Wygaszanie oczekiwań
W turnieju w Sewilli Biało-czerwone przegrały z Kanadą 0:3 oraz Hiszpanią 1:2. Niestety nie wszystko zagrało w Hiszpanii idealnie…
Nie ma się co oszukiwać – ten turniej się nie udał. Ale nie tylko Polkom, które już po kilku godzinach rywalizacji w Billie Jean King Cup znalazły się na aucie, lecz także, a może przede wszystkim, organizatorom z ITF. Na potężnym, blisko 60-tysięcznym Estadio La Cartuja zorganizowali imprezę będącą niestety kolejnym symbolem słabości kobiecego tenisa. Już wcześniej firmująca imprezę swym nazwiskiem 80-letnia Billie Jean King z przykrością patrzyła, jak Międzynarodowa Federacja Tenisowa rozstawia na płycie głównej kilka białych namiotów. Rozstawia i jest świadoma, że mimo puli nagród wynoszącej ponad 9 mln dol. bez gwiazd ten turniej nie zyska sympatii kibiców i w takiej formule się nie broni. Tak właśnie stopniowo wygaszano oczekiwania. Uczestniczki WTA Finals w Cancun na rywalizację drużynową nie dotarły. Były wyjątki, bo w ekipie Czech pojawiła się Marketa Vondroušova, doleciały też niektóre deblistki, jednak większość mistrzyń zakończyła rywalizację wcześniej i regeneruje się już przed długim sezonem olimpijskim. Szansę dostały więc tenisistki niżej klasyfikowane, jednak i one w wielu ekipach zawodziły. O czym świadczył skład finału, w którym najlepsza w grupie C Kanada mierzyła się z Włoszkami. Trudno przekonać fanów, że to są w tej chwili najlepsze zespoły świata.
Brakowało współnego języka
Nasze nieszczęście zaczęło się od meczu właśnie z zespołem z Kraju Klonowego Liścia. Magdalena Fręch niespodziewanie uległa 6:4, 5:7, 3:6 Marinie Stakusic i skarżyła się, że nie mogła znaleźć wspólnego języka ze sztabem. – Czasami na korcie widzimy coś lepiej i mamy inne odczucie niż trener. Dostawałam rady od kilku osób, a informacji było naprawdę dużo. Słyszałam je, a efekt był taki, że w ważnych momentach wahałam się, jaką decyzję podjąć. Kalkulowałam, czy kierować się własnym przeczuciem, czy może jednak tym, co ustaliliśmy podczas przerwy. Pojawiał się wewnętrzny głos, zawahanie, a to potem przekładało się na błędy – tłumaczyła Fręch dziennikarzowi Sportowych Faktów Mateuszowi Puce, który na miejscu obserwował wszystkie wydarzenia. Następnego dnia nie wyszła już na kort, a kapitan Dawid Celt wystawił w jej miejsce Katarzynę Kawę.
W sytuacji naszego teamu niewiele to zmieniło. Single – te rozgrywane już o honor – również nie poszły po naszej myśli. W związku z tym wróciły oczywiście pytania o Igę Świątek, która znacznie wcześniej zrezygnowała z tego startu. Tenis to sport indywidualny, zawodniczki muszą dbać o swe kalendarze, więc racjonalnie oceniając sytuację, do nikogo nie można mieć tutaj pretensji. Bo przecież liderka rankingu WTA nie była w swych wyborach jedyna. Pozostawała w zdecydowanej większości.
Pędziła na złamanie karku
Oczywiście pamiętamy też z przeszłości, jak zaangażowana w sprawy kadry była Agnieszka Radwańska. Ona pędziła często na złamanie karku nawet w najbardziej „zakręcone” lokalizacje. Choćby do Ejlatu w Izraelu, gdzie rozgrywano Fed Cup tuż po Australian Open. Ryzykowała zdrowie i być może gdyby tych wypraw unikała, przedłużyłaby karierę, a w wielu turniejach osiągnęłaby lepsze wyniki. Pod względem liczby występów pozostaje rekordzistką Polski. Czy mistrzyni z Raszyna wkrótce też poprawi swe skromne do tej pory statystyki?