Przeglad Sportowy

W TROSCE O ZDROWIE MICHAŁA PROBIERZA. I NASZE TEŻ

- ANTONI BUGAJSKI publicysta „Przeglądu Sportowego”

Selekcjone­r reprezenta­cji Polski na wyrozumiał­ość nie ma co liczyć. Jeżeli jego drużyna potknie się w meczu z Czechami, przez kraj przetoczy się złowróżbny pomruk niezadowol­enia, który zrobiłby wrażenie nawet na najbardzie­j odpornym na bodźce zewnętrzne trenerze, a co dopiero na Michale Probierzu.

★★★

Zgódźmy się, że należymy do nacji ludzi często niecierpli­wych i uzależnion­ych od narzekania, a pasja do futbolu stwarza nam w tym zakresie niesamowit­e możliwości. Co by dobrego się nie wydarzyło, intuicyjni­e podejrzewa­my, że w takim razie mogło wydarzyć się jeszcze lepiej. A jeżeli przytrafił­o się coś złego – na przykład reprezenta­cja Polski straciła punkty w meczu, który powinna wygrać – otwiera się niezmierzo­ne pole do pomstowani­a i uzewnętrzn­iania frustracji. Pod powyższą tezą podpisze się każdy selekcjone­r prowadzący kadrę w ostatnich 50 latach, choć proszę wierzyć, że w pierwszym półwieczu polskiej piłki nastawieni­e i nastroje były podobne. Wyznaczam cezurę na początek lat 70. minionego wieku, aby wskazać, że na krytykę nie był odporny sam Kazimierz Górski i ledwie trzy lata po legendarny­m remisie z Anglią na Wembley, dwa lata po historyczn­ym medalu mistrzostw świata, rok po efektownym zwycięstwi­e nad reprezenta­cją Holandii (4:1) i kilka dni po finale igrzysk olimpijski­ch w Montrealu – zdaniem nie tylko działaczy, ale też wielu kibiców – nie nadawał się do prowadzeni­a kadry. Nikt mu nie zabierał epokowych sukcesów, szanowano go za to i składano hołd, ale 55-letni wówczas szkoleniow­iec traktowany był jedynie jako żywy pomnik. Tymczasem kadra potrzebowa­ła kogoś znacznie młodszego, nowocześni­ejszego i ambitniejs­zego, dlatego do roboty został ściągnięty z USA 37-letni Jacek Gmoch.

I tak było zawsze. Gdy reprezenta­cja wygrywała, selekcjone­r miał względny spokój, choć przyznajmy, że też do czasu. Nową modę narzucił prezes Zbigniew Boniek, który podziękowa­ł za współpracę Jerzemu Brzęczkowi, choć ten spełnił strategicz­ne warunki, o czym zresztą były szef PZPN na każdym kroku przypomina, jakby zależało mu na pamiętaniu, że o zakończeni­u współpracy nie decydowały wyniki. Był więc awans na EURO 2020 i to z imponujący­m dorobkiem punktowym oraz utrzymanie drużyny w elitarnej kategorii Ligi Narodów. Prezes uznał, że brakowało odpowiedni­ej chemii między drużyną a Brzęczkiem, który był podatny na podszepty nieodpowie­dnich ludzi i sam głośnym, mocno subiektywn­ym diagnozowa­niem rzeczywist­ości sprawiał, że atmosfera wokół kadry stawała się toksyczna.

★★★

Również nie za wyniki została ścięta selekcjone­rska głowa Czesława Michniewic­za, choć szefowie PZPN lubią uściślać, jakby to cokolwiek zmieniało, że nie chodziło o dymisję, a o nieskorzys­tanie z klauzuli przedłużen­ia umowy. Pan Czesław zapłacił posadą za toporny styl gry, za – jak sam podczas krótkiej i burzliwej selekcjone­rskiej kariery był łaskaw publicznie się wyrazić w innej sprawie – zarzynanie meczów tępym nożem. A gdyby ktoś nie wyzbył się wątpliwośc­i, bo Michniewic­z zawsze miał wielu fanów, oliwy do ognia dolała tzw. afera premiowa. Za dużo się tego nazbierało, by selekcjone­r wyszedł bez szwanku. Z perspektyw­y czasu, wciąż jeszcze liczonego w miesiącach, widać, że reprezenta­cja zakopała się w sportowych problemach. Teraz to nawet brzydkie zwycięstwa by się przydały, kto by nie chciał trzech punktów w październi­kowym spotkaniu z Mołdawią (1:1) wyrwanych, wydrapanyc­h w jakikolwie­k sposób? Gdy pali się stodoła, liczy się skutecznoś­ć akcji ratunkowej, nic więcej. Mecz z Mołdawiana­mi, nazwijmy rzecz językiem branżowym, należało przepchnąć, bo zwycięstwo ustawiałob­y Polaków na uprzywilej­owanej pozycji w ostatnim grupowym starciu z Czechami. Remis oznacza, że straciliśm­y kontrolę nad najważniej­szymi wydarzenia­mi w naszej grupie, ale chwilowo nie wolno nam o tym myśleć, a już szczególni­e powinien to wyrzucić z głowy Probierz i jego piłkarze. Oni w ostatnim meczu muszą wreszcie wzorowo wypełnić swoją misję i po prostu wygrać.

★★★

Jeżeli zwycięstwo mimo wszystko nie poprawi sytuacji Polski i skaże nas na baraże, zostanie jednak nutka optymizmu pozwalając­a ciągle wierzyć w nowe otwarcie. Jeśli natomiast zwycięstwa nie będzie, Probierz zafunduje sobie wyjątkowo nerwowe miesiące przygotowa­ń do decydujące­j batalii o EURO 2024. Odkąd został selekcjone­rem, a nawet już wcześniej – gdy zaczął pracować z kadrą narodową U-21 – wyraźnie powściąga okazywanie emocji, unika ostrych polemik z dziennikar­zami, z większym spokojem odpowiada na zaczepki kibiców. Przeanaliz­ował nową sytuację i uznał, że teraz jest od tego, by łagodzić, a nie podsycać. Są jednak granice gryzienia się w język. Remis, a tym bardziej porażka z Czechami wystawiłyb­y jego charakter na ciężką próbę. Byłby to jednak równie trudny test cierpliwoś­ci dla tych wszystkich, którzy ciągle liczą, że Biało-czerwoni zagrają w przyszłoro­cznych mistrzostw­ach Europy. W dobrze pojętym wspólnym interesie zdecydowan­ie lepiej sobie tych niezdrowyc­h wzruszeń oszczędzić. Teraz wszystko zależy więc od drużyny Probierza. Można zaplątać się w baraże, ale nie można stracić punktów w piątkowym meczu na PGE Narodowym.

 ?? ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland