Nigdy się nie poddaje
Petra Vlhova i Mikaela Shiffrin podzieliły się zwycięstwami w slalomach w Levi.
Wydawało się, że to Vlhova sięgnie po dublet w położonej w Laponii stacji narciarskiej. Słowaczka znakomicie spisała się w sobotę. W pierwszym przejeździe wykręciła najlepszy czas, a w drugim potwierdziła dominację i triumfowała w Levi po raz szósty w karierze. Słowaczka nad drugą Leną Dürr miała aż 1.41 sekundy przewagi. Trzecia po pierwszym przejeździe była Mikaela Shiffrin. Amerykanka nie zdołała jednak utrzymać podium, na które wskoczyła Austriaczka Katharina Liensberger. Ostatecznie Shiffrin była czwarta. Królowa nart na treningach w Levi doznała kontuzji. Wszystko udokumentowała w swoich mediach społecznościowych. W pewnym momencie mocno zahaczyła o tyczkę, co spowodowało, że wystrzeliła w powietrze i przekoziołkowała w przód. Ze stoku zeszła wspierana przez swój sztab medyczny, z którym później udała się do szpitala. Wypadek wyglądał groźnie, jednak okazało się, że uraz nie jest poważny. W sobotę Shiffrin odczuwała jeszcze dolegliwości, klasę pokazała w niedzielę. Prawda jest jednak taka, że Amerykanka byłaby druga, gdyby nie wpadka Vlhovej. Słowaczka prowadziła po pierwszym przejeździe, mając nad Shiffrin 0.76 s przewagi. W drugim przejeździe jechała lepiej, ale popełniła błąd techniczny, ominęła bramkę i nie ukończyła próby. To sprawiło, że najlepsza okazała się Shiffrin. Tym samym sięgnęła po 89. wygraną w Pucharze Świata. – Nigdy nie należy się poddawać – wyznała na mecie. – Chcę powiedzieć Petrze i jej zespołowi, że zasłużyli na zwycięstwo. Miała naprawdę pecha – dodała. Niestety sukcesu z Sölden (30. miejsce) nie powtórzyła Magdalena Łuczak. Chociaż może być zadowolona, szczególnie ze startu w sobotę. Łodzianka od początku jechała niezwykle agresywnie i płynnie. Dopiero na ostatnim pomiarze czasu, spadła poza czołową trzydziestkę. Trzeba jednak Polkę pochwalić, bo startowała dopiero jako 74., więc trasa była już mocno zniszczona. Ostatecznie Łuczak została sklasyfikowana na 48. pozycji. Za tydzień kobiety pojadą zjazd na trasie Zermatt-cervinia, którego start wyznaczono w Szwajcarii, a metę we Włoszech. Na tym samym odcinku mieli rywalizować w ten weekend panowie, jednak pogoda sprawiła, że zawody zostały odwołane. DL