CZY NA ŚCIEK NIE MA SPOSOBU?
Pamiętna konferencja prasowa w Kielcach po meczu Polska – Japonia w Grand Prix w sierpniu 2009 roku. Zapłakana Dorota Świeniewicz ogłasza decyzję o zakończeniu wspaniałej reprezentacyjnej kariery. „Dzisiaj, w dobie pozornej anonimowości, kilka osób postanowiło wziąć sprawy mojej kariery w swoje ręce. Nie mam i nigdy nie miałam pretensji do fachowej i bezstronnej krytyki, ale maniakalne atakowanie mnie musiało w końcu przynieść skutki”.
Czternaście lat później, październik 2023 roku i emocjonalna wypowiedź Joanny Wołosz po turnieju kwalifikacyjnym siatkarek do igrzysk olimpijskich. „Przez ostatni czas spadła na mnie ogromna fala krytyki, bardzo duży hejt. Nie zasługuję na to. Ja wiem, że sobie z tym poradzę. Wrócę do Włoch, gdzie nie muszę nic nikomu udowadniać” – powiedziała rozgrywająca po meczu z Włoszkami, który dał Polkom awans do Paryża.
Wołosz na szczęście kariery kończyć nie zamierza jak czternaście lat wcześniej dwukrotna mistrzyni Europy. Jej wypowiedź świadczyła jednak o tym, że zmaga się z dużym problemem. A im częściej zapewnia, że da sobie z hejtem radę, tym bardziej można odnieść wrażenie, że niezasłużone opinie zbyt mocno przygniatają ją do ziemi.
Nie chciałem komentować wypowiedzi kapitan reprezentacji, dopóki Wołosz nie wyjaśni, o co tak naprawdę jej chodziło. Czy kierowała swoje słowa do ekspertów i komentatorów oceniających jej grę, czy do anonimowych, ukrywających się za nickami pseudokibiców, ziejących nienawiścią do wszystkiego i wszystkich? Bo czym innym jest krytyka i ocena gry zawodniczki, a zupełnie czym innym ściek pojawiający się w mediach społecznościowych, nazywany potocznie hejtem. Częściowo te wątpliwości rozwiewa rozmowa mojej szanownej redakcyjnej koleżanki Edyty Kowalczyk z naszą najlepszą rozgrywającą. „Nie chodziło mi o to, by odnosić te słowa do kogoś personalnie. Było jednak mnóstwo osób, które – moim zdaniem – o siatkówce mają niewielkie pojęcie, a wyrażały swoje opinie. (...) Zaczęło się jeszcze przed EURO, gdy winę za wszystko zrzucano na mnie. A ja nie chciałam, by osoby, które non stop po mnie jechały, nagle zaczęły nazywać mnie bohaterką, gdy weszłam z ławki i wygrałyśmy z Włoszkami” – mówi siatkarka Conegliano.
Pod adresem Wołosz zaczęły płynąć krytyczne opinie, gdy rozgrywająca wróciła na boisko po kontuzji nadgarstka. I bardzo szybko pojawiły się pytania, czy przypadkiem zespół narodowy nie radzi sobie lepiej pod batutą nominalnie drugiej rozgrywającej Katarzyny Wenerskiej, która poprowadziła Biało-czerwone do brązowego medalu Ligi Narodów? Pytania zasadne, bo jak w wywiadzie przyznaje sama Wołosz: „W tym sezonie zespół funkcjonował lepiej z Kasią. W trakcie Ligi Narodów drużyna złapała z nią lepsze czucie”. Słowa uznania dla pani kapitan za uczciwe postawienie sprawy, bo rzeczywiście były spotkania, w których więcej dobrego do gry zespołu wnosiła Wenerska. Cieszę się, że Wołosz nie obraża się za posadzenie jej na ławce rezerwowych, choć jest – i tego chyba nikt nie podważa – jedną z najlepszych rozgrywających świata. Z Wołosz w składzie Biało-czerwone
mają większy potencjał, by grać siatkówkę na najwyższym poziomie, ale tej kadrze potrzebne są obie rozgrywające, bo świetnie się uzupełniają. Wenerska daje stabilność, dobre zgranie z koleżankami i pewność wykonania założeń taktycznych. Wołosz wnosi odrobinę szaleństwa i geniuszu. Pod warunkiem, że nie przygniecie jej obrzydliwy hejt.
I tu wracamy do sedna sprawy. „Hejt i ataki anonimowych osób to problem całego współczesnego świata, a ja byłam jedną z pierwszych osób, które miały odwagę o tym powiedzieć” – wyznała w wywiadzie, który opublikowaliśmy w Albumie „Volleyland” (wciąż jest do kupienia) Świeniewicz. Dzisiaj hejt jest wszechobecny. Odróżnijmy jednak merytoryczną krytykę, do której eksperci i komentatorzy (w tym także Świeniewicz, pracująca w Polsacie Sport) mają prawo, a sportowcy muszą sobie umieć z nią radzić, od internetowego ścieku, który zalewa nasze życie publiczne. Czy wykasowanie konta to jedyne wyjście, żeby uniknąć tego szamba? Czy na chamstwo i podłość nie ma żadnego sposobu?