PORA NA PRZYGODĘ GRUPA A
W piątek w Indonezji startują mistrzostwa świata do lat 17. Młodzi Polacy rozpoczną rywalizację dzień później – od meczu z Japonią o godzinie 10. Problemów nie brakuje.
Drużyna prowadzona przez trenera Marcina Włodarskiego rozkochała w sobie kibiców podczas mistrzostw Europy na Węgrzech, które odbyły się na przełomie maja i czerwca tego roku. Biało-czerwoni swoim ofensywnym stylem gry oraz nadspodziewanie dobrymi wynikami (5:1 z Irlandią, 5:3 z Węgrami, 0:3 z Walią w grupie, 3:2 z Serbią w ćwierćfinale) spowodowali, że turniej młodzieżowy cieszył się w naszym kraju sporym zainteresowaniem. Z EURO pożegnali się dopiero po dramatycznym półfinale, jednak porażka z Niemcami (3:5) zagwarantowała awans do MŚ. Turniej rozpocznie się 10 listopada, Biało-czerwoni zagrają dzień później. O godzinie 16.00 czasu lokalnego (10.00 w Polsce) podopieczni trenera Włodarskiego wybiegną na murawę stadionu Si Jalak Harupat w Bandungu. Ich rywalem będą Japończycy, tegoroczny zwycięzca Pucharu Azji.
PZPN chciał, by ofensywny styl gry był wpisany w DNA reprezentacji Polski do lat 17. Na mistrzostwach Europy udało się przełożyć to na boisko. Podczas turnieju Biało-czerwoni zdobyli 16 bramek (3,2 na spotkanie). Był to najlepszy wynik ze wszystkich reprezentacji rywalizujących w turnieju, bo choć taką samą liczbą trafień mogli pochwalić się mistrzowie Starego Kontynentu – Niemcy, to oni rozegrali o jedno spotkanie więcej. Sposób oraz plan gry nie zmieniły się od tamtej pory. Przed MŚ drużyna trenera Włodarskiego rozegrała pięć spotkań (już pod szyldem reprezentacji Polski U-18), w każdym z nich zaliczyła co najmniej cztery trafienia. Polacy wygrali towarzyski turniej w Chorwacji, gdzie zremisowali z gospodarzem 4:4, następnie po 4:0 pokonali Arabię Saudyjską i Austrię. Jeszcze przed wylotem do Indonezji zwyciężyli ze Szwecją 4:1 oraz z Czechami 5:0.
Problemem będzie wilgotność
Trener Włodarski chce, by w Indonezji jego podopieczni wciąż grali ofensywnie, strzelali wiele goli. W październikowym wywiadzie dla „PS” mówił: – Kibice oczekują dobrej gry, a nie wyników. Wykonanie tego zadania w Azji może być trudniejsze, niż mogłoby się wydawać. W Indonezji trwa pora deszczowa, która cechuje się wysoką wilgotnością, a temperatura jedynie w nocy spada poniżej 30 stopni. – Opady najczęściej występują w nocy, czasami pada nawet godzinami. Nie ma jednak mowy o tym, by następnego dnia boisko było mokre, ponieważ wysoka temperatura momentalnie je wysusza. Polacy muszą jednak uważać na co innego. Kiedy rozgrywałem pierwszy mecz w Indonezji, w okolicach 70. minuty poczułem, że mam wodę w butach. Myślałem, że wdepnąłem w ja– kąś kałużę, ale takiej nigdzie nie było. Okazało się, że byłem odwodniony. Nigdy wcześniej coś takiego mnie nie spotkało. Było to spowodowane ogromną wilgotnością – opowiada Maciej Dołęga, który w 2003 roku reprezentował barwy indonezyjskiego Persib Maung. Po chwili dodaje: – Cały czas trzeba się nawadniać. Czasami wydaje ci się, że często uzupełniasz płyny, ale w takich warunkach organizm ma ogromne zapotrzebowanie. Dodatkowo Polacy powinni spotkania rozpoczynać spokojnie, oszczędzając siły. Jeżeli od pierwszych minut będą wysoko atakować, po godzinie mogą być bardzo wyczerpani.
Ostatni raz w MŚ w tej kategorii wiekowej Polacy wystąpili w 1999 roku. W Nowej Zelandii drużyna Michała Globisza (ówcześni wicemistrzowie Europy) wywalczyli dwa punkty i nie wyszli z grupy. Przez kolejne 24 lata Biało-czerwoni nie brali udziału w tak prestiżowym turnieju, dlatego problemem była również organizacja. PZPN rozmawiał z wieloma lekarzami i zawodnikami, którzy w przeszłości występowali w Indonezji, by dowiedzieć się, z jakim wyprzedzeniem trzeba dotrzeć do Azji. Ostatecznie Polacy wylądowali na Bali w prawie pełnym składzie na dziewięć dni przed spotkaniem z Japończykami. W środę do zespołu dołączy bramkarz Robin Lisewski. Podróż trwała 24 godziny. Biało-czerwoni trenują codziennie wieczorem, by przyzwyczaić się do warunków. Wysokie temperatury nie były dla mnie problemem, jednak każdy organizm reaguje w inny sposób. Prawda jest taka, że z powodu ogromnej wilgotności inaczej odczuwa się 30 stopni w suchym Egipcie, a inaczej w Indonezji. Trzeba również pamiętać, że Azjaci są przystosowani do takiej aury, więc pierwszy mecz z Japończykami może być dla Polaków trudnym wyzwaniem – przestrzega Dołęga.
To będą ciekawe mistrzostwa
Polacy rozegrają mecze na dwóch obiektach. Z Japonią oraz trzy dni później z Senegalem (o godzinie 10 naszego czasu) odbędą się na Si Jalak Harupat, który może pomieścić 22,7 tys. widzów. To obiekt oddany do użytku w 2005 roku, a od tamtego momentu dwukrotnie był modernizowany (w 2009 i 2023 roku). Stadion położony jest w górskim terenie w Bandungu. – Miasto porównałbym do naszego Zakopanego – śmieje się Dołęga. Ostatnie spotkanie w fazie grupowej przeciwko Argentynie (17.11, godzina 10) Polacy rozegrają w stolicy Indonezji na Jakarta International Stadium, obiekcie nowym, którego budowa zakończyła się nieco ponad rok temu.
– Na nasze mecze przychodziło czasami 70 tys., a nawet 100 tys. fanów. Podejrzewam, że niektóre stadiony będą zapełnione podczas meczów Indonezyjczyków, tym bardziej że są debiutantami w MŚ w tej kategorii wiekowej – opowiada Dołęga, były zawodnik m.in. Stomilu Olsztyn czy Pogoni Szczecin, po czym dodaje: – To świetny naród, a mentalność Indonezyjczyków jest fantastyczna. Na lotnisku wszyscy mnie witali, choć przecież byłem zwykłym polskim piłkarzem. Niekiedy nie mogłem wyjść do sklepu, tyle ludzi chciało autografy. Musiałem mieć swoją ochronę. Czułem się jak gwiazda. Dodatkowo Indonezyjczycy są przyjaźni. Kłótnia dwóch osób jest porównywalna z bójką w naszym kraju. To naród miły i pomocny, myślę, że organizacja mundialu będzie stała na najwyższym poziomie. Czekają nas interesujące MŚ.