Otrząsnąć się po nokaucie
Zagłębie Lubin w ostatnich tygodniach zrobiło bardzo dużo, by zatrzeć dobre wrażenia z początku sezonu. Trener Waldemar Fornalik ma zadbać o wyczekiwany wstrząs w szatni Miedziowych.
Jakkolwiek w pierwszej części rundy jesiennej gra Zagłębia nie była olśniewająca, a skoncentrowana głównie na pragmatyzmie, trudno było takiej taktyce odmówić skuteczności. Drużyna Waldemara Fornalika od początku sezonu trzymała się w ścisłej czołówce tabeli, a po trzech kolejkach była jedną z niewielu ekstraklasowych ekip bez porażki. Im dalej, tym Miedziowym jest jednak trudniej. Teraz w ich meczach nie zgadza się nie tylko styl, ale również wyniki, a celem na ostatni występ przed listopadową przerwą na kadrę będzie przerwanie coraz bardziej niepokojącej serii porażek.
Opłakane efekty
Gdyby miesiąc temu ktoś powiedział kibicom Zagłębia, że trzy mecze po październikowej przerwie reprezentacyjnej nie przyniosą drużynie Waldemara Fornalika punktu, prawdopodobnie nie zostałby potraktowany poważnie. Wyjazdowe potyczki z Jagiellonią (0:3) i Rakowem (0:5), rozdzielone domowym spotkaniem z Radomiakiem (2:3), nie jawiły się co prawda jako wymarzony terminarz do kolekcjonowania punktów, w Lubinie nikt jednak nie przypuszczał, że efekty będą tak opłakane. Zagłębie w trzech poprzednich kolejkach wyłącznie przegrywało, a poza tym odpadło w 1/16 finału Pucharu Polski, przegrywając na stadionie Cracovii (0:1), gdzie przez 90 minut nie potrafiło oddać żadnego celnego strzału.
– Wydaje mi się, że mogły zostać popełnione błędy podczas przygotowań. Zespołowi brakuje przede wszystkim wytrzymałości, szybkości i to daje się we znaki. Zagłębie spisuje się słabo, to już najwyższy czas, by jeszcze przed zimową przerwą postarać się coś poprawić, dopracować i liczyć, że to pozwoli jeszcze nazbierać trochę punktów w pięciu pozostałych tegorocznych meczach – mówi były piłkarz Zagłębia Lubin Romuald Kujawa. Miedziowi znowu nie rozpieszczają swoich sympatyków w rundzie jesiennej – rok temu na tym samym etapie sezonu mieli zaledwie o trzy punkty mniej, a słaba seria niedługo później doprowadziła do zwolnienia trenera Piotra Stokowca.
Był rekord
– Przed sezonem Zagłębie przeprowadziło kilka transferów. Wydawało się, że do Lubina trafiają jakościowi zawodnicy, dzięki którym drużyna będzie walczyć o czołowe lokaty w tabeli. Na to liczyłem i w pierwszej części sezonu, do wrześniowej przerwy na kadrę, Miedziowi faktycznie spisywali się bardzo poprawnie. Wygrywali mecze, od początku byli wysoko w tabeli i to pomimo nieobecności kilku ważnych zawodników – wylicza były obrońca Zagłębia. O tym, jak bardzo nastroje w Lubinie zostały rozbudzone w wakacje, najlepiej świadczy fakt frekwencyjnego rekordu przy okazji meczu 3. kolejki z Lechem Poznań (1:1).
Na początku sierpnia trybuny stadionu Zagłębia wypełniły się do ostatniego miejsca dopiero po raz pierwszy w jego kilkunastoletniej historii. Im jednak dalej w las, tym z Miedziowymi w tym sezonie jest gorzej. W ostatnim czasie w Zagłębiu zaczęło się dziać coś niedobrego. Niby wszyscy piłkarze są do dyspozycji trenera Fornalika, czyli można mówić o pewnym kłopocie bogactwa, ale to nie przekłada się na jakość prezentowaną na boisku – kręci głową jednokrotny reprezentant Polski. Zagłębie co prawda wciąż utrzymuje się w górnej połowie tabeli, co może być złudne dla niektórych obserwatorów, jednak trend w poprzednich kolejkach zaczął się robić zdecydowanie zły.
Totalna dziura
Ostatnie dni Zagłębie spędziło na rozpamiętywaniu klęski 0:5 na stadionie Rakowa Częstochowa w meczu, w którym ani przez chwilę nie było wątpliwości, komu należy się komplet punktów. Mistrz Polski prowadził już od czwartej minuty, a kolejne fragmenty spotkania poprzedniej kolejki były już tylko wykonywaniem wyroku na całkowicie bezradnym przeciwniku. – W Częstochowie to była totalna katastrofa. Nie wiem, czym zostało to spowodowane, do dziś zadaję sobie pytanie, dlaczego nie grali Bartosz Kopacz czy Mateusz Grzybek. Było widać, że Michał Nalepa i Aleks Ławniczak nie dają sobie rady w obronak nie. Już nawet nie wspominam o Mikkelu Kirkeskovie, ja nie wiem, czemu on w ogóle ciągle dostaje kolejne szanse od trenera Fornalika – grzmi Romuald Kujawa.
Były zawodnik Zagłębia wylicza błędy popełniane w ostatnim czasie przez Miedziowych, przestrzegając, że bez natychmiastowej poprawy o lepsze punktowanie do końca tegorocznego grania w PKO BP Ekstraklasie może być niezwykle trudno. – W ekipie z Lubina między obrońcami a napastnikiem jest totalna dziura, ogromna przestrzeń, a ostatni mecz w Częstochowie już najlepiej udowodnił, jak to się kończy, kiedy nie ma pomysłu na przeciwstawienie się przeciwnikowi. Można mówić o meczu z Rakowem (0:5), ale podobne, naprawdę kolosalne błędy widziałem już dwa tygodnie wcześniej w wyjazdowej potyczce z Jagiellonią Białystok. Tam skończyło się 0:3, jedjuż przy tym rezultacie drużyna z Podlasia miała jeszcze kilka sytuacji na kolejne trafienia – mówi kadrowicz Andrzeja Strejlaua.
Nerwy Fornalika
Słabe wyniki Zagłębia coraz mocniej odbijają się również na atmosferze wokół trenera Fornalika, który opromieniony sukcesami z poprzednich lat na ławce Piasta Gliwice przychodził do Lubina z opinią człowieka, który wreszcie zagwarantuje Miedziowym stałe miejsce w ligowej czołówce. Po niespełna roku pracy byłego selekcjonera reprezentacji Polski większych pozytywnych efektów jednak nie widać, a on sam wzbudza coraz większe kontrowersje, między innymi wyjątkowo nieprzystępną postawą podczas konferencji prasowej po laniu w Częstochowie. – W każdej drużynie czasami przychodzi kryzys i teraz wszystko zależy od trenera i tego, jaki będzie miał pomysł, żeby z niego wyjść. Waldemar Fornalik jest doświadczony w swojej pracy, więc powinien wiedzieć, co teraz jest największym problemem drużyny i jak najszybciej wyciągnąć odpowiednie wnioski, bo drużyna nie może tak funkcjonować – wskazuje Kujawa.
W czasach prowadzenia Piasta Gliwice trener Fornalik przyzwyczaił do lepszych wyników i odrabiania strat po słabej pierwszej części sezonu w rundach wiosennych, w Lubinie nie chcą czekać do 2024 roku. – Gra obronna, krycie, przesuwanie są tragiczne. Nie ma nikogo, kto by pokierował defensywą Zagłębia, kto potrafiłby ustawić kolegów, podpowiedzieć im. Błędy, które popełniają, nie powinny się zdarzać nawet trampkarzom! Z Rakowem lubinianie nie potrafili walczyć. Przecież to jest coś nieprawdopodobnego, żeby statystyki pokazały, że mistrz Polski przebiegł o 11 kilometrów więcej od lubinian – mówi piłkarz, który w PKO BP Ekstraklasie rozegrał 205 meczów. Występ Miedziowych w Częstochowie podsumowuje krótko: „nokaut”.
Cechy, których brak
Zarzutem wobec pracy trenera Fornalika jest również umiarkowanie chętne stawianie na młodzież, której w klubie z Lubina nie brakuje, a bezpośrednim zapleczem są drugoligowe rezerwy. Po tym, jak Sokratis Dioudis wygrał rywalizację w bramce z Szymonem Weirauchem, na regularne szanse spośród młodzieżowców mogą liczyć tylko Bartłomiej Kłudka i Tomasz Pieńko. Liczby, szczególnie tego drugiego, w tym sezonie pozostawiają jednak bardzo dużo do życzenia. – Zagłębiu na pewno brakuje młodych zawodników w podstawowym składzie. Po poprzednim sezonie liczyłem, że Łukasz Łakomy zostanie w klubie na dłużej i po odejściu Filipa Starzyńskiego to wokół niego będzie budowana drużyna. Tomasz Pieńko jest w trudnym momencie, bo gra dużo meczów w reprezentacji, a później jest w różnym wymiarze wpuszczany na boisko w Zagłębiu i ma problemy z ustabilizowaniem formy – mówi Kujawa.
O przełamanie Miedziowi zagrają na własnym stadionie z Widzewem Łódź, który powoli zyskuje odpowiedni rytm pod wodzą przedstawiciela młodej fali polskich trenerów Daniela Myśliwca. – To będzie bardzo trudny mecz, bo Widzew jest bardzo wybieganą drużyną, a do tego waleczną, czyli ma cechy, których nie widać w Zagłębiu – kończy legenda Miedziowych.