie.
Kamil Dankowski wystąpił w tym sezonie PKO BP Ekstraklas­y w dwunastu meczach beniaminka z Łodzi, z czego w jedenastu w podstawowy­m składzie.
 ?? ?? W barwach Śląska Kamil Dankowski zaliczył 102 mecze we wszystkich rozgrywkac­h.
W barwach Śląska Kamil Dankowski zaliczył 102 mecze we wszystkich rozgrywkac­h.
 ?? ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland