NAJWAŻNIEJSZY JEST DOBRY SEN
Autokar odbiera ich prosto z płyty lotniska, by nie tracili czasu na kontrole. Po meczu obowiązkowa kąpiel w zimnej wodzie. Zagrożenie kontuzjami próbowali wykrywać kamerą termowizyjną. Raków uczy się gry co trzy dni. Odpoczynku szuka nie tylko dla mięśni
Ciemność, ciemność widzę – mógł powiedzieć dwa lata temu kibic obecny na meczu Rakowa z Zagłębiem Lubin, gdy w pierwszej połowie na częstochowskim stadionie niespodziewanie zgasło światło. Rozpanoszył się mrok, a usuwanie usterki zajęło godzinę. Prądu zabrakło w tym samym momencie, kiedy w strefie regeneracji przy klubowym budynku uruchomiono saunę infrared z czerwonym światłem. Miała być gotowa dla zawodników gospodarzy po meczu, bo w Rakowie mocno tego pilnują. Tym razem mieli pecha, bo prądu zabrakło na stadionie i w jego okolicy. Regeneracja w Rakowie jest niemal tak samo ważna jak mecz, stąd ta sauna gotowa dla zawodników od razu po skończeniu grania. Teraz częstochowianie po raz pierwszy występy w lidze łączą z fazą pucharową w Europie. Dla nich to nowe wyzwanie, kiedy naczelnym zadaniem staje się odbudowa zawodników przed kolejnym meczem. Nasze kluby wciąż uczą się trudnej sztuki grania co trzy dni.
Trzech grało w pucharach
W tym sezonie Raków wychodził na boisko 26 razy. Rundę skończyć może i na 35 występach, jeżeli ligową zaległość z Koroną trzeba będzie odrabiać w tym roku. Częstochowianie grają zdecydowanie najczęściej spośród zespołów w swojej grupie Ligi Europy. Sturm ma za sobą 21 spotkań, Sporting – 15, a gracze Atalanty o jedno mniej. Kiedy 12 sierpnia czwartkowy rywal Rakowa inaugurował sezon w lidze portugalskiej, piłkarze trenera Dawida Szwargi, którzy grę o Ligę Mistrzów zaczęli od pierwszej rundy, mieli już rozegranych dziewięć meczów. Mistrzowie Polski od lipca do grudnia rozegrają przynajmniej 34 mecze.
Jedynie trzech zawodników Rakowa łączyło w przeszłości grę w lidze i europejskich pucharach, ale w ostatnim czasie przeważnie spędzili na boisku niewiele minut – Adnan Kovačević (9 minut w dwóch meczach LE dla Ferencvarosu w rok temu), Władysław Koczerhin (2 mecze dla Zofii Ługańsk w LKE w sezonie 2021/22) i grający najwięcej Srdjan Plavšić (9 meczów dla Slavii Praga w LKE w sezonie 2021/22). Szwarga zwraca uwagę, jak ważne są indywidualne możliwości piłkarza. – Ci z najwyższego poziomu regenerują się bardzo szybko. Na niższym poziomie, czyli naszym, gdy debiutujesz w fazie grupowej, większość pierwszy raz ma taki maraton. Dla nas to też niewiadoma, jak ich organizmy zareagują – nie kryje 33-letni szkoleniowiec.
– To nowe doświadczenie dla nas, ale przede wszystkim dla zawodników. Fizyczność to jedno, lecz pozostają też sprawy mentalne – uzupełnia Michał Garnys, trener przygotowania fizycznego Rakowa, który wprowadzi nas w świat regeneracji mistrzów Polski.
Bo regeneracja piłkarzy ma w Rakowie najwyższą rangę, która idzie w parze z meczem. Za przygotowanie strategii na spotkania z Legią, Lechem czy Sportingiem odpowiada Szwarga i jego oficerowie, a przy projektowaniu odpoczynku najwięcej do powiedzenia ma Garnys i już węższe grono w sztabie.
Dzień więcej w domu
Dla piłkarzy z Częstochowy pożegnanie z eliminacjami Ligi Mistrzów oznaczało koniec grania we wtorki i środy. W Lidze Europy trzeba zarezerwować czwartkowe wieczory. Dla osób odpowiadających za ich regenerację to stan podwyższonej gotowości, bo zmniejszył się czas pomiędzy meczem w pucharach i w lidze.
Istotny jest odpoczynek dla mięśni, ale i głowy. Dlatego w Rakowie szukają sposobów, jak pozwolić zawodnikom odpocząć, by nie wpadli w monotonię grania, wyjazdów i życia poza domem. Na bliższe wyjazdy częstochowianie już nie wyruszają dzień wcześniej jak zazwyczaj, tylko dostają jeden dzień więcej w domu. – Chcemy, żeby zawodnik miał popołudnie dla siebie i rodziny. To może być ważniejsze niż następna noc w hotelu i kolejna odprawa – opowiada Szwarga. Trenerzy Rakowa rozmawiają z zawodnikami o ich samopoczuciu, próbują wyłapać symptomy zmęczenia psychicznego. Mocno postawiono też na diagnostykę. Mniej więcej raz w miesiącu piłkarze mają pełne badania krwi. Bo już pobieranie jej z palca i mierzenie poziomu zmęczenia jest właściwie codziennie. Nie u wszystkich, tylko u tych, o których wiadomo, że mogą mieć wysoki poziom tego zmęczenia. Głównym kryterium jest liczba minut rozegranych w meczu. W Rakowie testowali kamerę termowizyjną, żeby sprawdzić, które strefy zawodnika są rozgrzane. To mogło świadczyć, że są np. bardziej napięte i za chwilę mogą grozić kontuzją. Tych z przeciążeniami sprawdzali fizjoterapeuci.
– Ideą tej formy diagnostyki jest wychwytywanie miejsc ze zmienioną temperaturą w układzie symetrycznym, czyli jak wygląda prawy mięsień dwugłowy w stosunku do lewego. Całość obrabiana w programie komputerowym dawała informacje, który obszar może dawać sygnały dotyczące np. przeciążenia – wyjaśnia Garnys.
Zawodnik w Rakowie szedł od kamery termowizyjnej, przez badania krwi i sprawdzanie poziomu zmęczenia, a na koniec trafiał do fizjoterapeuty weryfikującego jego stany bólowe. Z tego wszystkiego powstawała ocena, czy może trenować lub zagrać w najbliższym meczu. Kilka tych ocen było negatywnych. Zaczęło się od Iviego Lopeza, który w trakcie przygotowań zerwał więzadło w kolanie. Był też złamany palec u nogi Zorana Arsenicia czy zabieg przepukliny potrzebny u Łukasza Zwolińskiego. Ale były też kontuzje mięśni, co zawsze wywołuje pytania, czy można było tego uniknąć. Garnys przygotował Szwardze raport o trzech zawodnikach: Stratosie Svarnasie (zerwany mięsień przywodziciela), Jeanie Carlosie (naderwany mięsień przywodziciela) i Franie Tudorze (naciągnięty mięsień dwugłowy).
– Porównałem, ile meczów ci zawodnicy rozegrali rok temu w podobnym okresie, na jakiej intensywności pracowali. Wyszło, szczególnie u Svarnasa, że w niektórych strefach intensywności miał po 70, 100, 150 procent więcej niż w zeszłym sezonie. W mniejszej skali dotyczy to też Carlosa i Tudora. W przypadku tego pierwszego zwróciłbym uwagę na to, jak dużo zmieniło się dla niego w Rakowie. W Pogoni przeważnie nie rozgrywał całych meczów (3 pełne na 15 w jego ostatnim półroczu w Szczecinie), a u nas po okresie adaptacji wszedł na inny poziom, jego organizm był jeszcze mocniej eksploatowany. Wcześniej nie grał co trzy dni – mówi Garnys.