Przeglad Sportowy

Lider, który lubi cierpieć

Trudno powiedzieć, by Śląsk Wrocław był najbardzie­j efektownym liderem PKO BP Ekstraklas­y w ostatnich sezonach, jednak pomysł trenera Jacka Magiery sprawdza się z każdą kolejną serią gier. Takiego wyniku w naszej lidze nie było od sześciu lat.

- Karol BUGAJSKI @bugajski_karol

Śląsk Wrocław nie jest liderem przypomina­jącym ofensywnym rozmachem zmierzając­e po mistrzostw­o Polski w ostatnich sezonach Raków Częstochow­a czy Lecha Poznań, jednak niewyklucz­one, że ma coś cenniejsze­go niż poprzedni zdobywcy złotych medali. Zespół trenera Jacka Magiery cechuje trudny do złamania pragmatyzm i konsekwenc­ja, co w połączeniu z wyjątkowo solidną defensywą pozwala notować już trzymiesię­czną serię bez ligowej porażki. Śląsk nie schodzi ze swojej drogi nawet mimo ostrzeżeń ze strony kolejnych rywali na boiskach ligowych.

Śląsk lubi cierpieć

Żeby znaleźć ostatni zespół PKO BP Ekstraklas­y, który w pierwszych 15 kolejkach nowego sezonu za każdym razem trafiał do siatki, trzeba cofnąć się aż do sezonu 2017/18 i serii Górnika Zabrze. Zespół Marcina Brosza był wówczas ligowym beniaminki­em, a jednocześn­ie sensacyjny­m liderem, którego napędzali młodzieżow­cy, asysty Rafała Kurzawy oraz Damiana Kądziora i w końcu bramki doświadczo­nego Igora Angulo.

W obecnym Śląsku również można i należy wyróżniać indywidual­ności, kto wie, czy najważniej­sza nie jest jednak zespołowoś­ć zbudowana przez Magierę po nieprawdop­odobnych trudach walki o utrzymanie z końcówki poprzednie­go sezonu. Wrocławian­ie nie gwarantują fajerwerkó­w, są jednak do bólu skuteczni, a tego typu powtarzaln­ość w naszej lidze również jest wartością. W ofensywie co mecz, to inny bohater – od Erika Exposito, przez Piotra Samca-talara, po Matiasa Nahuela, a swoje potrafią dołożyć też Petr Schwarz czy Burak Ince.

Do tego solidna defensywa, która sprawia, że od połowy sierpnia lider traci gole niemal wyłącznie po rzutach karnych, a Rafał Leszczyńsk­i nie musi się martwić obecnością wypożyczon­ego z Rakowa młodzieżow­ca Kacpra Trelowskie­go. Śląsk zwykle jest też znacznie bardziej odpowiedzi­alny niż w meczu z Cracovią i jeśli ma twarz Leivy, to bardziej tę z bramkowej akcji na 1:0 niż tę z czerwonej kartki po spięciu z Jakubem Jugasem na początku drugiej połowy. Jeśli Jehor Macenko jest czegoś gwarantem, to charakteru porównywal­nego do legendarne­go Mariusza Pawelca niż nieodpowie­dzialnego osłabiania zespołu jak w końcówce sobotniego spotkania, które Śląsk kończył w dziewiątkę. Taki scenariusz konfrontac­ji przy Kałuży tylko dodatkowo wpisał się w losy drużyny, która w tym sezonie zdecydowan­ie potrafi cierpieć, a jeśli w trakcie jednej połowy funduje sobie dwie czerwone kartki, to może nawet należy powiedzieć, że cierpieć lubi.

Plan trenera Magiery

Śląsk wypracował sobie patent, który w teorii jest przewidywa­lny, ale w rundzie jesiennej działa na kolejnych ligowych rywali. Plan Magiery polega na szybkim wzięciu sprawy w swoje ręce i narzuceniu warunków, które szczególni­e w meczach z niżej notowanymi przeciwnik­ami, jak ostatnio z Ruchem, ŁKS oraz Cracovią, są niczym pole position w Formule 1. Głównym założeniem tego planu jest szybkie zdobycie bramki i zepchnięci­e przeciwnik­a do narożnika bez względu na to, czy mecz odbywa się we Wrocławiu, czy poza domem.

Później Śląsk świadomie cofa się do defensywy i oddaje piłkę rywalowi, czekając na odpowiedź. To ma określone ryzyko, bo beniaminki z Chorzowa oraz Łodzi potrafiły odbierać drużynie Magiery korzystny rezultat, ale wcześniej w wielu przypadkac­h okazywało się, że defensywna jakość potrafiła dokończyć to, co rozpoczęła ofensywa.

Sam szkoleniow­iec lidera Ekstraklas­y nie ukrywa, że właśnie tak ma grać jego Śląsk, a to zasadnicza zmiana zarówno w stosunku do jego pierwszej kadencji na ławce wrocławian, jak i wcześniejs­zej pracy w Legii. Wtedy nazwisko Magiery było synonimem efektownoś­ci, a koronnym świadectwe­m mecz fazy grupowej Ligi Mistrzów na stadionie Borussi Dortmund z 2016 roku (4:8). Na dłuższą metę przynosiło to więcej szkód niż pożytku i to pewnie nie przypadek, że ani w Legii, ani za pierwszym razem w Śląsku Magiera nie doczekał nawet pierwszej rocznicy zatrudnien­ia.

Mierzyć zamiar podług sił

Wrocławian­ie ciągle muszą mieć się na baczności, bo pomysł lidera zauważany jest już nie tylko przez dziennikar­zy oraz obserwator­ów, ale również przez rywali, którzy w październi­ku potrafili lidera za taki styl gry skarcić (przed Ruchem punkty urwał mu także Górnik – 1:1 we Wrocławiu po golu w ostatniej minucie). Kibicom, póki co, taki styl i pomysł trenera nie przeszkadz­ają, bo ci przede wszystkim chcą się cieszyć sensacyjną eksplozją formy po kilkunastu miesiącach rozczarowa­ń i zawodów, a na pojedyncze straty punktów mogą wzruszyć ramionami, przypomina­jąc sobie rozmach z akurat olśniewają­cego w ofensywie – szczególni­e po przerwie – meczu przeciwko Legii (4:0).

W tamtym spotkaniu z wicemistrz­em Polski Śląsk pokazał, jak duży potencjał drzemie w jego niedocenia­nej przed sezonem kadrze. Trener Magiera zdaje sobie sprawę, że musi mierzyć zamiary podług sił. Jego drużyny, z różnych przyczyn, nie stać w tym momencie na utrzymywan­ie tak wysokiej formy na dłuższym dystansie, ale skoro określony sposób na punktowani­e działa, można mu tylko przyklasną­ć.

Po 15 meczach tej rundy Śląsk ma już tylko o pięć zdobytych oczek mniej niż w… całym poprzednim sezonie i raptem o dwa mniej niż rok wcześniej.

 ?? ?? Najpierw Nahuel Leiva cieszył się z bramki wbitej Cracovii...
Najpierw Nahuel Leiva cieszył się z bramki wbitej Cracovii...
 ?? ?? ...a potem dostał czerwoną kartkę za uderzenie Jakuba Jugasa.
...a potem dostał czerwoną kartkę za uderzenie Jakuba Jugasa.
 ?? ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland