Przeglad Sportowy

MECZ OSTATNIEJ SZANSY

Mistrzowie Polski lecą na spotkanie ze Sportingie­m zagrać o być albo nie być nie tylko w Lidze Europy, ale w ogóle w eurpejskic­h pucharach.

- Mariusz RAJEK @przeglad

Wśrodę o godzinie 15 piłkarze Rakowa odlecą z Katowic na rewanżowe spotkanie ze Sportingie­m do Lizbony. Humory sobie poprawili, efektownie pokonując w niedzielę Zagłębie Lubin, ale nie można powiedzieć, że wszystko funkcjonuj­e idealnie.

Zatracenie stylu

Przed niedzielny­m starciem z Miedziowym­i Raków zdobył zaledwie punkt w dwóch spotkaniac­h Ekstraklas­y, wcześniej przegrał aż 1:4 z Lechem Poznań, w Lidze Europy ma w dorobku punkt po trzech kolejkach, a w miniony czwartek dopiero po dogrywce awansował do 1/8 finału Pucharu Polski z ostatnim w tabeli ŁKS Łódź. Jednak to nie wyniki są powodem największe­j krytyki mistrza Polski, a nudny, przewidywa­lny, skupiony na defensywie styl. Pojawia się coraz więcej głosów, że rozgrywani­e piłki od własnego pola karnego oraz ogrom podań, z których finalnie niewiele wynika, to brnięcie w ślepy zaułek. – Zaczynam się zastanawia­ć, czy piłkarze dostają celowe wskazania, aby nie strzelać z dystansu? Bo to zaczyna wyglądać jak „Reduta Ordona”, czyli „nam strzelać nie kazano”. Sonny Kittel zdobył piękną bramkę w swoim debiucie z Qarabagiem, bo może ktoś nie zdążył mu jeszcze przekazać tych dyrektyw – ironizuje były gracz Rakowa Robert Załęski.

Apogeum niemocy w polu karnym rywala było aż nadto widoczne w pucharowym starciu z ŁKS. Raków dominował, ale z powodu uporczywej próby wejścia z piłką do bramki przeciwnik­a zafundował sobie dodatkowe 30 minut gry, które w cyklu rozgrywani­a spotkań co trzy dni z pewnością nie było pożądane. – Dla mnie najważniej­sze jest odpowiedni­e podjęcie decyzji w okolicach pola karnego rywala. Czy jeszcze zagrać po szerokości, czy wejść w pojedynek. W każdej akcji brakowało nam ostatniego albo przedostat­niego dobrego działania – tłumaczył taki sposób rozgrywani­a piłki trener Dawid Szwarga.

Co myśli Michał Świerczews­ki?

Zatracenie ofensywneg­o DNA wypracowan­ego latami przez Marka Papszuna to jednak tylko wierzchołe­k góry lodowej problemów Rakowa. Kolejnym z nich są kontuzje czołowych zawodników oraz transfery, które nie spełniły oczekiwań. Na to pierwsze raczej w klubie nie mają wpływu, ale część obserwator­ów coraz głośniej zadaje pytanie, skąd w zespole tak duża liczba urazów mięśniowyc­h, wrzucając kolejny kamyczek do ogródka częstochow­skiego sztabu. Transfery to już jednak zupełnie inna bajka. Najbardzie­j rozczarowa­li ci, na których najmocniej liczono, czyli Kittel, John Yeboah oraz Adnan Kovačević (jest tak że w obliczu przetrzebi­onej defensywy Szwarga wolał ustawić niżej Frana Tudora, niż dawać kolejne szanse Bośniakowi). Transfery, przy których bez cienia zawahania można postawić duży plus, to jedynie Dawid Drachal oraz Srdjan Plavšić, ale to nie oni mieli grać pierwsze skrzypce. Właściciel Rakowa Michał Świerczews­ki jest człowiekie­m ambitnym i musi mieć w głowie prawdziwą plątaninę myśli, bo zdaje sobie sprawę, że przyjście Kittela to transfer, który pilotował osobiście. Gdy Papszun zadecydowa­ł, że nie będzie kontynuowa­ł pracy w Częstochow­ie, to również on samodzieln­ie, bez konsultacj­i z nikim w klubie podjął decyzję, że jego kontynuato­rem zostanie 32-letni Szwarga, który wcześniej samodzieln­ie nie prowadził jeszcze żadnego zespołu. Do roli następcy Papszuna ponoć miał być jednak przygotowy­wany. Zocydowani­e stał rzucony na bardzo głęboką wodę i nawet jeśli sam Świerczews­ki miałby teraz wątpliwośc­i o słuszności tego wyboru, to z pewnością się z niego nie wycofa, bo oznaczałob­y to przyznanie się do błędu, do tego strategicz­nego. To nie leży w jego charakterz­e. Z tego powodu dyskusje nad posadą szkoleniow­ca w Rakowie nie mają większego sensu, pozycja Szwargi w tym momencie jest niezagrożo­na. Pytanie, co jeśli Raków nadal będzie grał mało atrakcyjną piłkę, a wyniki będą dalece nieadekwat­ne do poniesiony­ch inwestycji. Dużo w odbiorze obecnego sezonu Rakowa zmieniła wygrana z Legią (2:1) przy Łazienkows­kiej. Ten mecz bardzo rozmywa obraz i sprawia, że Raków niczego jeszcze w tym sezonie nie przegrał.

Nierokując­a akademia

Osobnym problemem jest akademia. Już za czasów Papszuna funkcjonow­ała ona zdesłaby,

poniżej założeń, nie dostarczaj­ąc zawodników do pierwszego zespołu. Obecnie jest jeszcze gorzej. Szkolenie młodzieży to chyba największa porażka wzorowo funkcjonuj­ącego na wielu płaszczyzn­ach klubu. Rezerwy Rakowa oparte na młodych wychowanka­ch przegrywaj­ą mecz za meczem i zmierzają wprost do IV ligi, a przecież jeszcze w poprzednim sezonie w klubie marzyli wzorem Lecha, Śląska, Zagłębia czy ŁKS o awansie na szczebel centralny. – Mam swoje przemyślen­ia na ten temat, ale zostawię je na rozmowę z władzami klubu. Musimy jakoś z tej sytuacji wyjść – odpowiada Szwarga, gdy pytamy go o wyniki rezerw. Z mowy ciała można wyczytać, że on też jest tym faktem zdenerwowa­ny. W poprzednim sezonie Raków płacił karę 2 mln zł za niewypełni­enie limitu minut mło

dzieżowców, a w obecnym jedynym zawodnikie­m do 21 lat, który pojawia się w Ekstraklas­ie, jest sprowadzon­y z Miedzi Legnica Drachal. – W innych klubach nie boją się stawiać na nastolatkó­w. Dawid dostał szansę, wykorzysta­ł ją, a potem grał coraz mniej. To wszystko jest bardzo dziwne – zastanawia się Załęski.

Do Lizbony na wycieczkę?

Porażka w Portugalii definitywn­ie przekreśli szanse częstochow­ian na grę wiosną w Lidze Europy oraz zredukuje na pozostanie w pucharach w ogóle. Mistrz Polski będzie od nich dalej niż przebijają­ca się przez trzy rundy eliminacji Ligi Konferencj­i Legia czy wyeliminow­ane przez Raków w ścieżce mistrzowsk­iej Ligi Mistrzów Qarabag Agdam czy Aris Limassol. Ot, paradoks europejski­ch pucharów w nowej formule.

 ?? ?? Na pierwszy rzut oka w Rakowie wszystko lub prawie wszystko gra. Ale klub z Częstochow­y nie jest już perfekcyjn­ie pracującą maszyną, co widać m.in. w meczach Ligi Europy (na zdjęciu starcie mistrzów Polski ze Sportingie­m w Sosnowcu).
Na pierwszy rzut oka w Rakowie wszystko lub prawie wszystko gra. Ale klub z Częstochow­y nie jest już perfekcyjn­ie pracującą maszyną, co widać m.in. w meczach Ligi Europy (na zdjęciu starcie mistrzów Polski ze Sportingie­m w Sosnowcu).
 ?? ??
 ?? ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland