Znakomity Ishak gotowy ukąsić Legię
Po powrocie do zdrowia kapitan Lecha Poznań zaskakuje wszystkich. Jest w świetnej formie.
Szwed Mikael Ishak w ostatni weekend ponownie był najlepszym zawodnikiem poznańskiego Lecha. Znowu trafił do siatki i asystował przy golu Kristoffera Velde. Od czasu powrotu na boisko po perturbacjach zdrowotnych 30-latek w sześciu spotkaniach ligowych zaliczył pięć bramek i trzy asysty. Sukcesywnie odrabia straty do najskuteczniejszych zawodników w lidze. Ishaka trudno zastąpić, choć we wrześniu na pozycji napastnika świetnie radził sobie Filip Marchwiński, ale kosztem pozycji numer dziesięć. Z kolei, gdy za grę na szpicy brali się Filip Szymczak lub Artur Sobiech, efekt był kiepski. Dlatego w pierwszej części sezonu Ishaka w zdobywaniu bramek zastępowali ofensywni pomocnicy – teraz jednak dołączył do nich Szwed, co jest wielką korzyścią dla zespołu.
Ostatnie wyzwanie
Piłkarzy Johna van den Broma czeka ostatnie duże wyzwanie przed końcem roku. Lech rywalizował w ten rundzie już niemal ze wszystkimi najmocniejszymi drużynami PKO BP Ekstraklasy. Pozostała Legia, grająca na trzech frontach i mająca problemy z utrzymaniem formy. Lech do Warszawy pojedzie po trzecim w tym sezonie ligowym meczu, w którym nie stracił bramki. Dotychczas Kolejorz przyzwyczaił swoich kibiców, że nawet ze słabszymi rywalami (w tym m.in. z Puszczą Niepołomice, ŁKS, Cracovią) nie potrafi zachować czystego konta. Jednak dwa ostatnie spotkania dały nieco więcej spokoju. Niespełna 14 tys. fanów na trybunach w Bydgoszczy, wieloletnie wyczekiwanie na duży mecz i ogromna motywacja gospodarzy na sprawienie sensacji, nie sprawiły, że Lech był czymkolwiek zaskoczony. Wręcz przeciwnie – zrobił to, czego oczekiwali jego sympatycy i nie doprowadził do katastrofy. No i zadebiutował w barwach lechitów w końcu ten, którego wyczekiwano od wielu miesięcy – Ali Gholizadeh. Ironicznie można napisać, że Pers miał zdążyć na puchary, no to zdążył. W ostatnim czasie van den Brom musiał zmierzyć się z problemami kadrowymi, po których w końcu jest światełko w tunelu. Przed meczem z Ruchem nie było pewne, jak będzie prezentował się środek pola. Wyglądało na to, że jedynym gotowym do gry defensywnym pomocnikiem będzie Nika Kwekweskiri. Jesper Karlström miał pauzować od 7 do 10 dni po tym, jak wypadł na rozgrzewce przed starciem z Cracovią, więc prognozowano, że dopiero będzie gotowy właśnie na spotkanie z Legią. Murawski pauzował za kartki, a Sousa był nadal niepewny po utracie przytomności w meczu z ŁKS. Zastanawiano się więc, czy dobrym pomysłem będzie przenieść Eliasa Anderssona do środka pola. Dla niego to była nominalna pozycja w Szwecji – 27-latek w pewnym momencie został desygnowany do gry na lewą obronę. Szwed miałby wtedy współpracować z Kwekweskirim.
W grę wchodził także powrót Afonso Sousy lub cofnięcie się jednego z ofensywnych pomocników (np. Filipa Marchwińskiego). Ostatecznie Karlström doszedł do siebie i zagrał od pierwszej minuty przeciwko chorzowianom, miał asystę, a Sousa pojawił się na ławce rezerwowych, więc prawdopodobnie będzie też dostępny na spotkanie z legionistami. Powrót do zdrowia Gholizadeha sprawia, że na prawym skrzydle rodzi się konkurencja dla Adriela Ba Louy. Iworyjczyk w ostatnich meczach wykorzystywał absencję Dino Hoticia i długi rozbrat z futbolem Irańczyka, notował liczby, wrócił do niezłej formy i ugruntował pozycję. Teraz jednak 27-latek musi się liczyć z jeszcze większą rywalizacją. Po powrocie Bośniaka sytuacja się pogorszy. Przed Ba Louą wielkie wyzwanie.
Gwiazdy gotowe na szlagier
Trener chuchał i dmuchał, żeby jeden z jego trzech najlepszych piłkarzy, Kristoffer Velde nie wypadł z rywalizacji w Warszawie, zgarniając czwartą żółtą kartkę w tym sezonie. Lech kontrolował mecz, strzelił Ruchowi dwa gole, dlatego Norweg po ponad godzinie gry został zmieniony przez młodzieżowca Filipa Wilaka. Wszystko wskazuje na to, że Kolejorz przyjedzie do stolicy w bardzo mocnym składzie, szczególnie w drugiej linii. Poznańskie trio: Ishak, Velde i Marchwiński – licząc wszystkie rozgrywki – zanotowało w tym sezonie łącznie 22 bramki i aż 11 asyst. Cała trójka będzie stanowić o sile ofensywy poznaniaków w starciu z legionistami. Mały problem może być z Marchwińskim, który nie prezentuje formy idealnej. Jednak o żadnym kryzysie 21-latka nie ma nawet co wspominać. W tej kampanii najlepsze mecze zaliczał jako środkowy napastnik, gdy zastępował Ishaka (trzy mecze: trzy bramki, asysta), ale na pozycji numer dziesięć jest nadal bardzo niebezpiecznym piłkarzem dla przeciwników. Reprezentant Polski pamięta też zapewne mecz przeciwko Legii, w którym został bohaterem Poznania. 24 kwietnia 2019 roku Lech Dariusza Żurawia podejmował lidera tabeli, Legię, która miała na koncie cztery zwycięstwa z rzędu i gnała po mistrzostwo kraju. 17-letni wówczas Marchwiński, w pierwszym sezonie w seniorach, wszedł na boisko w 73. minucie, a osiem minut później zabrał piłkę Domagojowi Antoliciowi, zabawił się z Marko Vešovićiem i Williamem Remym, by na koniec po indywidualnej akcji pokonać Radosława Cierzniaka i zapewnić Lechowi trzy punkty. A kilka dni później poszedł na zajęcia do szkoły.