Przełamanie Lewandowskiego
Pięćdziesiąt dni trwała posucha napastnika Barcelony. W niedzielę zakończył serię bez zdobytej bramki. To była jego najgorsza passa od blisko trzynastu lat.
Po pierwszej kolejce Ligi Mistrzów Barcelona była najlepszą europejską drużyną spośród pięciu największych lig pod względem zdobytych bramek. Drużyna Xaviego miała za sobą dwa kolejne czyste konta (Betis i Royal Antwerp) i udowadniała, że jest zespołem z ogromnym potencjałem w ataku. Sytuacja uległa radykalnej zmianie w ostatnich kilku spotkaniach. Duma Katalonii utraciła łatwość zdobywania bramek i bardzo trudno było jej sforsować defensywę przeciwnika, co znajdywało odzwierciedlenie w wynikach z ostatnich tygodni. We wspomnianym zestawieniu Blaugrana spadła z pierwszego na dziesiąte miejsce.
„Lewy” jest potrzebny
Zdaniem gazety „Marca” jednym z powodów tego kryzysu jest utracenie płynności w grze zespołu, ale także kontuzja Roberta Lewandowskiego. Przed jego urazem Blaugrana zdobywała średnio 2,8 gola na mecz (obecnie 1,1). Uraz znacznie wpłynął na wyniki zespołu, bo chociaż krytykowany, to napastnik reprezentacji Polski wciąż był najlepszym strzelcem Laligi. Po przerwie spowodowanej kontuzją wrócił do drużyny, ale nadal brakuje mu rytmu. – Lewandowski jest w stu procentach zdrowy, ale odczuwa nasze problemy związane z brakiem płynności w ataku pozycyjnym. Musimy grać lepszy futbol, aby wykorzystać jego umiejętności. W ostatnich meczach nie atakowaliśmy dobrze ani nie wspieraliśmy Roberta w sposób, w jaki zawsze to robimy. Zapewniam, że to brak gry pozycyjnej. Musimy spróbować nakłonić go do częstszego udziału w grze – tłumaczył fatalną dyspozycję „Lewego” trener Barcelony. Pomóc w wykorzystaniu Polaka miał wracający do składu mistrzów Hiszpanii Pedri. Z tym duetem na boisku Duma Katalonii nie przegrywa. W piętnastu spotkaniach, kiedy w pierwszym składzie grali Hiszpan i Polak, Barcelona wygrała jedenaście spotkań, a cztery zremisowała. Sprzymierzeńcem mistrzów Hiszpanii był także ligowy kalendarz. Deportivo Alaves to potencjalnie jeden z najlepszych rywali, aby zakończyć kompromitujące serie i wrócić na zwycięski szlak. Ekipa z Kraju Basków to czwarta najgorsza drużyna ligi hiszpańskiej, jeśli weźmie się pod uwagę mecze wyjazdowe, a w sześciu dotychczasowych spotkaniach zdobyła zaledwie dwa punkty. Dodatkowo w stolicy Katalonii nie mógł zagrać podstawowy stoper Alaves, znany z występów w Piaście Gliwice Aleksandar Sedlar, który w poprzedniej kolejce zerwał więzadła krzyżowe. Plan sztabu Barcelony na spokojny mecz został jednak błyskawicznie zweryfikowany. Brak koncentracji i błąd Ilkaya Gündogana goście wykorzystali już w 18. sekundzie. Samu Omorodion, który w poprzednim sezonie grał w trzecioligowych rezerwach Granady, uprzedził pierwszy, lecz nie ostatni raz w tym meczu Julesa Kounde. Dorobek 19-letniego napastnika Alaves jeszcze przed zmianą stron powinien być bardziej okazały, bo choć z obrońcami Blaugrany radził sobie bez najmniejszych problemów, to kiedy przychodziło do finalizacji, posyłał piłkę w trybuny.
Musi czekać w polu karnym
Barcelona kolejny raz w tym sezonie dała się zaskoczyć już na samym początku spotkania i po raz pierwszy, od kiedy drużynę prowadzi Xavi, z trybun w stolicy Katalonii można było usłyszeć gwizdy w kierunku piłkarzy Blaugrany.
Głównym ich adresatem był Robert Lewandowski. Po raz kolejny wbrew zaleceniom trenera szukał sobie miejsca na przedpolu pomiędzy formacjami Alaves, przez co brakowało go w najważniejszych momentach w polu karnym. Liczby były bezlitosne, bo na czternaście prób dośrodkowań piłkarzy Barcelony zaledwie jedno dotarło do adresata. To właśnie wtedy najlepszą okazję do zdobycia bramki przed przerwą miał napastnik mistrzów Hiszpanii. Polak świetnie opanował zagranie za plecy Gündogana, ale uderzył wprost w bramkarza. Osiem minut po zmianie stron kapitan reprezentacji Polski nie dał już golkiperowi Alaves szans na skuteczną interwencję i wyrównał wynik spotkania. Po dośrodkowaniu Kounde „Lewy” wygrał pojedynek główkowy i zdobył spektakularną bramkę, podobną do tej przeciwko Interowi Mediolan w poprzedniej edycji Ligi Mistrzów. A kiedy kilkanaście minut przed końcem spotkania Lewandowski wykorzystał rzut karny, relacjonujący to spotkanie dziennikarze „Mundo Deportivo” pisali, że król pola karnego wrócił do swojego królestwa, dzięki czemu Barca mogła odwrócić wynik spotkania. „Lewy” znów jest bohaterem Barcelony, ale na drugą taką serię bez gola nie może już sobie pozwolić.