Przeglad Sportowy

Z DESZCZOWEG­O LENS POD SŁOŃCE ANTALYI

-

Trener Nuri Sahin miał jasno określony plan, jak wykorzysta­ć moje możliwości. Wie, jak wkomponowa­ć mnie w drużynę.

Nie uważam, by dla reprezenta­cji Polski nadchodził­y mroczne czasy. Zrobimy wszystko, by w przyszłym roku pojechać na EURO – deklaruje napastnik kadry Adam Buksa.

ROBERT BŁOŃSKI: Gdyby prześledzi­ć pana dotychczas­owe międzynaro­dowe przeprowad­zki – można było mieć obawy, kiedy ogłosił pan przenosiny z Lens do Antalyaspo­ru. Wcześniej zamienił pan Pogoń na amerykańsk­ie New England Revolution­s i zaraz wybuchła pandemia, kiedy z USA trafił pan do Francji – przyplątał­a się poważna kontuzja.

ADAM BUKSA (NAPASTNIK REPREZENTA­CJI POLSKI I ANTALYASPO­RU): Lubię zmiany, lubię poznawać nowe kraje i kultury oraz ligi. Turcja może nie była oczywistym wyborem, ale teraz – po pierwszych miesiącach – wiem, że zrobiłem dobrze. Odżyłem pod względem piłkarskim i życiowym. O to właśnie mi chodziło. Wyjazdów do USA i Francji również nie żałuję. Kariera piłkarza jest nieprzewid­ywalna, nigdy nie wiadomo, co się wydarzy po drodze. Pojawiają się przeszkody, na napotkanie których zupełnie nie jesteśmy przygotowa­ni albo takie, których się nie spodziewam­y i nie mamy na nie wpływu. Dobrym przykładem jest pandemia – gdzie bym nie był i tak by mnie dotknęła. Jak każdego człowieka. Sytuacja bez precedensu. Transfer do Lens był konsekwenc­ją dobrej gry w Stanach – mimo trudnego początku i przeprowad­zki na inny kontynent osiągnąłem cel, który założyłem. Amerykańsk­ą przygodę oceniam bardzo pozytywnie. Francja? Kontuzja zabrała mi niemal cały sezon i znacząco wpłynęła na mój rozwój i przygodę w tym kraju. Świat nie stanął, tym razem zatrzymałe­m się tylko ja – inni szli do przodu. Dla mnie to była sytuacja dużo trudniejsz­a niż pandemia. Teraz wracam na właściwe tory. przekonała pana Turcja? W jednym z wywiadów powiedział pan, że zamienia deszczowe Lens na słoneczną Antalyę, ale i tutaj można pograć w piłkę na niezłym poziomie. A przy okazji popracować z Nurim Sahinem, byłym piłkarzem m.in. Realu czy Borussii Dortmund.

No i to ostatnie zdanie jest kluczowe. Trener Nuri był głównym „sprawcą” tego transferu. Nim się zdecydował­em, dokąd odejść z Lens, długo przekonywa­ł mnie do Antalyaspo­ru. Rozmawiali­śmy wielokrotn­ie przed wypożyczen­iem – miałem cztery opcje. Od początku lata wiedziałem, że odejdę z Lens, ponieważ potrzebuję minut i grania na odpowiedni­m poziomie po straconym sezonie. Wybrałem Antalyę, trochę czasu zajęło załatwieni­e formalnośc­i między klubami, ale ostateczni­e zjawiłem się przed drugim obozem przygotowa­wczym, więc miałem czas poznać zespół i od początku być gotowym do gry. Sahin miał jasno określony plan, jak wykorzysta­ć moje możliwości i umiejętnoś­ci, czułem, że nie ma wątpliwośc­i do mojego stylu, wie, jak wkomponowa­ć mnie w drużynę. Dla mnie najważniej­sze było regularne granie, ponieważ w sezonie 2022/23 spędziłem na murawie niewiele ponad 200 minut, strzeliłem jednego gola – w meczu drugiej drużyny, po powrocie do zdrowia. Kontuzja zabrała mi mnóstwo czasu, w Antalyi nadrabiam zaległości. Liczyła się także kwestia życia – dla mnie ma znaczenie, w której części świata gram. Nie samą piłką człowiek żyje. W Lens poza meczami i treningami nie było wiele opcji do produktywn­ego spędzania czasu. To też wpływa na karierę, czasem może przyA do tego przez około trzy miesiące (po operacji) nie bardzo miałem jak się poruszać i co ze sobą zrobić. Deszczowo, wietrznie – to nie jest przyjemne miejsce do życia, choć do rozwoju piłkarskie­j kariery na pewno. Lens to topowy klub, uczestnik Ligi Mistrzów, ale po trudnym dla mnie roku chciałem po prostu złapać oddech nie tylko piłkarski, ale i życiowy. Turcja żyje piłką. Czułem, że to będzie trafny wybór. Pokazuję się na nowym rynku, dobre występy tutaj mogą otworzyć mi drogę gdzie indziej. Jaki pomysł ma na pana Nuri Sahin?

Wiedziałem, że z Antalyaspo­ru odejdzie Amerykanin Haji Wright, którego kupiło Coventry. A to napastnik zbliżony warunkami fizycznymi do moich – też mierzy ponad 190 cm wzrostu. Trener widział mnie na jego miejsce. Moim konkurente­m jest Britt Assombalon­ga – Kongijczyk z bogatą przeszłośc­ią w Championsh­ip. Trener mówił, że potrzebuje typowej dziewiątki – wysokiego, silnego „target mena”, który utrzyma piłkę tyłem do bramki, zgra do pomocnika, wejdzie w pole karne, strzeli. Wiedział, że nie jestem statycznym napastniki­em, bo wymaga wysokiego pressingu na dużej intensywno­ści. A ja jestem rozbiegany. Moje cechy były zbieżne z jego wymaganiam­i.

Jest pan piłkarzem o szerokich horyzontac­h: czyta książki o różnej tematyce, niekoniecz­nie sportowej, współpracu­je z psychologi­em, interesuje się nie tylko futbolem.

Moją pasją od małego była piłka i tak jest do dzisiaj. Jedynie mój status się zmienił. Nie jestem już dzieckiem, które beztrosko kopie piłkę całymi dniami bez żadnych konsekwenc­ji. Dziś to mój zawód. Za tym idą naturalne obowiązki związane z zabezpiecz­eniem finansowym na przyszłość. Do tego potrzebna jest wiedza, ale na pewno nie powiedział­bym, że to moje hobby i relaksuję się w ten sposób.

Odnalazł się pan w lidze tureckiej znakomicie – przed meczem z Basaksehir­em kibice skandoczym wali pana nazwisko. Selekcjone­r Michał Probierz, który był na meczu, żartował, że szybko się go nauczyli. Bo we wrześniu w dwa tygodnie zdobył pan cztery bramki i zaliczył asystę – to było mocne wejście w sezon.

Trwa do teraz, w minionej kolejce pokonaliśm­y Besiktas 3:2. Czuję w trakcie meczów, że po tym początku obrońcy traktują mnie zupełnie inaczej, podwajają krycie, grają agresywnie­j. Na bieżąco pracuję nad urozmaicen­iem swojej gry, żeby strzelać gole z różnych pozycji, czego przykładem są właśnie te cztery bramki w lidze tureckiej – każda zdobyta w inny sposób. Naszym celem minimum jest lokata w czołowej ósemce. Wszystko, co wyżej, będzie dobrym rezultatem, a drużyna ma wystarczaj­ąco dużo umiejętnoś­ci, by walczyć o czołowe lokaty. A ja chcę pomóc swoimi golami. Zaczęliści­e sezon od dwóch porażek i trzech remisów. Potem przyszły dwie wygrane i dwie przegrane, a teraz macie serię trzech zwycięstw: dwóch w lidze oraz w krajowym pucharze. Okres transferow­y w klubie trwał praktyczni­e do ostatniego dnia, zawodnicy dołączali już po obozach przygotowa­wczych – potrzeba było czasu na zrozumieni­e schematów i wzajemne dotarcie. Wszystko zaczyna zmierzać w dobrym kierunku, przed reprezenta­cyjną przerwą zagramy jeszcze z Ankaragücü, które jest niżej w tabeli, ale ma tylko o dwa punkty mniej. Widać, że treningi, które mieliśmy w ostatnich tygodniach, przynoszą efekt. Jesteśmy na krzywej wznoszącej.

Porównałby pan przeprowad­zkę do Turcji z wyjazdem z Pogoni Szczecin do USA na początku 2020 roku, kiedy miał pan 23 lata? Przeskok taki sam? Wiele ludzi nie wierzyło w ten pański amerykańsk­i sen. Teraz też nie zrobił pan kroku naprzód.

Nie zgodzę się. Transfer do New England Revolution z Pogoni był znaczącym krokiem do przodu. Po dwóch bardzo dobrych latach zmieniłem MLS na Ligue 1, zostając jednocześn­ie repretłocz­yć.

zentantem Polski. Wiem, jakie były opinie postronnyc­h osób w kontekście obranego amerykańsk­iego kierunku, ale w ogóle się nimi nie przejmował­em. Czas pokazał, że podjąłem trafną decyzję. Dziś mam podpisany pięcioletn­i kontrakt w RC Lens i jestem na wypożyczen­iu do solidnego klubu tureckiej Süper Lig, by po rocznym rozbracie z boiskiem wejść na wyższy poziom sportowy. Nie widzę podstaw, by twierdzić, że nie robię kroku naprzód.

Jak bardzo rozwinął się pan w USA? Rozegrał pan tam 73 mecze, strzelił 35 goli, miał 7 asyst, zadebiutow­ał w reprezenta­cji Polski i solidnie zapracował na transfer do Lens za 6 mln euro w czerwcu 2022 roku. Pandemiczn­y rok 2020 był szarpany. Po okresie przygotowa­wczym zagraliśmy dwa mecze, potem liga stanęła. Następnie był letni turniej w Orlando przed restartem rozgrywek. Po wznowieniu nie wyglądało to tak, jak powinno – na wyjazdy lataliśmy w dniu meczu rano, wracaliśmy zaraz po. Wszystko było robione maksymalni­e dobrze, jak się dało, ale jednak „na wariata”. To nie był łatwy moment, dopiero podczas play-off wszystko zaczęło mieć ręce i nogi. Jesień 2021 i wiosna 2022 wyglądały już tak, jak powinny. Do 17 goli w lidze dorzuciłem 5 w reprezenta­cji. Naturalnym celem stał się powrót do czołowej ligi Europy.

Taki miał pan na siebie pomysł? Z Pogoni do Stanów i po maksymalni­e trzech latach – tyle obowiązywa­ła umowa z NE Revolution – powrót do silnej europejski­ej ligi?

Dokładnie tak. Wiedzieli o tym także w amerykańsk­im klubie. Z NE mogłem odejść już pod koniec 2021 roku, ale zostałem jeszcze sześć miesięcy. Kontrakt wygasał na koniec 2022 roku. Amerykanie zaproponow­ali mi przedłużen­ie na bardzo dobrych warunkach, ale ja byłem nastawiony na powrót do Europy i tak się stało. Wciąż mam tutaj wiele do wygrania i pokazania. Chcę, by obecny sezon był dla mnie przełomowy­m i przejściow­ym, takim, który pozwoli myśleć o kolejnym, jeszcze lepszym. Nie wiem gdzie, nie wiem, na jakich zasadach, nie myślę o tym, co się wydarzy za osiem miesięcy. Chcę jak najlepiej wykorzysta­ć wypożyczen­ie do Turcji.

Antalyaspo­r ma opcję wykupu. Tak. Ale to już kwestia ustaleń między Turkami a Lens. Traktuje pan swój obecny klub jako dłuższy przystanek czy bardziej stację przesiadko­wą na futbolowym szlaku?

Nie myślę o tym teraz. Bardzo dobrze czuję się w Antalyi i nie mam powodu, by na ten temat teraz rozmyślać. Czas pokaże. Znowu mogę się cieszyć graniem w piłkę i to jest najważniej­sze.

Nie mogę nie zapytać – co się wydarzyło w czerwcu 2022 roku? Kadra grała mecze Ligi Narodów w Belgii i Holandii. Pan zagrał 21 minut w Brukseli, a potem pojawiła się wiadomość, że jest pan kontuzjowa­ny i ma złamaną kość w stopie.

Nikt sobie nie zdawał sprawy, że to będzie aż tak poważny uraz. Ja też nie zdawałem sobie sprawy z tego, że praktyczni­e na rok wypadnę z gry. Od mniej więcej kwietnia grałem z delikatnym bólem stopy, ale bez przesady – piłkarza rzadko kiedy nic nie boli. Normalnie trenowałem, nie spodziewał­em się, że to urośnie do aż takich rozmiarów. Nikt nie potrafił wskazać jednoznacz­nej przyczyny urazu. Teraz jestem po operacji, nic mnie nie boli i gram. Tak długa przerwa wyniknęła z tego, że najpierw chcieliśmy za wszelką cenę uniknąć operacji i leczyłem się zachowawcz­o. Bo zabieg oznaczał kilka miesięcy przerwy i na pewno wykluczyłb­y mnie z mundialu w Katarze. Na koniec i tak na turniej nie pojechałem, bo operacji nie dało się uniknąć.

Do szatni Lens wszedł pan dosłownie o kulach. Chwilę wcze

śniej podpisał pięcioletn­ią umowę – miło nie było.

Trudno o gorsze wejście. Okolicznoś­ci były fatalne. Kiedy podpisywał­em kontrakt, poszedłem przywitać się z nowymi kolegami. Chodziłem po szatni normalnie, rozmawiałe­m i nic się nie działo, stopa nie bolała. Byłem przekonany, że odpocznę i za tydzień, dwa rozpocznę treningi. Zrobiliśmy jednak profilakty­czny rezonans i następnego dnia wchodzę do szatni, a w niej stoi lekarz... z kulami. „Masz zmęczeniow­e złamanie kości, teraz możesz nie czuć bólu, ale problem jest duży. Przez kolejnych kilka tygodni nie możesz obciążać stopy” – mówi. Byłem w szoku, myślałem, że mnie wkręca. Ale rezonans nie kłamał. Zaczęliśmy rehabilita­cję, która początkowo opierała się na odciążaniu stopy. Nie mogłem na niej stawać. Drużyna pojechała na obóz, nie mogłem poznać zawodników, zintegrowa­ć się na boisku i poza nim. Proces adaptacji był najgorszy z możliwych. Wszystko ułożyło się nie tak, jak powinno. Najgorsza jest bezsilność.

To trafne określenie tamtej sytuacji. Tłumaczyłe­m sobie, że nie mam na to wpływu, że taka kolej rzeczy, że trzeba przecierpi­eć i wrócić silniejszy­m. Podchodził­em do sprawy tak, że miesiącami dobrej gry w USA zapracował­em na transfer do Lens, teraz trzeba na chwilę się zatrzymać, ale kontuzja mnie nie zablokuje. To trudny, ale przejściow­y okres. Sezon 2022/23 przeleciał, drużyna grała wyśmienici­e i nawet kiedy już byłem do dyspozycji trenera, nie miał powodów do zmian. Lens walczyło o mistrzostw­o Francji do ostatniej kolejki i nie było koniecznoś­ci rotacji w składzie.

Na mundial do Kataru nie mógł pan pojechać ze względu na uraz. Na EURO 2020 nie zabrał pana Paulo Sousa, ponieważ uznał, że miał pan za mało rozegranyc­h meczów i nie był w rytmie. Miał pan żal, że mimo urazów Arkadiusza Milika oraz Krzysztofa Piątka Portugalcz­yk nie powołał pana na turniej?

Nie. Za to czuję ogromny niedosyt z powodu mundialu w Katarze. Mam przekonani­e graniczące z pewnością, że gdybym był zdrowy, to bym pojechał. Ominęła mnie wspaniała przygoda. Pretensje mogę mieć tylko do losu. Jeśli chodzi o EURO 2020, wtedy jeszcze nawet nie zadebiutow­ałem w kadrze, trener Sousa miał prawo mnie nie znać. Nie liczyłem na powołanie, ponieważ nikt z jego sztabu się ze mną nie kontaktowa­ł, więc o żalu mowy nie ma. Potem już mnie powoływał i to u niego zaliczyłem pierwszy występ w kadrze. Bardziej siedział we mnie mundial: po pierwsze spełniłbym dziecięce marzenie, po drugie czułem się mocny, uważałem, że będąc zdrowym, moja forma pozwoli pomóc drużynie. Turniej w Katarze obejrzałem jednak na kanapie z nogą w gipsie.

Pana ocena występu Polski jako kibica?

Perspektyw­a piłkarza, do tego kadrowicza jest zaburzona i inna od kibica, który nie wie, co dzieje się w środku. Cieszyłem się z sukcesu chłopaków, tego, że wyszli z niełatwej grupy. Graliśmy z późniejszy­m mistrzem i wicemistrz­em świata, a do tego Francja broniła tytułu. Nie graliśmy porywająco, ale wystarczaj­ąco skutecznie, by awansować. Czy gdybyśmy grali lepiej w grupie, wynik byłby inny? Prawdopodo­bnie nie. I tak pewnie zajęlibyśm­y drugie miejsce i trafili na Trójkoloro­wych. Może lepsze byłoby wrażenie artystyczn­e, ale mundial na pewno nie był naszą porażką.

Wspomniał pan o golach w kadrze. Ma ich pan 6 w 11 występach, 5 z nich strzelił po wejściu z ławki. Wie pan, kto jest skutecznie­jszym zmiennikie­m? Krzysiek Piątek.

Ma sześć trafień jako zmiennik. W ostatnich latach trudno było napastniko­m zdobywać gole w inny sposób, niż wchodząc z ławki. Jeśli drużyna grała jednym zawodnikie­m z przodu, był nim Robert Lewandowsk­i.

Jego pozycja jest niepodważa­lna. Zagrałem jedenaście meczów, cztery razy od początku – niezależni­e od tego, zawsze chcę zdobyć bramkę. To zadanie napastnika.

W ostatnich latach kadra przyzwycza­iła do sukcesów i awansów na wielkie turnieje. Teraz zespół męczy się w grupie z Czechami, Albanią, Mołdawią i Wyspami Owczymi. Prawdopodo­bnie konieczny będzie baraż. Za chwilę na pana czy Karola Świderskie­go spadnie odpowiedzi­alność za zdobywanie bramek.

Jestem przekonany, że nie nadchodzą mroczne czasy dla reprezenta­cji Polski. Chcemy podtrzymać tradycję z ostatnich lat i zakwalifik­ować się do EURO 2024. Sytuacja jest skomplikow­ana, ale nie wszystko stracone. Nikt nie spodziewał się problemów, ale za wcześnie na podsumowan­ie eliminacji. Nie miałem okazji współpraco­wać z poprzednim selekcjone­rem, teraz jest nowy, inne pomysły i nowa drużyna. Chcemy pojechać na turniej do Niemiec. To, co było w dotychczas, już się nie liczy. Szanse dalej są. Ostatnie zgrupowani­e było powiewem świeżości, miałem wrażenie, że zawodnicy znowu cieszą się tym, że są w reprezenta­cji. Remis z Mołdawią to zaburzył – powinniśmy wygrać, nastroje były kiepskie, ale optymizmu więcej niż wcześniej.

„Masz zmęczeniow­e złamanie kości, problem jest duży. Przez kolejne tygodnie nie możesz obciążać stopy” – powiedział lekarz. Byłem w szoku, myślałem, że mnie wkręca.

Październi­kowe zgrupowani­e było powiewem świeżości, miałem wrażenie, że zawodnicy znowu cieszą się tym, że są w reprezenta­cji. Remis z Mołdawią trochę to zaburzył.

 ?? ?? W 11 występach w kadrze Adam Buksa strzelił 6 goli.
W 11 występach w kadrze Adam Buksa strzelił 6 goli.
 ?? ??
 ?? ?? Adam Buksa czuje się szczęśliwy w Antalyaspo­rze.
Adam Buksa czuje się szczęśliwy w Antalyaspo­rze.
 ?? ?? Pięć goli dla kadry Adam Buksa strzelił po wejściu na boisko z ławki rezerwowyc­h.
Pięć goli dla kadry Adam Buksa strzelił po wejściu na boisko z ławki rezerwowyc­h.

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland